Reklama

Kto podzieli miejskie dotacje?

15/11/2016 15:36

Białostocka Rada Miasta 24 październiku przyjęła "Program współpracy Miasta Białystok z organizacjami pozarządowymi oraz innymi podmiotami prowadzącymi działalność pożytku publicznego w roku 2017". Nazwa uchwały wprawdzie skomplikowana, a dokument pozornie bez specjalnego znaczenia, ale... w praktyce pozbawia prezydenta dotychczasowego monopolu w podziale dotacji dla organizacji pozarządowych. Obecnie Tadeusz Truskolaski rękoma swoich urzędników w zasadzie niemal bez ograniczeń rozdzielał środki dla nich tak jak tego chciał. I choć komisje konkursowe jedynie przygotowywały projekt rozdziału pieniędzy, a ostateczną decyzję podejmował prezydent to... nie zdarzało się, aby komisja (złożona zazwyczaj ze zwolenników Truskolaskiego oraz podległych pracowników) podjęła decyzję o podziale środków zmienioną później przez prezydenta. Obecnie sytuacja ulega zmianie, choć nie ma pewności czy magistrat to zaakceptował. Krążą pogłoski, że szuka sposobu na obejście decyzji Rady.

Kto i jak dzieli dotacje: czyli jak robi to prezydent i jego ludzie

Zgodnie z ustawą o wolontariacie komisje konkursowe rozstrzygające o podziale miejskich dotacji na stowarzyszenia i inne organizacje pozarządowe są powoływane przez prezydenta. Do niedawna Tadeusz Truskolaski powoływał je spośród urzędników i zgłaszanych do niego przedstawicieli organizacji pozarządowych. Mógł zatem dowolnie wybierać skład komisji nie oglądając się na niczyje (w tym radnych) wnioski i postulaty. W komisjach zasiadali najczęściej "sami swoi", a o przebiegu prac komisji krążyły legendy. Jedna z nich głosiła, że komisja przedstawiała swoje wnioski prezydentowi, który dokonywał w nich zmian. Następnie komisja przyjmowała uwagi prezydenta jako własne i poprawiała swój wniosek. Nie ma twardych dowodów, że właśnie tak przebiegała praca komisji, ale... wielu przedstawicieli organizacji pozarządowych mówiło o takim właśnie scenariuszu. Sytuacja było o tyle paradoksalna, że prezydent mógłby i tak zmienić decyzje komisji (ma takie uprawnienia). Z drugiej strony - oczekiwana przez niego decyzja komisji zwalniałaby go z odpowiedzialności za odmowę i związane z tym protesty.
Od 2016 roku sytuacja uległa pewnej zmianie: do komisji zaczęli być powoływani przedstawiciele pozarządówek, których proponowali radni. Byli oni jednak w mniejszości - większość członków była urzędnikami podległymi i powoływanymi przez prezydenta. I chociaż wiceprezydent Rafał Rudnicki twierdził, że przedstawcieli organizacji pozarządowych nikt nie przegłosowywał to sytucja nadal budziła kontrowersje.

Docierały do nas sygnały, że ludzie nie chcieli zasiadać w komisjach, w których większość mieli urzędnicy. Wyznaczane były terminy, które nie uwzględniały ich możliwości, a potem wytykano, że nie uczestniczyli w pracach komisji - mówił radny Paweł Myszkowski prezentując poprawki do nowego "Programu współpracy".

Pomysł na 2017: urzędnicy w mniejszości 
Nic dziwnego, że w tej sytuacji przygotowywano nowy projekt Programu", w którym znalazły się zapisy dające większość w składzie komisji dla przedstawicieli organizacji pozarządowych. Prezydentowi ograniczono dotychczasową nieograniczoną swobodę w wyborze członków komisji: miał wybierać kandydatów z listy osób zgłaszanych przez organizacje i zaopiniowanych pozytywnie przez stałe komisje Rady Miasta. Takie właśnie rozwiązanie zawierał projekt PiS poparty przez Białostocką Radę Działalności Pożytku Publicznego. Ale projekt ostatecznie na sesję nie trafił. Powód był prozaiczny - zabrakło czasi. Najpierw był on długo był opiniowany przez miejskiego radcę prawnego, a potem nie został na czas przedłożony do konsultacji. A te zarządza prezydent, który specjalnie się z tym nie spieszył. W tej sytuacji radni na sesji dostali do głosowania projekt prezydencki negatywnie zaopiniowany przez Białostocką Radę Działalności Pożytku Publicznego. Projekt, który wracał do starego rozwiązania, gdzie prezydent wybierał urzędników i kogo chciał z organizacji pozarządowych nie oglądając się na żadne uwagi radnych.

Poprawki w paragrafie 38 czyli kto dostał po łapach

Mimo to PiS przeprowadził swoje rozwiązanie: w projektu prezydenckiego wprowadzono sporo poprawek. Najważniejszą była zmiana paragraf 38. Według niego w komisjach mogło znaleźć się dwóch przedstawicieli prezydenta i czterech z organizacji pozarządowych. Tych ostatnich Tadeusz Truskolaski może wybierać tylko spośród sześciu kandydatów zgłoszonych przez stałe komisje Rady Miasta. Dodatkowo prezydent utracił prawo mianowania przewodniczącego komisji konkursowych, którego komisja wybiera sama. Pozostała mu jedynie możliwość wskazania zastępcy przewodniczącego. Kolejnym punktem, który wywoływał spore emocje po stronie magistratu jest możliwość zaproszenia ekspertów oraz nieograniczony dostęp członków komisji do dokumentacji konkursowej. Taka treść paragraru 38 przede wszystkim uniemożlwia możliwości kreowania wyników komisji, która do tej pory - przynajmniej teoretycznie - istniała. Wprawdzie przedstawiciele magistratu gorąco zaprzeczali, że miała ona miejsce w praktyce, ale... sporo organizacji pozarządowych (zwłaszcza tych, które nie cieszyły się uznaniem prezydenta) uważało inaczej. Prezydent wprawdzie nadal może zmienić decyzje komisji o podziale dotacji, ale... taka zmiana wywoła konieczność uzasadnienia i działanie przy otwartej kurtynie. A to oznacza dla prezydenta znacznie mniejszy komfort dzielenia środków niż obecnie.

Na co liczy magistrat? Przede wszystkim na to, że służby prawne wojewody podważą legalność uchwały.  Nadzieje magistratu na uchylenie uchwały Rady Miasta w trybie nadzorczym przez wojewodę mogą okazać się płonne, bo pytani przez nas prawnicy nie dostrzegają naruszenia postanowień ustawy. Urzędnicy mają jeszcze kilka możliwości sabotowania programu. Jeden z nich to jak najszybsze powołanie komisji w starym trybie mimo tego, że uchwała weszła w życie z dniem podjęcia. Dlaczego? Bo w "Programie" jest i taki passus: "Okres realizacji programu rozpoczyna się od 1 stycznia 2017 roku". I choć z treści uchwały wynika, że skład komisji konkursowych do podziału 20 milionów złotych w 2017 roku ma być powołany w sposób opisany powyżej to magistrat może pójść na wojnę z Radą. Czy tak się stanie?

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do