
Prawie godzinę debatowali radni w miniony piątek nad uchwałą planistyczną okolic ulicy Grottgera. Powodów było kilka. Od tego, że wciskać się chce tam deweloper ze swoją inwestycją mieszkaniową, po rzekomą konieczność przebudowy drogi ewakuacyjnej, po wycinkę drzew przy ulicy Parkowej. Czy mieszkańców czeka koszmar inwestycyjny i utrata zieleni?
Radni zdecydowali się na przyjęcie planu miejscowego, ale w większości tak, jak chcieli tego mieszkający na osiedlu Mickiewicza. Emocji w trakcie debaty było bardzo dużo. Nawarstwiło się kilka problemów jednocześnie i poruszanych było wiele wątków. Jednak to co przebijało się najmocniej, to kolejny raz toczona była walka mieszkańców z urzędnikami. Z tymi urzędnikami, którzy przecież mieszkańcom mają służyć.
- Jestem przedstawicielką Grottgera 12 i uważam, że te plany, które przedstawiała nam pani dyrektor są nie do przyjęcia. Są nie do przyjęcia z uwagi na to, że jak zaczęłam mieszkać w listopadzie w 1961 roku, to zapewniano nas mieszkańców, że to będzie oaza zieleni, że będzie to ekskluzywne zagospodarowanie terenu, będą place zabaw dla dzieci, będą dla osób starszych, a w tej chwili okazuje się, że nic nie będzie – mówiła na posiedzeniu Rady Miasta jedna z mieszkanek osiedla Mickiewicza.
- To osiedle powstało w latach 50-tych. Ono nie jest przystosowane do tego, żeby je zapychać, plombować kolejnymi budynkami wielomieszkaniowymi. Tu trzeba poprawiać funkcje tych osiedli, dawać nam przestrzeń życiową, a nie nam ją odbierać – takie słowa również padły na mównicy z ust Piotra Wieczorka, mieszkańca osiedla.
Za mieszkańcami wstawiła się część radnych, która bardzo żywiołowo reagowała na pomysły magistratu wobec tego miejsca i przygotowanych rozwiązań planistycznych. Dość wspomnieć, że jest to już kolejne osiedle, a w zasadzie część obszaru osiedla, w którym urzędnicy podejmują działania wówczas, kiedy ze swoimi inwestycjami planuje się wbić prywatny przedsiębiorca. To wówczas zaczyna się batalia o drzewa, o miejsca postojowe czy w końcu spokój, jaki dotychczas był gwarantowany w miejscu zamieszkania. Budowa i nowe pojazdy, jakie się pojawią po wybudowaniu bloku, zdemolowały już niejedno osiedle mieszkaniowe.
W przypadku ulicy Parkowej, ale i Grottgera ten spokój może być zaburzony. Między innymi z tego powodu, że ma powstać blok oraz parkingi podziemne. To pociąga za sobą kolejne skutki – jak poszerzanie ulic, albo budowę dodatkowych dróg ewakuacyjnych. Ta część Białegostoku posiada już dość szczelną zabudowę i w tej chwili występują tam problemy z parkowaniem, zalewaniem i poruszaniem się pomiędzy poszczególnymi budynkami, w tym użyteczności publicznej.
- Dlaczego po raz kolejny jesteśmy stawiani w sytuacji, kiedy decydujemy o planie, gdy już słyszymy tutaj informację, już trzeba podjąć decyzję, ponieważ jest kwestia jakichś decyzji o warunkach zabudowy? Dlaczego ten plan, albo te plany stawiane są bardzo często w sytuacji, kiedy Rada Miasta stawiana jest w sytuacji niemalże takiego moralnego szantażu? Gdzie albo zgadzamy się na jakąś formę przedstawianą przez urzędników, albo nie, nie będzie planów i wchodzą jakieś inne decyzje o warunki zabudowy? – pytał radny Tomasz Madras.
- Uwaga usunięcia z tej drogi drzew została odrzucona w całości. Co oznacza, że te drzewa w projekcie tego planu pozostały. Są oznaczone zielonymi, grubymi kropkami i oznaczone w legendzie jako drzewa wartościowe, które powinny pozostać. Więc jak najbardziej to, o co prosili mieszkańcy, zostało zrobione – mówiła Agnieszka Rzosińska, szefowa Departamentu Urbanistyki.
Jednak, jak wyjaśniła urzędniczka chwilę później, drzewa można usunąć ze względów sanitarnych lub ze względów bezpieczeństwa, co oznacza, że może ich nie być. A tego mieszkańcy sobie nawet nie chcą wyobrażać. Jak zwracał na sytuację zieleni na ulicy Parkowej radny Wojciech Koronkiewicz, zostawianie furtki urzędnikom w zakresie pozostawiania lub usuwania zieleni skończy się tym, że drzewa zostaną wycięte. Argumentował swoje słowa tym, że w takich sytuacjach, gdzie są stare drzewa, a na Parkowej są stare drzewa, wystarczy informacja od straży pożarnej o potencjalnym zagrożeniu i drzewo ląduje pod piłą motorową.
- Pomimo, że państwo drzewa zabezpieczyli, wycinkę się dopuszcza. Czyli z drzewami możemy się pożegnać. Ktoś, nie wiadomo kto usiądzie i zadecyduje. Znaczy ja wiem kto. Kwestie pożarowe będą rozpatrywane na innym etapie. Czyli na przykład spółdzielnia i straż pożarna twierdzi, że droga pożarowa jest potrzebna, ale ta droga jest pani dyrektor. Ta droga pożarowa jest, a jednocześnie dopuszcza się wycinkę – mówił radny Wojciech Koronkiewicz.
Plany finalnie przyjęto. Tak jak chcieli ich mieszkańcy. Po ostatnim głosowaniu drwali z piłami motorowymi mieszkańcy Parkowej i Grottgera mają nie widzieć – przynajmniej teoretycznie. Czas jednak pokaże czy faktycznie stare, duże drzewa znikną, bo trzeba poszerzać drogę lub budować nową, drugą drogę ewakuacyjną.
Jednak ta sytuacja pokazała kolejny raz, że za mieszkańcami musieli murem stanąć radni, a urzędnicy, którym mieszkańcy płacą za pracę też i niestety kolejny raz, okazali się przeciwnikami tych mieszkańców. Może w tej sytuacji zastanawiać tylko jedno – jak to jest, że tak zwany profesjonalizm urzędników objawia się nieustanną walką z mieszkańcami o niemal każdą decyzję planistyczną?
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie