
Trudno powiedzieć, jaki koncept przyświeca obecnie prezydentowi Białegostoku. Chce on podzielić się pieniędzmi z poszkodowanymi na Pomorzu i w tym samym czasie chce odebrać mieszkańcom Białegostoku niecały milion złotych. Bo o ile pomoc mieszkającym na Pomorzu nie jest trudno zrozumieć, to odbieranie własnym mieszkańcom trzykrotności tej pomocy już zrozumieć się zwyczajnie nie da.
Dziś radni będą debatować na temat pomocy, która ma trafić do mieszkańców poszkodowanych terenów z Pomorza. Konkretnie chodzi o dwie gminy Czersk i Sośno. Prezydent Białegostoku wystąpił z inicjatywą przekazania tam 300 tysięcy złotych. I jak już wcześniej ustaliliśmy, z tym zgadzają się radni. Jest to sprawa oczywista, że w sytuacjach kryzysowych powinno się sobie podawać ręce. Szczególnie samorządy powinny być solidarne w takich momentach.
- Uważam, że w ramach samorządowej solidarności powinniśmy wesprzeć najbardziej poszkodowane gminy. To gest wynikający z poczucia wspólnoty i empatii. Pomóżmy im tak, jak w 2010 roku Białystok pomagał takim miastom jak Sandomierz i Racibórz– powiedział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Dlatego zupełnie inny rodzaj aktywności prezydenta jest kompletnie niezrozumiały, ani dla radnych, ani dla mieszkańców Białegostoku, ani dla nikogo, kto zetknął się z tym zagadnieniem. Chodzi o Miejski Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, że Tadeusz Truskolaski z jakichś powodów nie pała chęcią do tego stowarzyszenia i od kilku lat utrudnia wręcz jego działanie. MOSP przez długi czas był pozbawiony dotacji na działalność sportową, przeszedł także z prezydentem drogę sądową o tereny, na których ćwiczą steki młodych piłkarzy – wygraną, były także i mniejsze kłody rzucane pod nogi w różnym czasie i w różnych miejscach.
Teraz wydaje się, że prezydent poszedł o krok za daleko. Chce bowiem zrezygnować z pieniędzy na remont i modernizację jedynych w Białymstoku pełnowymiarowych boisk. Ministerstwo Sportu zdecydowało się przyznać 850 tys. złotych na ten cel. Warunkiem jest jednak posiadanie wkładu własnego. I dlatego też radni zapisali w tegorocznym budżecie 700 tys. złotych, żeby dało się posiadać wkład własny i także odnowić cały kompleks sportowy. Tym bardziej, że nie jest to teren prywatny, tylko miejski i wszelkie inwestycje poczynione na tym obiekcie pozostaną własnością miasta. Ale być może prezydent tego nie rozumie.
- Gdybyśmy prosili o pomoc w utrzymaniu, to rozumiałbym stanowisko Prezydenta. Ale my przecież inwestujemy w teren należący do miasta. Chcemy utwardzić drogę i parking, postawić piłkołapy za bramkami. Pół biedy jeśli piłka poleci w stronę rzeki Białki, ale jeśli ktoś kopnie mocniej i spadnie na samochód jadący ulicą Świętokrzyską? Czy prezydentowi nie powinno zależeć na bezpieczeństwie białostoczan? – żalił się przed kilkoma dniami radnemu Wojciechowi Koronkiewiczowi wiceprezes MOSP, Krzysztof Nowakowski.
I on i inni nie mogą się nadziwić, że prezydent Białegostoku posunął się do tego, żeby zaszkodzić dzieciom. Bo nie działaczom Stowarzyszenia, ale dzieciom, które tam regularnie trenują. Z racji na to, że na żadne pieniądze od Miasta Białystok liczyć nie można, MOSP zwrócił się o pomoc do ministerstwa sportu. I tam nie było żadnych problemów z uzyskaniem zgody na przydzielenie dotacji. Problem jest na miejscu i w zasadzie wyłącznie w osobie prezydenta. Nie chce on wykonać uchwały podjętej przez Radę Miasta, choć to może być podstawą do poważniejszych dla prezydenta konsekwencji. Najbardziej dziwi jednak to, że prezydent już kilka miesięcy temu wysłał pismo do ministerstwa sportu, z którego wynikało, że Białystok nie przyjmie 850 tysięcy złotych na modernizację Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego. Przeszkodą w tym ma być zawarta umowa w 2004 roku. Zdaniem prezydenta oddano w nieodpłatne użyczenie na czas nieokreślony wskazaną nieruchomość, czyli teren, na którym są boiska i szatnie, zaś biorący zobowiązał się do ponoszenia wszelkich świadczeń związanych z przedmiotem użyczenia.
