Na blisko dwie godziny została zablokowana praca białostockiej komendy policji. Anonimowy rozmówca powiedział dyżurnemu przez telefon, że w budynku znajduje się bomba. Mundurowi szybko namierzyli dzwoniącego, który po zatrzymaniu miał ponad 2,5 promila alkoholu we krwi.
Na szczęście alarm okazał się fałszywy. Nie zmienia to faktu, że w takich przypadkach nie można lekceważyć żadnej informacji, dlatego policjanci błyskawicznie przystąpili do ewakuacji pracowników komendy oraz sąsiednich budynków. Sprowadzono psy specjalnie wyszkolone do szukania materiałów wybuchowych, kiedy inni mundurowi próbowali namierzyć skąd wykonano telefon.
Wystarczyły dwie godziny od momentu odebrania telefonu przez dyżurnego Komendy Miejskiej, a policjanci byli w stanie sprowadzić do aresztu 53 – letniego mieszkańca Białegostoku. Mężczyzna był pijany. Badanie alkomatem wskazało ponad 2,5 promila alkoholu we krwi. Zatrzymany tłumaczył się, że nic nie wie, nie pamięta i w ogóle nie wie o co chodzi. W areszcie wytrzeźwieje jeszcze bardziej, kiedy zrozumie jaka kara grozi mu za taki fałszywy alarm. Prokurator może zażądać nawet do 8 lat pozbawienia wolności oraz pokrycia kosztów akcji ewakuacyjnej.
Każda informacja o podłożeniu ładunku wybuchowego traktowana jest poważnie. Sprawcy żartów tego rodzaju nie pozostaną anonimowi i zanim ktokolwiek zdecyduje się na głupi telefon powinien zastanowić się nad konsekwencjami karnymi.
Komentarze opinie