Reklama

Jedni pomnika chcą, inni wręcz odwrotnie

14/03/2017 15:42

Poniedziałkowa debata wokół pomnika Lecha Kaczyńskiego nie była łatwa. Choć sam pomysł budzi kontrowersje, z drugiej strony zabranianie budowy tego, czy innego pomnika, może powodować precedensy na przyszłość. Możliwe, że powinny się odbyć konsultacje społeczne w takiej sprawie, z drugiej jednak strony nigdy wcześniej nikt też i konsultacji nie przeprowadzał w sprawie pomników w Białymstoku.

Z tym, że mieszkańcy Białegostoku podchodzą – delikatnie mówiąc – sceptycznie do pomysłu budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego w Białymstoku, pisać nie ma potrzeby. Wynikało to już z ankiety, którą w ubiegłym roku zlecił z publicznych pieniędzy prezydent Białegostoku. Zresztą od początku było wiadomo, że projekt nie będzie miał powszechnej akceptacji i to z różnych względów. Jedni uważają, że Lech Kaczyński nie był związany z Białymstokiem. Drudzy z kolei mówią, że jest za wcześnie na budowanie pomników tak krótko po śmierci. Jeszcze inni wskazują, że Lech Kaczyński nie był bohaterem i honorować go w taki sposób nie ma potrzeby.

Niezależnie od poglądów czy oceny pomysłu budowy pomnika, faktem jest, że i jest też jakaś grupa mieszkańców, która budowy pomnika chce. Faktem jest również i to, że w skład Stowarzyszenia, które podjęło się zebrania środków na ten cel wchodzą przede wszystkim politycy Prawa i Sprawiedliwości. Nie można jednak pominąć tego, że są tam również i osoby nieprzynależące do tej partii. Czy w związku z tym należy ich pozbawiać prawa, jakie przysługuje innym obywatelom czy mieszkańcom naszego miasta? Od kilku lat przecież trwają próby budowy pomnika Romana Dmowskiego, który dla wielu osób również nie był postacią jednoznaczną. Konsultacji społecznych w tej sprawie nie było. Dość wspomnieć sytuację z pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej, którego forma została zmieniona kilka lat temu. Nikt o to nie pytał, czy pasuje mieszkańcom Białegostoku. Tak się po prostu stało i stan ten został usankcjonowany.

- Chciałbym przypomnieć, że prezydent Lech Kaczyński, jak i inne ofiary katastrofy smoleńskiej zostały już uhonorowane w Białymstoku, upamiętnione w różny sposób. Zresztą przez poprzednią Radę Miasta na wniosek klubu Prawa i Sprawiedliwości. Wytyczyliśmy Skwer Marii i Lecha Kaczyńskich, który jest w pięknym białostockim parku na Plantach, w miejscu gdzie wszyscy białostoczanie mogą zobaczyć ten skwer – mówił radny Zbigniew Nikitorowicz, radny Platformy Obywatelskiej.

- Uhonorowanie samego prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest trochę nie fair w stosunku do tych wszystkich ofiar, które zginęły – mówił radny Karol Masztalerz z Komitetu Truskolaskiego.

- Mój głos, jeśli chodzi o pomnik, jest negatywny. Przedstawiłem tę opinię na piśmie i tam potwierdzam słowa radnego Gromki, że z punktu widzenia formalnego, czyli planistycznego, tam ten pomnik postawić można. To nie stoi w przeszkodzie do planów zagospodarowania przestrzennego. Natomiast podkreślamy, że choć jest to miejsce centralne, to jest to miejsce odosobnione i wydzielone. Tam jest bardzo trudna i niebezpieczna komunikacja – mówił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

I to jest dość ciekawym aspektem całej sprawy z budową pomnika i nie koniecznie Lecha Kaczyńskiego, ale w ogóle jakiegokolwiek pomnika. O tym, że miejscowe plany dopuszczają tam wzniesienie monumentu wiadomo od bardzo dawna. Jednak od wielu lat nie było komu zadbać o właściwe zabezpieczenie miejsca do tych celów, do których zostało stworzone. Podnoszenie dziś kwestii bezpieczeństwa i wydatkowania pieniędzy na dostosowanie skweru do potrzeb uroczystości, to w zasadzie przyznanie się do winy o zaniedbaniach w tym względzie. Nie powinno być tak, że jest uchwała, która podlega wykonaniu, a nie jest realizowana. W tym przypadku do takiej sytuacji doszło. Równie dobrze mógł tam stanąć pomnik Ryszarda Kaczorowskiego czy kogokolwiek innego, a miejsce trzeba by było dostosować, bo tak stanowi prawo miejscowe.

Inna sprawa, że w kwestii podejmowania decyzji o miejscu pod budowę pomnika, powinny raczej odbyć się konsultacje społeczne. Ale identycznie powinny odbyć się konsultacje w sprawie wytyczania buspasów, klikania w autobusach, montowania sygnalizacji świetlnej, utrzymywania straży miejskiej, budowy szerokich arterii pomiędzy osiedlami mieszkaniowymi, przejścia podziemnego, wycinki drzew, sprzedaży Placu Inwalidów, sprzedaży zabytków, i można wymieniać tak jeszcze dużo, dużo dłużej. Takich konsultacji nikt nigdy nie przeprowadzał. Identycznie było w sprawie budowy różnych pomników. I w tym przypadku sporo racji ma poseł Dariusz Piontowski, który z mównicy na sesji Rady Miasta powiedział:

- Mówicie o tym, że warto w tym miejscu, które proponujemy, jako ewentualne miejsce postawienia pomnika, postawić pomnik poświęcony innej postaci. To dlaczego inna postać nie budzi tych kontrowersji i dlaczego tam koszty ewentualnych zmian nie budzą waszych wątpliwości? Tylko dlatego, że ta osoba jest z innej opcji politycznej? (…) Stosujcie tę samą miarę wobec wybitnych Polaków. Ja niczego nie odejmuję prezydentowi Kaczorowskiemu. On również zasługuje na upamiętnienie, zróbcie to. Dlaczego tego nie zrobiliście? Mówicie, że to będzie kosztowne, ale przy prezydencie Kaczorowskim, to już nie będzie kosztowne? – pytał poseł.

Z tego względu, jeśli konsultacje są wskazane, powinny się odbywać nie tylko w przypadku jednego pomnika, ale wszystkich innych pomników i wielu innych kwestii. Nie ma co ukrywać, że za pomysłem monumentu poświęconemu Lechowi Kaczyńskiemu i pewnie innym ofiarom katastrofy smoleńskiej, stoją politycy Prawa i Sprawiedliwości. Niemniej, oni również mają prawo do zgłaszania takich inicjatyw. Dziś mają większość w Radzie Miasta, która decyduje o miejscach pamięci i dlatego też trudno im się dziwić, że wykorzystują okazję, która być może nigdy się im nie powtórzy. O ile pomysł może się wydawać kontrowersyjny dla mieszkańców Białegostoku, dla działaczy partyjnych lub sympatyków tego ugrupowania, jest to sprawa ważna i dlatego o nią postarali się zawalczyć, nawet za cenę przegrania kolejnych wyborów.

- Wiem z osobistych rozmów z Lechem Kaczyńskim, jak bardzo zależało mu na wyciągnięciu województwa podlaskiego i Białegostoku z zapaści cywilizacyjnej. To on walczył o program Polska Wschodnia i to on w Łańcucie podpisał dokument o potrzebie budowy S-19 i Via Carpathii. To nic, że zmarnowano osiem lat, ale nie można zapomnieć, że Lech Kaczyński dbał o takie sprawy – mówił obecny na sesji rady Miasta minister Krzysztof Jurgiel.

Trudno zakładać, że minister nie wierzył w to co mówił. W końcu znali się z Lechem Kaczyńskim od wielu lat. Była to z pewnością zupełnie inna zażyłość, jak też były na pewno prowadzone takie rozmowy, do których większość mieszkańców Białegostoku nie ma dostępu. Dla tych osób, które miały styczność bardziej z człowiekiem, a nie prezydentem Polski, są to sprawy ważne. Możliwe, że sprawy wręcz honorowe. Pozostaje tylko pytanie, czy białostoczanie to zrozumieją.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: K.)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do