Starszych ludzi nadal można nabierać metodą „na wnuczka”. Mimo licznych apeli policji i mediów kolejne osoby tracą oszczędności życia. Gdyby nie czujność pracownicy banku kolejna starsza pani padłaby ofiarą oszusta.
Najczęściej zaczyna się od telefonu, w którym pada prośba o szybką pożyczkę. Dzwoni wnuczek lub wnuczka, niekiedy dalszy członek rodziny. Po odbiór pożyczki już przychodzi rzekomy przyjaciel lub osoba wskazana przez rozmówcę. Zawsze sprawa jest nagła, wydatek konieczny i niemożność osobistego przybycia po pieniądze. Starsi ludzie ulegają takim przekonującym słowom i wielu z nich w konsekwencji powierza swoje oszczędności w ręce oszustów. Rzadziej zdarza się prośba o szybką wpłatę na konto rzekomego członka rodziny.
Do trzech takich właśnie zdarzeń doszło w ciągu kilku ostatnich dni w Białymstoku i Łomży. Jedna z dwóch mieszkających w Białymstoku pokrzywdzonych – 81-latka - przekazała 7 tysięcy złotych osobie, która w zastępstwie za jej wnuczka przyszła po odbiór pieniędzy. Natomiast druga – 77-latka – przelała na wskazane konto siostrzeńca 20 tysięcy złotych. Obie kobiety straciły swoje oszczędności. Ostatnia ofiara uniknęła kłopotów dzięki czujnej pracownicy banku, która po wysłuchaniu historii mieszkanki Łomży nakłoniła ją do weryfikacji prośby. Okazało się, że dzwoniący członek rodziny w istocie nie telefonował i nie potrzebował żadnych pieniędzy.
Teraz oszusta szukają policjanci i ponownie apelują o rozwagę i ostrożność. W takich sytuacjach najlepiej jest zadzwonić do rzekomego członka rodziny i potwierdzić prośbę oraz nie otwierać drzwi osobom nieznajomym.
Komentarze opinie