
Przed tym meczem pytaliśmy o formę żółto-czerwonych po reprezentacyjnej przerwie mając nadzieję, że w Poznaniu ekipa Adriana Siemieńca wywalczy dobry wynik. Odpowiedzią jest druzgocąca przegrana 0:5 z Lechem i bardzo słaba forma zademonstrowana przez Jagiellończyków. Jeżeli pomeczowe statystyki pokazują, że Duma Podlasia nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę rywali i tylko jeden niecelny to naprawdę trudno być optymistą.
Jagiellonia nie była faworytem przed sobotnim meczem w Poznaniu, ale nawet najwięksi pesymiści nie spodziewali się pogromu 0:5! Mecz był naprawdę jednostronny, a Lech zdominował żółto-czerwonych. Wprawdzie w 15 minucie kilkuset kibiców żółto-czerwonych obecnych na Bułgarskiej krzyknęło z radości, kiedy Jesus Imaz po podaniu Miki Villara skierował piłkę głową do bramki Lecha, ale sędzia Daniel Stefański nie uznał gola odgwizdując spalonego. Niestety pod bramką Jagiellonii też sporo się działo, a defensywa okazała się tak samo dziurawa jak w ostatnich meczach ligowych i pucharowych. Lech gościł na połowie Jagiellonii stosując wysoki i skuteczny pressing. W 25 minucie białostoczanie stracili piłkę, przejął ją Joel Pereira podał do Afonso Sousy, a ten wykorzystał zagapienie defensywy żółto-czerwonych i bez żadnej przeszkody rywali strzałem z dystansu pokonał Maksymiliana Stryjka. Kilka minut przed przerwą żółto-czerwoni, którzy ciągle byli w defensywie i nie mieli pomysłu na powstrzymanie rywali, dostali kolejne dwa ciosy. Najpierw przed polem karnym doszło do kontaktu Adriana Diegueza z Ishakiem. Po starciu w powietrzu obaj zawodnicy upadli. Stefański najpierw podyktował wolny dla żółto-czerwonych, ale został wezwany przez VAR. Po analizie zmienił zdanie i przyznał wolnego gospodarzom, a Diegueza wyrzucił z boiska. Niestety - z tego właśnie rzutu wolnego Dino Hotić bezpośrednim strzałem pokonał Stryjka. 2:0!
Po przerwie było już tylko gorzej: grająca w osłabieniu Jagiellonia kompletnie spasowała. I o ile nie da się odmówić graczom z Podlasia ambicji to już sił, szybkości, dokładności i kreatywności niestety już tak. Gospodarze robili pod bramką Jagiellonii co chcieli tworząc kolejne sytuacje podbramkowe. Największym zagrożeniem był Ishak, który kilka razy groźnie strzelał na bramkę Stryjka. Raz nawet trafił, ale sędzia gola nie uznał z powodu spalonego. W końcówce meczu opadający z sił żółto-czerwoni zaczęli popełniać błędy. Po jednym z nich w 81 minucie rzut karny po zagraniu ręką Michala Sacka wykorzystał Filip Szymczak. Zaraz potem na listę strzelców wpisał się Ali Gholizadeh, a dzieła zniszczenia dopełnił Filip Jagiełło w doliczonym czasie gry.
Jagiellonia w Poznaniu pokazała, że niestety dalej ma kolosalne problemy z obroną i wyjątkowo łatwo traci gole. Bez formy są też dwaj snajperzy Jesus Imaz i Nene, a zespół nadal nie może złapać właściwego rytmu gry. Porażka po kilkunastu dniach odpoczynku to sygnał, że kryzys wcale się nie skończył. Adrian Siemieniec ma się nad czym zastanawiać, bo jego zespół ma przed sobą mecz u siebie z Lechią Gdańsk (21.09) oraz wyjazdowe z Motorem Lublin (25.09) i Piastem Gliwice (29.09). A potem (3 października) Jagę czeka wyjazd na do Kopenhagi na pierwszą z serii spotkań w Lidze Konferencji. Z formą z Poznania trudno być optymistą.
- Ciężko jest powiedzieć coś mądrego po takim meczu, w którym przegrywa się w takim rozmiarze. Scenariusz spotkania był jaki był, ale nie chciałbym sprowadzać rozmiarów porażki i samej porażki do czerwonej kartki czy jakiegoś splotu okoliczności w tym starciu, który był na naszą niekorzyść. Na gorąco trudno jest to wytłumaczyć w racjonalny sposób. Jesteśmy bardzo rozczarowani. Martwi to, że tracimy pięć goli, bo to jest sytuacja, która bardzo martwi. Cały poprzedni rok, również dla mnie jako trenera, to było pasmo nieustających sukcesów. Można powiedzieć, że czego nie zrobiliśmy czy dotknęliśmy wszystko układało się po naszej myśli. Dzisiaj... Taka jest piłka i sport. Wiele rzeczy nie układa się nam idealnie. To już jest za nami, nie zmienimy tego. Musimy patrzeć przed siebie i od poniedziałku zacząć przygotowania do meczu domowego z Lechią. Nasza najważniejsza odpowiedź to ta na boisku. Czego bym nie powiedział na konferencji, to i tak kluczowe jest to, co zrobimy w sobotnim meczu. Musimy się do tego bardzo dobrze przygotować, zarówno pod względem piłkarskim, fizycznym jak i mentalnym. Od poniedziałku musimy przygotowywać się do meczu z Lechią - mówił po meczu trener Siemieniec.
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 5:0 (2:0). Bramki: Afonso Sousa 25, Dino Hotić 41, Filip Szymczak 81-karny, Ali Gholizadeh 87, Filip Jagiełło 90. Czerwona kartka: Adrián Diéguez (38, Jagiellonia). Żółte kartki: Milić (Lech), Nené, Pululu, Haliti (Jagiellonia). Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 32 365.
Lech: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Alex Douglas, Antonio Milić, Michał Gurgul - Dino Hotić (75 Ali Gholizadeh), Radosław Murawski, Antoni Kozubal (83 Stjepan Lončar), Afonso Sousa (61 Filip Jagiełło), Bryan Fiabema (61 Patrik Wålemark) - Mikael Ishak (75 Filip Szymczak).
Jagiellonia: Maksymilian Stryjek - Michal Sáček, Mateusz Skrzypczak, Adrián Diéguez, João Moutinho - Miki Villar (61 Alan Rybak), Taras Romanczuk, Nené (61 Lamine Diaby-Fadiga), Marcin Listkowski (46 Jetmir Haliti) - Jesús Imaz (61 Kristoffer Hansen), Afimico Pululu (83 Jarosław Kubicki).
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie