Reklama

Głupie tłumaczenia z głupiego zachowania

05/08/2017 15:36

Gdyby nie została popełniona głupia rzecz, nie trzeba by było dziś głupio się tłumaczyć. Niestety, kolejny raz mamy do czynienia z tłumaczeniami dwóch prezydentów z czegoś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. A zaczęło się od tego, że kibice widzieli na wyjazdowym meczu w Kielcach zastępcę prezydenta i jego służbową limuzynę.

Dziś urząd miejski w Kielcach w cudowny sposób odzyskał pamięć, jakiej nie posiadał jeszcze kilka dni po meczu Korony z białostocką Jagiellonią. W zasadzie pamięć odzyskał prezydent Kielc, który przypomniał nagle, że miał okazję widzieć się z zastępcą prezydenta Białegostoku – Rafałem Rudnickim na początku maja tego roku. Takiej pamięci nie miał prezydent, ani jego rzecznik prasowa zaledwie kilka dni po meczu. Naszej redakcji odpisano wręcz błyskawicznie, bo jeszcze tego samego dnia, czyli 10 maja 2017 roku, zaledwie pięć dni po rzekomym spotkaniu Rafała Rudnickiego z prezydentem Kielc.

- W kalendarzu P. Prezydenta W. Lubawskiego nie ma takiego spotkania. Natomiast nie wykluczam, że P. Prezydent Rudnicki mógł się spotykać z przedstawicielami którejś z kieleckich spółek lub instytucji albo radnymi – informowała wówczas Anna Ciulęba rzecznik prasowa prezydenta Kielc.

Rzecznik prasowa prezydenta Białegostoku za to dla odmiany dość długo nie była w stanie ustalić w jakim celu pojechał jej przełożony do Kielc i w jakiej sprawie się spotykał tam z kimkolwiek. Także radny Wojciech Koronkiewicz, który zwracał się z interpelacją w tej sprawie, musiał czekać nieco ponad dwa tygodnie. To może dziwić, bo skoro zastępca prezydenta pojechał służbową limuzyną w celach służbowych do Kielc, to można zakładać, że raczej wiedział po co i do kogo jedzie. Tak samo powinien o tym wiedzieć jego przełożony. Ustalanie faktów z wyjazdu jednak trochę trwało.

W międzyczasie pamięć odzyskał prezydent Kielc, ale tylko częściowo. Bo nagle przypomniał sobie, że z zastępcą prezydenta Białegostoku rozmawiał. Mimo, że nie miał zapisanego takiego spotkania w swoim kalendarzu. Okazało się, że panowie rozmawiali o sprowadzeniu wystawy z Kielc do Białegostoku, której głównym bohaterem miał być brak marszałka Józefa Piłsudskiego – Bronisław. Z tym, że zastępca prezydenta mówił po przyjeździe z Kielc, że jeździł tam w sprawie jeszcze koncertu, który miałby się odbyć w Białymstoku jeszcze w lipcu tego roku. Lipiec się kończy… a koncertu nie ma. Nie ma także żadnych zapowiedzi tego koncertu. Skąd o tym wiemy? Z odpowiedzi na interpelację radnego Koronkiewicza.

- W dniu 5 maja 2017 roku Zastępca Miasta Pan Rafał Rudnicki korzystał z samochodu służbowego i kierowcy celem odbycia podróży służbowej do Kielc. W trakcie wyjazdu zajmował się sprawami organizacyjnymi związanymi z wystawą i koncertem planowanym na lipiec bieżącego roku – odpowiadał radnemu inny z zastępców Tadeusza Truskolaskiego – Adam Poliński.

Ale skoro zastępca prezydenta był jeszcze na meczu, a kielecki magistrat, ani właściwie władze kieleckiej Korony nic o tym nie wiedziały, pojawiło się pytanie, co tam robił, skoro pojechał do Kielc w sprawie koncertu i wystawy. Zatem dowiedzieliśmy się, że wyjeżdżanie na mecze Jagiellonii leży w obowiązkach służbowych zastępcy prezydenta odpowiedzialnego za sport, którym jest Rafał Rudnicki. Bo musi on osobiście nadzorować czy realizowana jest właściwie promocja poprzez sport, na którą Jagiellonia Białystok otrzymuje z budżetu miasta dość spore środki.

- Zastępca Prezydenta był obecny także na meczu, z racji tego, iż odpowiada w Urzędzie Miejskim za Departament Kultury, Promocji i Sportu, który przekazuje środki na promocję Miasta prowadzoną m. in. przez Jagiellonię Białystok – odpisuje radnemu Koronkiewiczowi Adam Poliński.

Takie tłumaczenie skłania nas do zadawania kolejnych pytań. Między innymi o to, dlaczego zastępcy prezydenta nie ma podczas innych meczów Jagiellonii – zarówno wyjazdowych, jak i rozgrywanych na miejscu i dlaczego nie wyjeżdża za każdym razem, kiedy promocja Białegostoku odbywa się poprzez występy teatralne, taneczne, muzyczne, filmowe i inne? No i oczywiście w jaki sposób nadzoruje właściwe wykorzystanie pieniędzy z promocji, co można ocenić praktycznie poprzez relację w telewizji? Przypominamy, że właśnie chodzi o to czy w trakcie relacji telewizyjnych prezentowane jest logo Wschodzący Białystok, a także czy na zdjęciach i fotorelacjach w internecie lub prasie widać owo logo? Czyżby Rafał Rudnicki osobiście nadzorował pracę wszystkich operatorów i fotografów będących na miejscu? Jeśli tak, to prezydent powinien mu podnieść wysokość wynagrodzenia, bo to zadanie dla przeciętnego człowieka jest zupełnie niewykonalne.

Tymczasem prezydent Truskolaski próbuje tłumaczyć, że wyjeżdżanie na mecze Jagiellonii jest obowiązkiem jego zastępcy. I jeśli tak to faktycznie wygląda, to może się okazać, że taniej będzie nie promować się poprzez sport w ogóle. Bo nadzór może przewyższyć koszty promocji. Niedawno przecież Jagiellonia wyjeżdżała poza granice Polski, kiedy rozgrywane były mecze w Lidze Europy. Być może dla oszczędności kieszeni białostoczan więcej już nie pojedzie, bo odpadła po ostatnim meczu, akurat rozgrywanym na własnym boisku.

- Rudnicki na stadionie w Białymstoku się nie pokazuje już od długiego czasu. Na meczach wyjazdowych też go nie ma. Nie ma czego tłumaczyć. Po prostu jest przez kibiców bardzo nielubiany. I gdyby przyszedł na stadion, to byśmy go odpowiednio przywitali, tak że odechciałoby mu się wszelkich meczów. Niech od Jagiellonii i kibiców trzyma się jak najdalej – komentuje nam jedna z osób ze środowisk kibicowskich.

Podobnych głosów jest znacznie więcej. Jednak prezydent nie decyduje się na zmianę zastępcy nadzorującego sport. Pozostały tylko głupie tłumaczenia po wyjazdowym meczu do Kielc. Bo mądre byłyby takie, że skoro już zastępca prezydenta był widziany na stadionie oraz jego służbowa limuzyna, można było obciążyć kosztami wyjazdu zastępcę i to by wszyscy zrozumieli oraz uszanowali. Tym bardziej, że syn prezydenta jest mocno uczulony na korzystanie ze służbowych limuzyn. Składał nawet zawiadomienie do prokuratury w takiej sprawie, kiedy w Białymstoku limuzyną podróżował Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik MON.

- Z głupich rzeczy trzeba głupio się tłumaczyć, tyle mogę powiedzieć. Rudnicki mógł jak każdy zapłacić za bilet na mecz i pojechać tak samo, jak reszta kibiców. Nikt by wtedy się nie śmiał. Możliwe, że odzyskałby nawet część szacunku, który stracił po tym, jak uwalił projekt muzeum Jagiellonii na stadionie – dodaje nasz rozmówca.

Ocenę tego stanu rzeczy pozostawimy czytelnikom. Jedna rzecz tylko cieszy w tej sytuacji – odzyskanie pamięci przez prezydenta Kielc, który po długim czasie przypomniał sobie o spotkaniu, którego zupełnie nie kojarzono w kieleckim magistracie pięć dni po meczu. Dobre i to.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do