Reklama

Coraz więcej dezinformacji w sieci. Tak wygląda wojna hybrydowa

18/11/2021 15:40

W internecie, w szczególności w mediach społecznościowych, pojawiło się już jakiś czas temu wiele profili, które sieją dezinformację. Swoimi komentarzami pisanymi po polsku próbują przekonać opinię publiczną o braku słuszności podejmowanych przez rząd działań, wskazywać na ich nieskuteczność, podważają profesjonalizm polskich służb mundurowych, a także zamieszczają spreparowane zdjęcia, nawet z użyciem twarzy polskich funkcjonariuszy. Tak wygląda wojna hybrydowa.

Te konta i profile są aktywne nie tylko w mediach społecznościowych. Pod różnymi artykułami prasowymi można zobaczyć wiele różnych komentarzy wskazujących na niewłaściwe działania podejmowane przez polski rząd i służby mundurowe. Ostatnio między innymi przebija się przekaz o tym, że Polska niepotrzebnie drażniła Aleksandra Łukaszenkę, więc nie ma się co teraz dziwić, że zbiera właśnie „żniwo” swoich wcześniejszych działań. Tego rodzaju komentarze możemy coraz częściej znaleźć pod artykułami prasowymi, ale też w mediach społecznościowych.

Wiele komentarzy jest zamieszczanych przez profile rosyjskie i białoruskie, mimo że na pierwszy rzut oka wyglądają jak polskie. Będą miały polskie imiona i nazwiska, a pisane przez nie komentarze nie odbiegają w swoim brzmieniu od tych, jakie naprawdę można znaleźć wśród polskich użytkowników internetu. Kiedy jednak „przescrolluje się” treści w dół, bez trudu uda się znaleźć wpisy zamieszczane cyrylicą. I widać też, że konto kobiety nagle stało się kontem mężczyzny i odwrotnie. W awatarach oprócz kotków, piesków, kwiatków, koni czy widoków przyrody, można czasami znaleźć zdjęcia twarzy różnych osób. Są to często zdjęcia ściągnięte z internetu, z bezpłatnych zbiorów stockowych, albo innych użytkowników mediów społecznościowych.

Takich profili w mediach społecznościowych jest bardzo dużo. Z czego doskonale zdają sobie sprawę polscy mundurowi. Oni wiedzą, że za pomocą komentarzy można sterować opinią publiczną, zmieniać ich sposób myślenia, nastawienie do poszczególnych działań, polityki, oceny zdarzeń.

- Agresja w takim sensie, jak sobie to wyobrażamy, czy widzimy na filmach z II wojny światowej, otóż nie taka agresja jest planowana. Po co opanowywać teren, skoro można opanować ludzkie serca i umysły? Stąd też tak mocno Rosja stawia na trolle internetowe – mówił jeszcze na początku września w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.

- Wciąż pamiętam siebie z 2017 roku, jak brałem te wszystkie krytyczne i nieprawdziwe głosy do siebie, jak emocjonalnie podchodziłem. I widzę jak podchodzę teraz. Teraz podchodzę do tego z otwartą przyłbicą i walczę po prostu z tymi ludźmi, którzy mijają się z prawdą, albo mówiąc wprost – kłamią, manipulują i działają na podziały w społeczeństwie. I to chcę podkreślić, bo to jest ważne, takie są obecnie konflikty, ich celem nie jest walka o teren, ale o umysły, przynajmniej w początkowej fazie – to z kolei słowa płk Marka Pietrzaka, rzecznika Wojsk Obrony Terytorialnej, jakie padły w rozmowie z Polską Times.

W sieci znajdziemy także sporo komentarzy i głosów, które przekierowują uwagę na los migrantów, który na pewno jest trudny. Ale też trzeba wiedzieć, że znakomita większość tych, którzy przybyli na Białoruś, wiedziała, że płaci za przestępstwo. Bez trudu znajdziemy więc zdjęcia i nagrania opatrzone właściwym dla propagandy komentarzem. Wszystko to ma wzbudzać litość u odbiorcy. Tego rodzaju przekaz niosą dalej najczęściej tak zwane organizacje aktywistyczne, których treści z kolei są dalej kolportowane przez niektóre media. Praktycznie od samego początku przekaz łukaszenkowski niosą w Polsce media antyrządowe i antypaństwowe.

Z kolei bardzo niebezpieczną manipulacją w sieci są preparowane grafiki. Już ponad miesiąc temu z prywatnych profili mediów społecznościowych zostały ściągnięte zdjęcia polskich funkcjonariuszy i żołnierzy. Te zdjęcia, z prywatnych spotkań rodzinnych, wycieczek, zawodów sportowych, zamieszczane nawet przez ich bliskich, są w tej chwili wykorzystywane do potrzeb propagandy. Bardzo groźnej i niebezpiecznej. Twarze bowiem są wycinane z takich wcześniej ściągniętych zdjęć i wstawiane do innych zdjęć, z których zniknęły prawdziwe twarze. Można więc zobaczyć sceny przemocy z udziałem „polskich” funkcjonariuszy czy żołnierzy, które w rzeczywistości nie miały nigdy miejsca.

- Mąż mnie prosił, żebym usunęła lub na razie zrobiła niewidoczny swój profil na Facebooku. Mieliśmy tam wspólne zdjęcia rodzinne. On sam nigdy nie miał żadnego konta, ale ja zamieściłam kilka zdjęć, gdzie widać jego twarz. Powiedział mi, że wszystkim kazano usunąć konta z mediów społecznościowych. Bo ktoś ściąga te zdjęcia i wkleja ich twarze do różnych innych zdjęć. Na razie nie wiem, czy jego twarz gdzieś już nie lata po internecie. Oczywiście na razie schowałam swój profil. Zostawiłam tylko komunikator, żeby mieć kontakt z rodziną i bliskimi. Dla mnie to szok, że takie coś się dzieje – opowiada żona jednego ze strażników granicznych.

- Ja nie mam i nigdy nie miałem żadnego konta w mediach społecznościowych, ale wielu od nas takie ma. A raczej miało. Bo kazano wszystkim pokasować je, albo pousuwać. Ale jeden od nas znalazł swoje zdjęcie gdzieś na jakimś arabskim profilu na Tic Toku. To znaczy, tam była jego twarz, ale nie jego zdjęcie. Akurat słaba przeróbka, widać, że twarz doklejona, a wzięta z jakiejś informacji chyba nawet ze strony internetowej Policji. On wyglądał, jakby szarpał się z kobietą na granicy. Był jakiś filmik szarpiącego się z kobietą mundurowego, a później taka stop klatka i jego twarz powiększona, tylko że w białoruskim mundurze. Ale ludzie przecież nie zwracają uwagi na mundur, bo tam było napisane, że to Polak. Myślę, że tu kasowanie profili niewiele może pomóc. Trochę ograniczy fejki w internecie, ale nie całkowicie – przekazał naszej redakcji jeden z policjantów.

Dlatego tak ważne jest, aby dziś nie kierować się emocjami, a trzeba wręcz zakładać, że takie przekazy w mediach społecznościowych i komentarzach są z gruntu nieprawdziwe. Lepiej zdecydowanie czerpać wiedzę z oficjalnych informacji i komunikatów służb mundurowych, rzeczników prasowych poszczególnych formacji i oczywiście przekazów instytucji państwa polskiego. Prawdziwe informacje przekazuje także większość mediów, choć wiadomo, że nie wszystkie. Część z nich posiłkuje się propagandowymi przekazami służb białoruskich i rosyjskich. Niemniej, media i dziennikarze są narażeni na konsekwencje prawne w związku z publikowaniem nieprawdziwych informacji, więc przynajmniej to częściowo ogranicza je w ewentualnych nieprawdziwych przekazach kierowanych do opinii publicznej.

(Bernard Tymiński/ Foto: Twitter.com/ Stanisław Żaryn)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do