
Ksiądz Radosław Kubeł zgłosił się na prokuraturę po pół roku od momentu wszczęcia śledztwa. Pierwszy raz miał okazję zapoznać się z dokumentami i usłyszał zarzut. Do tej pory nikt go o nic nie pytał, nie przesłuchał, ani nie przyjął żadnych dowodów. Zarzuty są poważne, ale sama sprawa ma co najmniej poważne luki.
Blisko setka ludzi przyszła wesprzeć księdza Radosława Kubła – zgodził się na podawanie swoich danych publicznie – przed jego wizytą w łomżyńskiej prokuraturze. To pierwszy raz, kiedy duchowny miał w ogóle szansę zapoznać się z dokumentami i usłyszeć zarzut, jaki mu przedstawił prokurator. Zarzut jest charakteru obyczajowego, w co kompletnie nie wierzą ani parafianie, ani liczni współpracownicy z Grupy Ratowniczej „Nadzieja”, którą ksiądz Radosław stworzył wiele lat temu.
Ksiądz Radosław Kubeł, to do niedawna proboszcz parafii Bożego Ciała w Łomży. Do niedawna, ponieważ po tym jak śledczy zainteresowali się jego osobą, został zawieszony w tych czynnościach. Sama sprawa zaś dotyczy rzekomej napaści seksualnej na dorosłego mężczyznę, blisko pół roku temu. A co jeszcze bardziej ciekawe, na mężczyznę trenującego sporty walki. Sam poszkodowany prowadzi w mediach społecznościowych aktywność, z której w żaden sposób nie wynikałoby, że jest jakkolwiek poszkodowany.
Na to, a także na wiele innych kwestii wskazują wierni, którzy absolutnie nie wierzą, aby ksiądz dopuszczał się takich czynów wobec kogokolwiek. Na terenie Łomży i daleko od niej prowadzi liczne aktywności i nigdy nie było nawet cienia podejrzeń co do niewłaściwego zachowania księdza Radosława. Identycznie mówią także liczni współpracownicy księdza z Grupy Ratowniczej „Nadzieja”, którą założył i prowadził latami ratując wiele ludzkich istnień.
- Po tym, jak sprawa ujrzała światło dzienne padła informacja, że jeśli ktoś nie chce już być teraz w „Nadziei”, może odejść. Ale nie odszedł nikt, ani jedna osoba. To jest niedopuszczalne, niedorzeczne, cały ten proces, to całe oskarżenie – mówił naszej redakcji Mateusz Lech, kierownik Grupy Ratowniczej „Nadzieja” z Białegostoku.
W identycznym tonie wypowiadają się także inni ratownicy medyczni, którzy przed budynkiem prokuratury w Łomży zgromadzili się na kilka godzin i odmawiali różaniec w intencji księdza Radosława. Sam ksiądz prosił o tę modlitwę za niego, a już po wyjściu z budynku prosił o modlitwę za swoich prześladowców oraz za osobę, która oskarżyła go o czyn, którego – jak sam twierdził – nigdy się nie dopuścił.
W tej sprawie jest wiele poważnych luk. Przede wszystkim fakt, że księdza nikt nie przesłuchał przez około pół roku. Mało tego, nie przyjęto od niego żadnych dowodów, które chciał złożyć. Nie poddano go także badaniu na wariografie, o co wnosił. Akt oskarżenia powstał w zasadzie głównie na podstawie zeznań rzekomego pokrzywdzonego, bo nawet na nagraniach z kamer monitoringu z miejsca, w którym miało dojść do napaści, tej napaści nie ma i nie ma nawet uciekającej rzekomej ofiary.
Parafianie, ale także zwykli mieszkańcy Łomży, nie potrafią znaleźć żadnego uzasadnienia dla takiego działania łomżyńskiej prokuratury. Wielu miało łzy w oczach, kiedy wyrażali swoje zdanie w sprawie, za jaką ksiądz Radosław ma już postawione zarzuty. Wniósł już o upublicznienie sprawy, procesu i chce, aby wszystko jak najszybciej zbadał sąd.
- W sprawie, w której dzisiaj otrzymałem zarzut nie było zrobione nic przez te miesiące. Przedstawiłem prokuraturze to, co się wydarzyło, przedstawiłem imiona i nazwiska świadków, dowody z monitoringu, wreszcie wniosek o przebadanie mnie na wykrywaczu kłamstw. Przez pięć miesięcy nic się nie wydarzyło w tym względzie. Zamiast tego, otrzymując zarzut zostałem publicznie napiętnowany, zabity. Jako osoba publiczna, w tym momencie, ponoszę śmierć cywilną – mówił w miniony poniedziałek ksiądz Radosław Kubeł.
Tymczasem po blisko pół roku łomżyńska prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu i zastosowała wobec Radosława Kubła poręczenie majątkowe w wysokości 20 tysięcy złotych oraz dozór Policji. Ma on też zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego. Ksiądz zaś utrzymuje, że to on został zaatakowany przez 20 -letniego mężczyznę trenującego sporty walki i ma na to dowody. Do tej pory jednak nikt nie chciał ich przyjąć, ani się z nimi zapoznać.
Nasz komentarz:
Ciężko jest znaleźć sensowne wytłumaczenie całej tej sprawy. Bo trudno uwierzyć, że nagle 50-letni ksiądz zaatakowałby 20-letniego mężczyznę, na dodatek trenującego MMA? I to tego, który przyszedł do niego po pomoc niewiele wcześniej? Ten młody człowiek miał kłopoty z prawem, ze środkami odurzającymi, potrzebował wyjść na prostą. Jest też znany łomżyńskiej Policji i bynajmniej nie od dobrej strony. Ale to ksiądz usłyszał zarzut, z którego nie miał jak do tej pory się wytłumaczyć.
Jedyne, co przychodzi w tej chwili do głowy, to fakt przykrycia zupełnie innego problemu sprawą księdza Kubła. Ta sprawa mogłaby przykryć utworzenie w Łomży Centrum Integracji Cudzoziemców, którego nie chcą mieszkańcy, ale chce za to inny duchowny. W poniedziałek i raczej przez najbliższe miesiące Łomża będzie żyła sprawą oskarżenia księdza Radosława Kubła, znanego, lubianego, cenionego duchownego, osoby publicznej, twórcy Grupy Ratowniczej „Nadzieja”. Nie chcę być złym prorokiem, ale żeby się nie okazało, że w Łomży, w tym samym czasie, powstanie jednak Centrum Integracji Cudzoziemców, ale nie na ulicy Marynarskiej, tylko na innej ulicy, a mieszkańcy dowiedzą się o tym po fakcie. W tym czasie będą zajmować się księdzem Radosławem i zastanawiać się, czy był winny. Bo wyrok i tak pojawi się zapewne dopiero za kilka lat.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Fakty Białystok)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie