Reklama

Inspektorat budowlany z jakiegoś powodu woli wejść w buty dewelopera

05/05/2018 15:38

Niejednokrotnie opisujemy na naszych łamach patologie urzędnicze. Jednak to, co wpadło nam w ręce ostatnio, przekracza wszystkie do tej pory opisywane dziwne działania różnych urzędów razem wziętych. Okazało się, że niedawno Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego chcąc posprzątać bałagan, którego narobił nierzetelny deweloper, występował w jego imieniu.

Aby zrozumieć, to co dzieje się już od kilku lat w sprawie jednej inwestycji, przedstawimy ją w skrócie. Choć ma ona wiele wątków, skupimy się na najważniejszych. Wówczas każdy będzie w stanie zrozumieć jak kuriozalne decyzje wychodzą z urzędu, który ma przecież działać w oparciu o przepisy prawa i pilnować, aby inwestycje budowlane były zgodnie z prawem realizowane.

Sprawa wygląda tak, że kilka lat temu na jednej z działek przy zbiegu ulic Zwierzynieckiej i Hożej, deweloper postanowił wybudować szeregówki z zamiarem ich sprzedaży i zarobku. Rozpoczął prace budowlane, które od samego niemal początku w ogóle nie powinny mieć miejsca. Po pierwsze, inwestycja jest zlokalizowana zbyt blisko istniejącej zabudowy. Po drugie, zawierała błędy w dokumentacji projektowej. Po trzecie, projekt budowlany był niezgodny z obowiązującymi przepisami prawa. Mimo to, inspektor budowlany wydawał kolejne decyzje sankcjonujące postępowanie dewelopera. Do czasu.

Jeżeli docieplenie zewnętrzne takiej ściany styropianowej jest nierozprzestrzeniające ognia to przy projektowaniu budynku na sąsiedniej działce należy zachować z uwagi na bezpieczeństwo pożarowe odległość pomiędzy ścianami zewnętrznymi tych budynków co najmniej 8 m lub doprowadzić do wymiany docieplenia ściany oddzielenia przeciwpożarowego na niepalną wełnę mineralną, co umożliwiałoby lokalizację projektowanego budynku z oknami w odległości 4 m od granicy działki” – czytamy w piśmie jeszcze z wiosny 2016 roku podpisanym przez Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.

Problem polega na tym, że budynek sąsiedni, który stoi w tym samym miejscu już ponad 20 lat, znajduje się w odległości zaledwie 3 metrów od inwestycji, którą rozpoczął deweloper. Przecież właściciel nie przeniesie go ręcznie ani dźwigiem, aby powstająca dopiero zabudowa mogła być prowadzona w sposób nie zagrażający bezpieczeństwu domu, który znajdował się tam na długo wcześniej, zanim deweloper zaczął ze swoimi szeregówkami. Budowa szła zatem dalej.

W międzyczasie inspektor budowlany wydał decyzję nakazującą nie deweloperowi, ale właścicielowi sąsiedniego domu wymianę okna na przeciwpożarowe i domagał się jeszcze atestów, potwierdzeń i wszystkiego innego, że okno na pewno jest przeciwpożarowe. Nałożył karę na właściciela sąsiedniego domu za to, że deweloper podczas prac uszkodził mur graniczny należący oczywiście do właściciela sąsiedniego domu, zamiast na tego, kto mur uszkodził. Żeby było jeszcze ciekawiej, działania Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego przyklepywał jak leci jeszcze Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.

W efekcie tych wszystkich działań, powstała zabudowa szeregowa, ludzie kupili mieszkania, wprowadzili się do niej i… teraz mają duży problem. Ale oni uważają, że problemem jest sąsiad, który jest konfliktowy. Z tym, że to deweloper sprzedał im mieszkania wybudowane niezgodnie z przepisami prawa, a teraz to oni, bo są właścicielami, zostali z w zasadzie masą niedociągnięć i błędów, których naprawienie leży już tylko wyłącznie po ich stronie. Deweloper tymczasem, dzięki decyzjom inspektorów nadzoru budowlanego, może spokojnie realizować podobne lub inne inwestycje gdzie indziej. On w zasadzie problemu już nie ma.