- Pan prezydent niech najpierw zobaczy co jest w tej umowie. Jest tam wyraźnie napisane, że MOSP zobowiązuje się utrzymać infrastrukturę i cały kompleks sportowy. Ani słowem nie ma w tej umowie, że nie możemy ubiegać się, tak jak inne kluby, o środki na remonty obiektów miejskich. Przecież to wszystko należy do Miasta Białystok, do tych dzieci, które tam ćwiczą. Nasze stowarzyszenie wyłącznie zarządza i dba o to co tam jest. Niech pan prezydent przyjdzie i zobaczy w jakim stanie są nasze boiska, a w jakim stanie są na przykład miejskie boiska Piasta przy Elewatorskiej. Prezydent powinien się cieszyć, że ma tak dobrze utrzymaną bazę. I chyba logiczne, że od czasu do czasu potrzebne są nakłady na remonty, bo wszystko się zużywa. Trzeba odnowić, poprawić, odmalować, żeby obiekt nie stwarzał zagrożenia. Przecież my prowadzimy zajęcia dla dzieci, a nie dla siebie. To co ma MOSP należy do wszystkich mieszkańców – wyjaśniał naszej redakcji jeszcze w czerwcu tego roku Krzysztof Nowakowski.
- Dostajemy telefony z Ministerstwa z pytaniem „Co się tam u Was dzieje?” W Warszawie tego kompletnie nie rozumieją, że ktoś rezygnuje z takiej dotacji – mówił z kolei prezes MOSP Stanisław Bańkowski radnemu Koronkiewiczowi.
Radny, zresztą podobnie jak i inni z radni, będą na pewno działać w tej sprawie. Bo nie do pomyślenia jest, że może przepaść 850 tysięcy złotych z powodu uporu jednego człowieka – w tym przypadku prezydenta Białegostoku. Zamiast porozmawiać z władzami Stowarzyszenia i znaleźć kompromis, aby pozyskać pieniądze na remont i modernizację miejskich obiektów sportowych, upiera się żeby tych pieniędzy w zasadzie nie przyjąć. Wygląda to tak, jakby prezydent Truskolaski w ogóle nie był zainteresowany potrzebami najmłodszych sportowmów z własnego miasta.
- Bardzo prosimy radnych o pomoc, bo za chwilę Ministerstwo te obiecane pieniądze przekazać może komu innemu. Chętnych jest wielu i naprawdę nie rozumiemy, dlaczego nie możemy zainwestować ich u nas? – mówi prezes Bańkowski.
Wygląda na to, że filantropijne zapędy prezydenta Tadeusza Truskolaskiego są obliczone wyłącznie na poklask w Polsce. Mieszkańców można potraktować po macoszemu. Dość wspomnieć, że po nawałnicach w naszym mieście, białostoczanom pomocy żadnej nie zaoferował. Wręcz stwierdził, że straty są niewielkie. Zdecydował się za to pomóc tym poszkodowanym w województwie kujawsko-pomorskim. Teraz dochodzi jeszcze sprawa jedynych w Białymstoku pełnowymiarowych boisk, które za chwilę mogą przestać być boiskami. Co się stanie z terenem? Będą tam bloki tak lubiane przez naszego włodarza? Czy może nowa asfaltowa aleja na trzy pasy ruchu?
Rodzice ponad pół tysiąca dzieci, które regularnie chodzą za zajęcia sportowe do Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego i reprezentują nasze miasto na zawodach, nie szczędzą słów krytyki pod adresem władz Białegostoku. Coraz głośniej krytykuje prezydenta także ministerstwo sportu, a teraz coraz głośniej zaczynają mówić o tym jeszcze i radni.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: JacentyKasi)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie