Reklama

Czy to szukanie oszczędności kosztem najsłabszych?

14/05/2020 15:38

Z pytaniem o cięcie kosztów w związku z trudniejszą sytuacją budżetową zwróciła się niedawno do prezydenta Białegostoku radna Agnieszka Rzeszewska. I zrobiła to, ponieważ do radnych zaczęły spływać informacje od pracowników zatrudnionych w placówkach oświatowych, że wkrótce zasilą szeregi bezrobotnych.

Zastój gospodarczy związany z epidemią koronawirusa już daje się we znaki wielu ludziom. Od dłuższego czasu o trudnej sytuacji budżetowej mówią samorządowcy, w tym także prezydent Białegostoku. Choć w jego przypadku to narzekanie na mniejsze dochody słychać było i bez epidemii. W każdym razie jeszcze w ubiegłym roku, kiedy trwały prace nad tegorocznym budżetem miasta, przygotowano go w taki sposób, jakbyśmy mieli początki kryzysu. Na pewno nikt nie był gotowy na kryzys, jaki pojawił się nagle już trzy miesiące później, a którego na pewno nikt się nie spodziewał.

Łatanie dziur budżetowych z pewnością jeszcze nas w Białymstoku dopiero czeka. Ale pewne działania już zostały poczynione. To między innymi wycofanie się z kilku planowanych inwestycji w mieście, choć być może także i zwolnienia pracowników, którzy z jakiegoś powodu uznani chyba zostali za niepotrzebnych. Tak może wynikać z listu, jaki trafił do mediów i radnych od jednego z dozorców białostockich przedszkoli. Mężczyzna skarży się w nim na to, że oszczędności w miejskiej kasie mają się odbywać kosztem redukcji etatów najsłabiej zarabiających.

Prezydent Miasta Białystok szuka oszczędności kosztem pracowników. Planowane są zwolnienia w szkołach, przedszkolach i żłobkach. Zwolnione mają zostać pomoce nauczyciela oraz kadra obsługująca placówki, tj. około 500 osób. W czasach koronawirusa będzie trudniej o znalezienie pracy. Wszyscy wiemy, że wirus ten przyniósł lęk nie tylko o zdrowie ale też i o pracę tj. rośnie bezrobocie. Ja niżej podpisany jestem dozorcą w Białostockim przedszkolu. Jestem wieloletnim pracownikiem. Praca ta jest moim jedynym źródłem utrzymania, nie posiadam innych dochodów. Pracuję na pół etatu i za płacę minimalną, w związku z tym nie mam nawet żadnych szans na zasiłek dla bezrobotnych. Z uwagi na mój wiek (po 50) i problemy z kręgosłupem trudno byłoby mi znaleźć pracę. A daleko mi jeszcze do emerytury. Z uwagi, iż jestem tanią siłą roboczą tak jak inni dozorcy. Nie widzę oszczędności w zwolnieniu nas i podpisaniu umowy z firmą ochroniarską” – napisał mężczyzna.

W ślad za tym listem interpelację złożyła radna Agnieszka Rzeszewska, która pyta między innymi czy skalkulowano efekty takich zwolnień oraz o to, ilu takich mało zarabiających pracowników zostanie zwolnionych i ile Miasto Białystok na takich zwolnieniach oszczędzi – biorąc pod uwagę fakt konieczności ponoszenia kosztów w postaci wypłaty odpraw i odszkodowań.

Likwidacja lub ograniczenie etatów dozorców znacznie zmniejszy zakres usług świadczonych przez tę grupę pracowników. W ich obowiązkach bowiem poza dozorem znajduje się wiele zadań i prac na rzecz przedszkola: dbanie o porządek na posesjach, koszenie trawy, grabienie liści, odśnieżanie, przycinanie drzew i krzewów, również pielęgnacja roślin, dbałość o sprzęt techniczny, naprawy i renowacja sprzętów na placach zabaw w czasie kiedy nie ma dzieci na terenie placówek. Dozorcy dbają o bezpieczeństwo dzieci poprzez wykonywanie swoich codziennych prac. Kto ich zastąpi” – pyta w interpelacji radna Rzeszewska.

Zwraca też uwagę, że zatrudnienie pracowników ochrony do ochrony placówek oświatowych zmusi kierownictwo tych placówek do – albo poszukania kogoś, kto wypełni obowiązki obecnych dozorców – albo rozłożenia tych obowiązków na pozostałych pracowników, co może odbić się na bezpieczeństwie dzieci. Jako, że interpelacja jest zaledwie z minionego poniedziałku, więc prezydent jeszcze się do niej nie ustosunkował.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do