Reklama

Jest super, jest super, więc o co ci chodzi

05/05/2016 08:10


W zasadzie takimi słowami, jak w tytule, można podsumować samopoczucie władz miasta w kontekście prowadzonych przez nie działań ukierunkowanych na edukację międzykulturową. Kilka dni temu prezydent Białegostoku mówił, że nasze miasto jest wolne od incydentów na tle rasowym lub wyznaniowym. Bo nie ma go na tak zwanej mapie nienawiści.

Nasza redakcja jest daleka od szukania dziury tam, gdzie jej nie ma. Wspominany i opisywany przez media w całym kraju marsz Obozu Narodowo-Radykalnego, który przeszedł ulicami miasta kilka dni temu, nie przyniósł żadnych incydentów, nie doszło do zamieszek, ani do innych zdarzeń, w których musiałaby uczestniczyć policja lub inne służby porządkowe. Wielu nie podobały się hasła wznoszone przez uczestników marszu, ale trudno też odmówić im prawa do manifestowania swoich poglądów. Przynajmniej, dopóki te hasła mieszczą się w granicach prawa, mają też i prawo być głoszone.

Z informacji przekazanej dziennikarzom w miony czwartek przez Prezydenta Białegostoku wynika, że niektóre zachowania, a w zasadzie hasła głoszone przez uczestników marszu ONR, zainteresowały białostocką prokuraturę. Jak poinformował Tadeusz Truskolaski, należy sprawdzić czy nie doszło do złamania prawa. Od tego nie jest ani urząd prezydenta, ani opinia publiczna, a tylko i wyłącznie instytucje powołane do tych celów.

Postępowanie odnośnie niektórych okrzyków prowadzi już prokuratura. Jeśli doszło do złamania prawa, to powinna być kara dla osób, które się tego dopuściły. Nie można nie reagować na takie sytuacje, bo one się potem rozrastają – mówił Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

Ale jak przyznał chwilę później sam prezydent, obecnie ma nikłą albo i żadną możliwość ingerowania w wydarzenia tego rodzaju, jakie odbyły się blisko dwa tygodnie temu. Wszystko sprowadza się do faktu, że jako włodarz miasta nie ma żadnych instrumentów do ograniczania manifestacji jakiejkolwiek organizacji, jeśli ta działa legalnie. A tak się składa, że ONR jest legalnie działającą organizacją, dlatego ma prawo do organizowania swoich wydarzeń. Zresztą organizatorzy dopełnili obowiązków w tym zakresie, dlatego mogli sobie maszerować trasą, która została zgłoszona i zabezpieczona siłami policji. Czyli dokładnie tak, jak to się dzieje w każdym innym przypadku marszu lub manifestacji.

No to gdzie jest problem? Przecież wszystko wydaje się nie odbiegać od tego z czym w naszym mieście mieliśmy niejednokrotnie do czynienia. Ale problem jest. Polega on na traktowaniu tematu na zasadzie: „my swoje zrobiliśmy”. W tym przypadku swoje najwyraźniej zrobił prezydent Białegostoku, ponieważ na konferencji prasowej powiedział do dziennikarzy, że wieloletnia praca nad zwalczaniem ksenofobii przyniosła wymierne efekty. Tymi efektami były zapewne okrzyki wznoszone nie po raz pierwszy w przestrzeni publicznej. Bo jak wspomnieliśmy – nie ma nic zdrożnego w głoszeniu poglądów – ale wątpliwości lub niesmak może budzić słownictwo, którego się używa do wyrażenia poglądów. Ma bowiem znaczenie hasło: „my nie chcemy tu islamu, terrorystów, muzułmanów”, a hasło na przykład o treści: „pedofile, pederaści, to lewicy entuzjaści”. Z tego drugiego hasła można wysnuć wniosek, że tylko „pedofile i pederaści” są zwolennikami lewicy, co byłoby oczywistym nadużyciem. Inna sprawa, że ani jedno, ani drugie hasło, nie jest niezgodne z prawem, ale można by było zwyczajnie użyć innego języka, innych słów, aby wyrazić to samo, tylko w sposób, dzięki któremu ludzie o określonych poglądach nie musieliby się czuć urażeni.



Podobnie zresztą jest po drugiej stronie barykady, kiedy osoby o lewicowych poglądach wrzucają członków organizacji narodowych do jednego worka z faszystami lub neofaszystami. Co też jest mocnym nadużyciem. Czego to dowodzi? Tego, że kompletnie leży edukacja w tym zakresie. Warto również wskazać, że za obecne coraz mocniej rysujące się podziały w społeczeństwie, odpowiadają na równi ci politycy jak i media, które swoim przekazem wskazywały jak należy myśleć. Każde odchylenie od przyjętej linii było napiętnowane, jako niewłaściwe i godne potępienia.

Tak było też i w naszym mieście. Bez mrugnięcia okiem przeszło dopisanie na pomniku przy Placu Uniwersyteckim słów: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Hasła nie są złe same w sobie, ale nieuprawniona ingerencja w wygląd pomnika, już tak. Zapewne burzy żadnej wokół tego by nie było, gdyby inicjatorzy napisów skonsultowali swój pomysł z innymi białostoczanami, przekonali ich, że tak będzie lepiej, ładniej i przyjemniej. Tak się jednak nie stało. Wystarczy pomyśleć, że ktoś na przykład jutro mógłby przybić tabliczkę na pomniku Józefa Piłsudskiego z napisem „socjalista”. Czy też to uszłoby płazem? Też wszyscy przeszliby z tym do porządku dziennego? Przecież Józef Piłsudski wywodził się w końcu z partii socjalistycznej. Krótko mówiąc, pewne działania nie są sobie równe, mimo że wywołują takie same skutki prawne – w tym przypadku nieustaloną z nikim zmianę w wyglądzie pomnika.

Nasze długoletnie działania przyniosły określone skutki. Potępiamy wszelkie zachowania, które mają charakter faszystowski, szerzący nienawiść. Dlatego Białegostoku nie ma na mapie nienawiści – mówił Tadeusz Truskolaski.

Studenci z Erasmusa, którzy przyjeżdżają z Hiszpanii i Portugalii w instruktażu mają napisane, że po mieście mają poruszać się grupami. A w momencie, kiedy naziole robią sobie jakieś koncerty w Gwincie, to tym studentom zakazuje się wychodzenia z domów. To jest normalne miasto? Naprawdę? Prawda boli, ale czasami lepiej jest przełknąć gorzką prawdę i zacząć naprawiać sytuację, albo w jakiś sposób reagować, niż karmić się słodkim kłamstwem i udawać, że wszystko jest ok – mówił w poniedziałek, akurat do radnego z klubu prezydenckiego na posiedzeniu Rady Miasta – radny Maciej Biernacki.

Jak dotąd nikt nie potwierdził, czy koncert w klubie „Gwint” się odbył i czy faktycznie były tam nawoływania do nienawiści na tle rasowym, ale trudno się nie zgodzić z tezą, że lepiej reagować na wszelkie przejawy agresji werbalnej i to niezależnie do tego, z której strony ona pada. Tego w Białymstoku ewidentnie jest brak od wielu lat. Na dodatek wiele uwagi poświęca się środowisku narodowemu, kiedy w zasadzie druga strona ma pełną swobodę do działania i przyzwolenie na wszystko. Na przykład uczestnicy manifestacji Komitetu Obrony Demokracji mają przyzwolenie na głoszenie haseł ocierających się o nawoływania do obalenia legalnie wybranego rządu w Polsce.

Dziś w Sejmie ma odbyć się posiedzenie Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, na którym zostanie zaprezentowany najnowszy raport prokuratury (oraz MSWiA i mniejszości narodowych) dotyczący przestępstw z nienawiści. Z mapy nienawiści opublikowanej niedawno na łamach Gazety Wyborczej wynika, że Białystok na tym tle się nie wyróżnia wśród innych miast. Jednak raport, nad którym pochylą się członkowie Komisji parlamentarnej, wskazuje wyraźnie, że w Polsce z roku na rok, takich incydentów przybywa.

Dane są w najwyższym stopniu niepokojące. Oznaczają one, że dotychczasowe działania organów ścigania w tym zakresie są dalece niewystarczające i nie przynoszą oczekiwanych efektów. Potrzebujemy wielkiej ofensywy edukacyjnej, kulturowej na rzecz tolerancji i otwartości oraz budowania powszechnej niezgody na nienawiść. To wyzwanie dla instytucji publicznych, dla organizacji pozarządowych, samorządów, ale też dla wszystkich użytkowników sieci. Nie może być tolerancji dla ludzi bez tolerancji! Oczekiwałbym wielkiej, ogólnopolskiej kampanii społecznej, z udziałem ludzi sportu, kultury, mediów, samorządów, polityki, z udziałem policji – aby wreszcie w Polsce działania na rzecz tolerancji były głośniejsze niż działania na rzecz nienawiści. Sytuacja jest naprawdę alarmująca – aby ją zahamować, potrzebujemy spektakularnych działań – mówi Robert Tyszkiewicz, członek ww. Komisji Sejmowej.

Tymczasem prezydent Białegostoku, jak sam niedawno powiedział dziennikarzom, zamówił „dobry” raport, aby pokazać, że nasze miasto jest wolne od mowy nienawiści. Czy to rozwiązuje problem? Naszym zdaniem niestety nie. I będziemy wskazywać, że jeśli ktoś chce walczyć z mową nienawiści, powinien reagować na wszelkie jej przejawy, nie tylko po jednej stronie poglądów politycznych. Na pewno zaś nie ma przełożenia na rzeczywistość zaklinanie jej i mówienie, że długoletnie działania przyniosły określone efekty. Gdyby tak było, dziś nie byłoby tego artykułu i debaty publicznej na łamach mediów i Rady Miasta.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Karol Rutkowski)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do