Reklama

To jest chamstwo, Panie…

27/10/2014 15:44


Znacie takie cuda? Stłuczki nie ma, wgniecenie jest. Nasi kierowcy i ci, którzy są u nas tylko przejazdem często zachowują się delikatnie mówiąc nieelegancko. Można zobaczyć na swoim aucie wgniecenie lub rysę, a winnych brak.

Kiedy miejsc parkingowych brakuje, trzeba się wciskać jak popadnie. Fantazja wielu kierujących stawia włosy pionowo do góry. Parkowanie na trawnikach to już codzienność i nikt się temu nie dziwi. Zastawianie chodników to także żadna nowość. Ale kierowcy potrafią zaparkować na schodach, zdarzył się nawet taki, co uznał, że piaskownica nada się na parking, przejście dla pieszych, a nawet balkon. Ten parkujący na balkonie to akurat w Rosji. Ale jeszcze trochę i takie rzeczy pewnie zobaczymy i w naszym mieście.

Warto powiedzieć, że o ile nie chodzi tu tylko o sam brak miejsc parkingowych, co bardziej o lenistwo. Coraz więcej kierowców, jeśli musi podejść 200 metrów, to uważa to wręcz za wysiłek sportowy. Dlatego pod naszymi domami, urzędami, kawiarniami i wszędzie indziej mamy takich cudaków.

To jest szczyt szczytów. Mój sąsiad podjeżdża samochodem do śmietnika. Mieszkamy w pierwszej klatce, a śmietnik stoi na końcu bloku. Ciężko mu się przejść przez pięć klatek. Gdzie rozum? W d***ach się poprzewracało – komentuje nam Andrzej z osiedla Piasta.

Zresztą na Piasta jest i tak dość ciasno. Bloki są stare. Nikt planując osiedle mieszkaniowe tak dawno nie przewidział, że dziś niemal każda rodzina będzie miała co najmniej jedno auto. Na dodatek niektóre z uliczek osiedlowych bardziej przypominają tor przeszkód z wyrwą w jezdni dla atrakcji, niż faktycznie miejsce do przejazdu samochodów.

I tutaj warto wspomnieć jak zachowują się kierowcy, którzy lawirując w ciasnych przestrzeniach parkingowych potrafią być dla siebie wrogami. Chodzi o to, że wyjeżdżając lub wjeżdżając wciskają się na przysłowiowy „lakier” i nierzadko zdarzy się zarysować sąsiadowi jego ukochane cacko na czterech kółkach. Ale już poinformować właściciela, któremu nieopatrznie domalowano kilka niechcianych rys lub przyozdobiono bok i tylne światło, już nie ma komu.

To jest chamstwo, panie. Jak to tak można? Człowiek to teraz zwykły cham. Jak już obszorował bok, to weź wsadź kartkę jak człowiek, albo przyjdź i powiedz, zawsze można się dogadać. Ale nie, lepiej durnia grać! – mówi nam Władysław Sierociuk.

Mężczyzna mieszka przy parkingu, na którym codziennie przyjeżdżają i odjeżdżają dziesiątki samochodów z racji bliskości dużego sklepu oraz punktów usługowych. Widział nieraz jak kierowca jeden czy drugi uszkodzi zaparkowany samochód. Jak nam powiedział, prawie nigdy nie zdarza się, aby w jakikolwiek sposób poinformować o tym właściciela zarysowanego pojazdu.

Powiem, że jakbym tak miał brać po 10 procent od każdego uszkodzenia od ubezpieczenia, to byłbym bardzo bogatym emerytem. Córka nie musiałaby pracować za granicą. Na wszystkich by wystarczyło – mówi nam Pan Władysław.

My zachęcamy do większej kultury wobec siebie. Jeśli już ktoś zarysował komuś bok, stłukł światło, albo połamał lusterko, lepiej zachować się cywilizowanie. Można zostawić karteczkę za wycieraczką z numerem telefonu. Na pewno będzie łatwiej dogadać się po dobroci niż dostać kiedyś wezwanie na komisariat, bo ktoś widział i zanotował uszkodzenie pojazdu. Wówczas zostanie wstyd i z pewnością większa kwota do zapłaty za naprawę zniszczeń. Bardziej bolesna jednak może okazać się utrata zniżki z ubezpieczenia.

(Cezarion/ Foto: KZ.)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do