Ulice nie są już pełne krótkich spódniczek i rozpiętych koszul. Stroje plażowe i kąpielówki także wylądowały w czeluściach szuflad, ale to nie powód, by zaniedbywać własne ciało oraz kondycję fizyczną.
Bakterie właśnie przemieszczają się stadami by zaatakować co bardziej wątłe organizmy. Niemniej nie wszyscy muszą i chcą się bratać z takimi złymi mieszkańcami naszej ziemi. Marcin Szymański codziennie rano, przed pracą, wstaje i biegnie 3 kilometry w jedną stronę i z powrotem. – Mama mówi co rano, żebym się cieplej ubrał, bo zmarznę i będę chory. Ale jak biegnę to mi przecież nie zimno. Nie przeszkadza mi deszcz, bo lubię biegać. Już nie pamiętam kiedy wyszedłem z domu normalnie, zawsze biegiem, bo tak lubię. – Ostatnio dołączył do niego kolega Piotrek. Teraz biegają razem.
Jesienna słota nie przeszkadza także pani Barbarze Sawickiej, która maszeruje popołudniami alejkami parku. Bierze dziarsko swoje kijki w ręce i z koleżanką z bloku przemierzają kilka kilometrów. – Szkoda, że teraz szybciej robi się ciemno. Mogę wyjść dopiero po 17, bo wcześniej pilnuję wnuczki. Długo nie da się chodzić, żeby było jeszcze cokolwiek widać. Ale lubię przejść po parku zwierzynieckim i dalej po lesie, bo to trzyma mnie w dobrej kondycji. Nie rozumiem jak można siedzieć w domu. – Jak nam mówi, męża nie daje się na razie namówić na wspólne wędrówki. Zresztą w ciągu dnia, w okolicy, gdzie spaceruje Pani Barbara, można spotkać wiele innych osób uprawiających nordic walking.
Choć aura nie sprzyja obecnie rowerzystom, to zanim spadną pierwsze śniegi nadal jest ich sporo na naszych ulicach i ścieżkach. Od kilku lat na ulicach Białegostoku widać coraz częściej zapalonych sportowców amatorów, dla których ruch i zdrowy styl życia stał się po prostu pasją.
Komentarze opinie