
Najwyraźniej znów nie było komu pomyśleć zanim ruszyły prace. Podróżni, którzy z bagażami muszą przejść z jednego dworca w Białymstoku na drugi, muszą nie lada się natrudzić. Mimo, że obydwa dworce dzieli około 100 metrów. Dziś to wyprawa przez kilka ulic, skrzyżowań i liczenie na to, że uda się zdążyć przed odjazdem autobusu lub pociągu.
Rozbiórka kładek na dworcu PKP ruszyła w tym roku wczesną wiosną, bo jeszcze w marcu. Te prace były zapowiadane wcześniej i podróżni mogli zakładać, że łatwo nie będzie. No i trzeba powiedzieć, że nie jest. Zresztą od dłuższego czasu w związku z trwającą największą inwestycją kolejową w Białymstoku, poruszanie się w okolicach dworca PKP, jest poniekąd utrudnione. Zwłaszcza dla tych podróżnych, którzy muszą dźwigać ze sobą ciężki bagaż, rower albo wózek dziecięcy.
Wraz z rozbiórką kładek nad torami zniknęły też rampy, którymi można było prowadzić rower, albo ciągnąć walizki na kółkach. Wszystko trzeba było nosić ręcznie. Jeśli ktoś jest młody i silny, to pół biedy. Zdecydowanie gorzej jest tym wszystkim, którzy nie mają już najmłodszego peselu, albo wystarczająco sił, aby przenosić ciężary na większych odległościach.
- Dojście do czynnych peronów nr 3 i 4 będzie zapewnione z obu stron stacji przez drugą kładkę, tę w pobliżu ul. św. Rocha. Od strony budynku dworca kolejowego można też wejść na perony przejściem w poziomie szyn. Taka organizacja ruchu zapewni podróżnym dostęp do pociągów, a wykonawcy kontynuowanie prac – mówił tuż przed rozbiórką jednaj z kładek na dworcu PKP w Białymstoku, Tomasz Łotowski ze spółki PKP PLK.
Prawdziwy jednak problem powstał niedawno. I dotyczy on głównie tych podróżnych, którzy muszą dostać się z bagażami z dworca PKS na dworzec PKP lub odwrotnie. A nawet jeśli ktoś jest bez ciężkich bagaży, tak łatwo nie przejdzie , mimo że obydwa dworce dzieli około 100 metrów tak naprawdę.
- Mógłby ktoś chociaż raz pomyśleć zanim zacznie coś robić. Przez remonty straciłem pół dnia. Przyjechałem do Białegostoku na dworzec PKS i miałem pojechać pociągiem do Warszawy. Miałem kupione bilety i nieco ponad 20 minut na przejście z jednego dworca na drugi, żeby zdążyć z przesiadką. Niestety, dziś to za mało. Bo, żeby z dworca PKS dostać się na dworzec PKP trzeba teraz jechać przez kilka ulic. Nie ma możliwości przejścia. Przez to, że trzeba było pojechać autobusem komunikacji miejskiej, spóźniłem się na pociąg i straciłem pół dnia. Czy naprawdę nie da się jakoś ludziom ułatwić takiej przeprawy pomiędzy dworcami, które są w zasadzie obok siebie? – napisał do naszej redakcji Mariusz.
Na problem zwracają uwagę także mieszkańcy i podróżni w mediach społecznościowych. Kilka dni temu na profilu Rowerowy Białystok, pod postem dotyczącym zmiany sekwencji światła zielonego dla rowerzystów przy ulicy Ojca Pio i Zwierzynieckiej, też jeden z internautów narzekał na komunikację pomiędzy budynkami dworców w Białymstoku.
„Czy Państwo próbuję coś zrobić z masakrą na Kolejowej koło Dworca, gdzie zamkneli wszyscy przejśćia z jednej strony ulicy na drugą, oraz z zamknęciem przejscia nad torami z rampą dla waliz i rowerów? Teraz trzeba robić duże koło i jechać przez skrzyżowanie z Al. Solidarności jakie też jest masakrą bo jest bardzo skomplikowane i też nie wszędzie są rampy na schodach” – pisał tam internauta Siaržuk Holik.
W tej chwili, oprócz kłopotów z poruszaniem się pomiędzy dworcami, w ogóle dojazd do dworca PKS w Białymstoku jest utrudniony. Ma to związek oczywiście z rozpoczętą budową Węzła Intermodalnego. Ulica Bohaterów Monte Cassino i Łomżyńska są zamknięte dla ruchu kołowego, choć da się do dworca dojechać autobusem komunikacji miejskiej. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w związku z prowadzonymi robotami, może to zająć trochę więcej czasu niż normalnie.
Inną sprawą jest przejście do przystanków komunikacji miejskiej znajdujących się po obydwu stronach dworca. Do tej pory, kiedy istniała kładka i rampy, przejście też nie należało do najłatwiejszych, ale teraz jeśli ktoś wysiadł z pociągu i zechce przejść na stronę dworca PKS i stamtąd dostać się na przystanek komunikacji miejskiej, by już dalej pojechać autobusem, to w zasadzie nie ma szans. Identycznie jest też i w drugą stronę. To ogromne utrudnienie dla podróżnych.
Taka sytuacja niestety będzie miała miejsce jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy, choć w przypadku dojazdu do dworca PKS w Białymstoku, to będzie on utrudniony przez najbliższy rok. Podróżni w tym czasie będą musieli jakoś sobie radzić z przedostawaniem się z dworca na dworzec. Zatem widzimy, że kolejny raz nie było za bardzo komu pomyśleć, zanim jeszcze rozpoczęły się prace remontowe, o tym jak ludzie z ciężkimi bagażami przemieszczą się z dworca na dworzec, choć dzieli je tak niewielka odległość.
(Cezarion/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie