
Młodzież przystąpiła do egzaminów i nie było w ich trakcie żadnych zakłóceń. Jednak nauczyciele nadal strajkują i wygląda na to, że jeszcze jakiś czas akcja strajkowa będzie prowadzona. Jak długo? Dziś nikt nie jest w stanie tego powiedzieć. Strona rządowa przekazała ostateczne stanowisko, natomiast niektórzy nauczyciele powoli zaczynają myśleć o przerwaniu strajku.
Okres rozpoczęcia strajku nie był przypadkowy, ponieważ Związek Nauczycielstwa Polskiego wskazywał już wcześniej, że może do niego dojść w najbardziej newralgicznym czasie, jakim są egzaminy. Tak też się stało, jednak egzaminy się odbyły bez żadnych zakłóceń. Jeszcze dzień przed przystąpieniem młodzieży do egzaminów podlaska kurator oświaty zapewniała, że jest wystarczająca liczba pedagogów, którzy zdecydowali się wspomóc młodzież w tym trudnym okresie.
- Kuratorium Oświaty w Białymstoku informuje, że dysponuje wykazem osób, które zadeklarowały wsparcie szkół w przeprowadzeniu egzaminu gimnazjalnego w przypadku, gdyby szkoły miały trudności w tym zakresie. Zainteresowanych dyrektorów szkół prosimy o kontakt – przekazało w specjalnym komunikacie Podlaskie Kuratorium Oświaty w Białymstoku.
- Mam nadzieję, że kolejne dni egzaminu gimnazjalnego, a także egzamin ósmoklasisty oraz matury przebiegną w województwie podlaskim równie sprawnie i spokojnie. Wierzę, że dobro dzieci i rodziców będzie nadrzędne – powiedział wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski do dziennikarzy na specjalnym briefingu prasowym w minioną środę.
Część nauczycieli jednak powoli rozważa rezygnację z akcji strajkowej. Bo o ile są wśród nich zdeterminowani by walczyć o swoje pensje, o tyle też są i tacy, którym nie podobają się wypowiedzi przedstawicieli ZNP, jak też i kolegów lub koleżanek po fachu. Ponadto wielu rodziców nie przyjęło akcji strajkowej pozytywnie i nauczyciele zaczęli odczuwać na własnej skórze niezadowolenie z tym związane, jak też usłyszeli dość sporo gorzkich słów pod swoim adresem. Niektórzy nie są w stanie udźwignąć aż takiego ciężaru krytyki.
- To trochę mnie przerosło. Mieszkam na jednym osiedlu z rodzicami dzieci, które uczę. Popłakałam się, kiedy usłyszałam, co myślą. Może nie rozumieją naszej trudnej sytuacji i tego, że my też chcemy godnie żyć. Z drugiej strony, jak ich posłuchałam to dotarło do mnie, że przecież wiedziałam do jakiej pracy idę i z czym się ona wiąże. Nie chcę mówić, że odczułam hejt, ale niektóre słowa dotknęły mnie mocno, bo pokazywały też tą drugą stronę, jej stanowisko. Co rodzice są winni? Co dzieci są winne? Trochę to chyba poszło nie w tym kierunku co trzeba – mówi naszej redakcji jedna z nauczycielek białostockich szkół, która prosiła o anonimowość.
Kobieta powiedziała, że rozważa zakończenie strajku i powrót do pracy. Jednak obawia się, jak podejdą w związku z tym do niej koledzy i koleżanki z pracy. Mówiła, że sytuacja trochę się skomplikowała, bo w szkołach mało kto wierzył, że rząd nie ulegnie presji, zwłaszcza w roku wyborczym. Stało się jednak inaczej, oprócz tego odbyły się egzaminy, a środowisko nauczycielskie z każdym dniem zyskuje więcej przeciwników niż zwolenników. I z tego, co mówiła, podobnie o zakończeniu strajku, myśli coraz więcej osób zatrudnionych w szkołach.