A problem realnie pozostał, ponieważ ludzie mieszkający w domu, który stoi w jednym i tym samym miejscu od ponad 20 lat, przez wybudowane szeregówki ponieśli koszty. Między innymi na wymianę okna, naprawę muru, ekspertyzy na własny koszt, a teraz mają jeszcze kłopot z odprowadzaniem ścieków i całą masę innych, wątpliwych atrakcji. Walczą przed sądami o to, żeby mogli normalnie żyć jak do tej pory i żeby sąsiednia, szeregowa zabudowa została doprowadzona do stanu zgodnego z prawem.

- Mamy kolejny gejzer twórczości PINB. Wojewódzki Sąd Administracyjny prawomocnym wyrokiem uchylił wszystkie decyzje PINB i WINB zatwierdzające nielegalne okna i ścianę ppoż. ze styropianu w szeregówce. Teraz PINB wymyślił sobie więc jeszcze, że zwróci się o zgodę na odstępstwo od przepisów do Ministra Infrastruktury – mówi naszej redakcji pan Cezary właściciel domu sąsiadującego z szeregówkami.

Wychodzi więc na to, że własne niedociągnięcia i błędy urzędnicy z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego postanowili „naprawić” decyzją ministra. To on miał zatwierdzić samowolę budowlaną oraz niezgodność z przepisami prawa budowlanego. Jeszcze w styczniu na biurko Ministra Inwestycji i Rozwoju wpłynęło pismo z białostockiego urzędu, który prosił o zgodę na odstępstwo od przepisów odnośnie warunków technicznych dla budynków już powstałych.

„(…) informuję, że zgodnie z art. 9 ust. 3 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane, wniosek do ministra w sprawie upoważnienia do udzielenia zgody na odstępstwo składa organ administracji architektoniczno-budowlanej przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę. Z treści wniosku Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Białymstoku z dnia 24 stycznia 2018 r. wynika, że przedmiotowe odstępstwo dotyczy robót, które zostały już wykonane w przedmiotowym budynku, niezgodnie z ww. przepisami rozporządzenia” – czytamy w piśmie z ministerstwa skierowanym do inspektora nadzoru budowlanego w Białymstoku.

To jednak nie wszystko. Okazuje się bowiem, że z takim wnioskiem białostocki inspektorat nadzoru budowlanego w ogóle nie miał prawa wystąpić. Mógł to zrobić tylko i wyłącznie inwestor, czyli deweloper, który nie budował zgodnie z przepisami prawa budowlanego. W tej sytuacji wejście w jego rolę przez inspektorat nadzoru jest co najmniej dziwne, a przesadą nie będzie stwierdzić, że nawet i kuriozalne.

Kiedy nie udała się sztuka wejścia w rolę dewelopera przez inspektora budowlanego, którego podstawowym zadaniem jest pilnowanie, aby inwestycje budowlane realizowane były zgodnie z prawem, postanowił sam zwolnić obecnych właścicieli z obowiązku doprowadzenia szeregówek do stanu zgodnego z prawem budowlanym. Co do zasady – słusznie, bo to nie ci ludzie sknocili budowę. Nie powinni odpowiadać za błędy dewelopera. Ale są jeszcze poszkodowani właściciele sąsiedniego domu. Tyle, że już nad nimi inspektor nie miał litości. Zbył ich wydając decyzję sankcjonującą samowolę budowlaną i niezgodność z przepisami prawa budowlanego. I mając przy okazji za nic prawomocny wyrok sądu, który rozstrzygnął tę sprawę około roku temu.

Właściciele domu, który po prostu sobie stoi w tym samym miejscu ponad 20 lat, znów muszą odwoływać się od takiego rozstrzygnięcia do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który już raz stanął po stronie powiatowego. Sprawa prawdopodobnie skończy się w sądzie, ale być może nie tylko administracyjnym, bo karnym. Jeśli urząd wciela się w rolę dewelopera i zatwierdza samodzielnie popełnione przez niego złamanie prawa budowlanego i samowolę budowlaną, to być może sprawa ma zwyczajnie drugie dno.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do