Co może łączyć handlowca z hurtowni sanitarno – budowlanej, marketingowca zajmującego się badaniem rynku, architekta wnętrz, informatyka i inżyniera budującego drogi? Coś, co urozmaica prozę życia – sport, a dokładniej dzielenie wspólnej pasji, jaką jest koszykówka.
Wspólne cotygodniowe treningi i mecze w Białostockiej Lidze Sportu sprawiają, że grupa obcych sobie ludzi, będących przy okazji w różnym wieku, staje się na dwie godziny całkiem zgraną ekipą. Nic tak nie bawi i nie cieszy jak ciekawa akcja, udany rzut albo dobre podanie. Są oczywiście kłótnie, ale po skończonej grze wszyscy kulturalnie przybijają sobie piątkę. Co skłania, bądź co bądź, dorosłych facetów do takiej aktywności?
- Pierwszy raz piłkę do kosza trzymałem w wieku sześciu lat. Nauczył mnie mój starszy brat. Zaczynałem na koszu zrobionym z krzesła z dziurą, przymocowanym do stodoły na wsi u moich dziadków. Później krzesło przekształciło się w obręcz rowerową – bez szprych, też przymocowaną do stodoły. Piłki były różne i najważniejsze było, żeby się odbijały. Dawaliśmy radę – mówi Kamil Trojniel, trzydziestoletni mgr inż. architekt.
- Było to mniej więcej w czwartej klasie podstawówki. Jak każdy mały chłopak chciałem kopać piłkę, ale nauczyciel WF-u zauważył mój wzrost i predyspozycje do kozłowania i dobrego rzutu. Zaciągnął mnie na trening sekcji koszykówki w podstawówce i tak zostałem – dodaje Emil Kalinowski.
Jeśli spytać kogokolwiek o początki przygody z koszykówką to zdecydowana większość odpowie, że pierwszy kontakt z piłką miała jeszcze w podstawówce. A już absolutnie każdy powie, że ich marzeniem była amerykańska zawodowa liga koszykówki NBA. Obecnie to panowie w okolicach trzydziestki, często z „brzuszkiem”, ale chęci i młodzieńczy entuzjazm zostały im do dziś.
Ratunek od codziennej monotonii
Monotonia to nie wszystko. Koszykówka to pasja, hobby, w dodatku bardzo praktyczne – pozwala utrzymać przyzwoitą kondycją fizyczną i psychiczną.
- Gdybym nie przyszedł tutaj – uzupełnia Emil Kalinowski – i nie wyżył się z piłką, przebiegł się kilka razy na pełnym gazie w tę i z powrotem, nie potrafiłbym funkcjonować prawidłowo. Monotonia pracy jest straszliwa, a koszykówka pozwala to wszystko urozmaicić.
Jak mówi Tomek Waleszczyk, cotygodniowe rekreacyjnie spotykanie się z kolegami pozwala utrzymać cykl treningowy. Do tego, również co tydzień, rozgrywane są mecze Białostockiej Ligi Sportu. Wydawać się może, że panowie z dziecięcymi marzeniami, chcą tylko i wyłącznie odpocząć po pracy. Nic bardziej mylnego. Wystarczy spojrzeć na hektolitry potu wylewane w czasie treningu lub meczu.
- Aktualnie gramy w drugiej lidze, która swoje mecze rozgrywa w piątkowe wieczory. Gramy dla spełnienia swoich marzeń i pasji. Dla każdego z nas koszykówka to hobby. Lepiej pójść na mecz, pograć, spocić się, niż iść wypić piwo. Na piwo zawsze się zdąży – dodaje Waleszczyk.
Piszący te słowa również ma przyjemność uczestniczyć w rozgrywkach Białostockiej Ligi Sportu. Osoby, z którymi udało mi się porozmawiać można zobaczyć na parkiecie w drużynach „Sami Swoi” i „The Spartans” występujących w rozgrywkach BLS, której organizatorem jest Białostocki Ośrodek Sportu i Rekreacji. Więcej informacji o BLS można znaleźć na stronie www.bls.bialystok.pl.
Komentarze opinie