Oliwy do ognia z pewnością dolała środowa wypowiedź na łamach stacji TVN jednej z nauczycielek z Białegostoku. Bez pardonu stwierdziła, że trzeba zaostrzyć protest. Tyle, że zaostrzenie tego protestu zgodnie z jej pomysłami, nie ma nic wspólnego z dobrem dziecka, ani oświaty. Krótko mówiąc, za taką ostrzejszą formę protestu zapłacą wyłącznie dzieci, którym nie z ich winy odebrana mogłaby zostać możliwość ukończenia szkoły, choć w naukę włożyły dużo pracy.
- Nie dopuścić uczniów, nie klasyfikować ich, nie wydać świadectw kończących szkołę – powiedziała wypowiadająca się dla stacji TVN 24 Iwona Jarocka, strajkująca nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 5 w Białymstoku.
„Brak lekcji, nie wpuścić uczniów na egzaminy,nie klasyfikować,nie wydać świadectw...Przecież nam chodzi tylko o dobro uczniów... Za takie słowa Pani powinna wylecieć z pracy” – komentuje na twitterze Karolina.
„Przez chwilę miałem nadzieję, że to tylko kolejna ustawka tej stacji. Niestety ta Pani naprawdę uczy młodzież w LO!” – skomentował Krzysiek.
„Pani belferka sama sobie zrobila krzywdę. Rozumiem ze to zrozumiala i przyszlosc w szkole jest zamkniętym etapem” – napisał na twitterze Kris.
To tylko niewielka część komentarzy, która nadawała się do zacytowania. Większość opinii odnośnie wypowiedzi białostockiej nauczycielki nie pozostawia wątpliwości, że zwyczajnie nie przemyślała ona wcześniej swojej wypowiedzi. A ten już fakt wystarczy, aby rodzice jeszcze bardziej zastanowili się, czego dzieci są uczone w szkole i jak wychowywane. Tym bardziej, że dzieci nie są winne strajku i nie powinny w żadnym momencie ponosić konsekwencji z tego wynikających.
- Wiem, że wyłamanie się ze strajku teraz nie będzie przez wielu dobrze odebrane. Ale z drugiej strony nie mogę stać po jednej stronie z ludźmi, którzy w taki instrumentalny sposób traktują dzieci i młodzież. Przecież to tak samo, jakby na przykład mama tej nauczycielki nagle znalazła się w szpitalu, a pielęgniarka na to samo nie podawała na przykład leków przeciwbólowych, albo lekarz celowo omijał salę chorych. To jest chore. Bo do szkoły uczeń trafia nie dlatego, że nie ma nic innego do zrobienia, ale dlatego, że musi. Podobnie jest ze szpitalem. Mam dość tego strajku – przekazała inna z nauczycielek, która również nie chciała podawać swoich danych do publicznej wiadomości.
Pierwszy dzień egzaminów poszedł sprawnie w naszym regionie. Jednak nie wiadomo co jeszcze wymyślą strajkujący. Czy zrealizują to, o czym mówiła w wypowiedzi nauczycielka z Białegostoku? Czy może będzie tak, jak przekazują sobie inni nauczyciele sms-ami lub drogą mailową? Pojawił się pomysł, aby nauczyciele w ramach protestu nie wystawiali uczniom ocen końcowych, przez co mogą zostać nieklasyfikowani i w związku z tym nie zostaną wydane im świadectwa. Czy tak się stanie, przekonamy się zapewne już za kilka dni.
Na razie wojewoda podlaski i podlaska kurator oświaty przekazali podziękowania wszystkim nauczycielom oraz pedagogom, którzy pomogli w sprawnym przeprowadzeniu egzaminów. Czwartek będzie kolejnym dniem, w którym rodzice i uczniowie będą żyć w niepewności, czy uda się tak samo jak dzień wcześniej przejść egzaminy końcowe. Z danych podlaskiego kuratorium oświaty wynika, że w naszym regionie w minioną środę strajkowali nauczyciele w 255 szkołach i przedszkolach.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie