Reklama

Ludzie wciąż boją się pożarów i proszą o monitoring

06/07/2017 15:42

Ostatni pożar wybuchł nieco ponad miesiąc temu, ale mieszkańcy osiedla Bema nadal czują się zagrożeni. Poczucie strachu potęguje fakt braku wykrycia sprawcy podpaleń i brak czujnych oczu kamer miejskiego monitoringu.

Nieustanne czuwanie, rozglądanie się na boki, niedosypianie, niepewność i strach, z którym człowiek budzi się i zasypia każdego dnia. W taki sposób żyją już od blisko dwóch miesięcy mieszkańcy ulicy Ostrowieckiej i Angielskiej w Białymstoku. To właśnie w tamtej okolicy pod koniec kwietnia i na początku maja wybuchały pożary. Jeden za drugim, co kilka dni. Na szczęście nikt nie zginął, ale kilku budynków już nie ma. Ludzie boją się, że kolejny pożar może już objąć któryś z drewnianych domów zamieszkałych przez rodzinę.

Po serii pożarów na osiedle zaczęło przyjeżdżać więcej patroli policji, ale i straży miejskiej. Mimo tego, mieszkańcy żalili się, że większość tych patroli przyjeżdża oznakowanymi pojazdami, a funkcjonariusze są w mundurach. Mieszkającym na osiedlu Bema chodziło o to, żeby w sposób niezauważalny dla potencjalnego podpalacza udało się go namierzyć. Trudno, żeby mundurowi nie wyróżniali się w tłumie, kiedy są w mundurach.

- Rozmawiałem z policją po poprzednim podpaleniu, aby zainteresowali się tą sprawą. I dzielnicowy podczas niedawnej rozmowy obiecał wzmożone patrole, jednakże bardzo rzadko widzę tu radiowozy. Jeśli już, to przejeżdżające taką prędkością, że i tak nic nie zauważą. Do tego patrole były tylko na początku. I widzą państwo, policja przestała się interesować, to i znów podpalili – komentował po ostatnim pożarze jeden z mieszkańców osiedla.

Policja jednak nie przestała się interesować, a przynajmniej nie zostawiła sprawy z boku. Wszczęła dochodzenie celem ustalenia osoby lub osób mogących mieć związek z pożarami. Od początku jednak nie było stuprocentowej pewności, że pożary wybuchały w związku z podpaleniami. Ale takie właśnie przyczyny w nagłych zdarzeniach upatrywali mieszkańcy. To oni również zidentyfikowali młodego chłopaka, który pojawił się w okolicy i twierdził, że jeden z deweloperów płaci po 200 złotych za wywołanie pożaru.

Mój znajomy zaczął z nim rozmowę, podczas której ten 15-latek powiedział, że developer płaci 200,- za podpalenia domów i że pisano o tym w Kurierze Porannym (gazeta codzienna). To bardzo zaniepokoiło mego znajomego, że nikomu nieznany chłopiec przyjeżdża niby przypadkiem na naszą ulicę i mówi takie rzeczy o podpaleniach i dlatego nagrał telefonem komórkowym to, co mówił ten chłopak (dysponujemy nagraniem z rozmowy z tym 15-latkiem i nagraniem pożaru)” – piszą mieszkańcy do ministra Zielińskiego.

Osoby mieszkające przy Angielskiej i Ostrowieckiej ostatecznie złożyły skargę na działanie policji na ręce wiceministra Jarosława Zielińskiego, odpowiedzialnego za służby mundurowe. W swoim wniosku mieszkańcy wyraźnie opisali w jaki sposób zostali potraktowani i w jaki sposób odbywała się współpraca różnych komórek policyjnych dla rozwiązania problemu pożarów. Z treści pisma wynikało, że nie wszyscy byli zaangażowani w pomoc ludziom, którzy zostając w swoich domach narażali zdrowie i życie. Narażali, bo nie było wiadomo czy pożar znów nie wybuchnie.

- Boję się wychodzić nawet do sklepu, nie mówiąc już o dłuższej nieobecności, zostawiając dom i rodzinę, bo w każdej chwili coś może się im stać. Mało nas na ulicy zostało. A jak widać podpalacz nie przejmuje się losem ludzi, bo podpalane są nawet budynki, które leżą bardzo blisko zamieszkanych domów – napisał do naszej redakcji jeden z mieszkańców tej dzielnicy.

I wiele na to wskazuje, że ten strach jeszcze pozostanie na dłużej oraz konieczność zachowania nieustannej czujności. Z pisma, które trafiło do naszej redakcji wynika, że policja nie była w stanie ustalić osoby lub osób odpowiedzialnych za pożary. Dlatego teraz ludzie zwracają się do prezydenta Białegostoku z prośbą o zamontowanie kamer monitoringu. W trosce o swoje bezpieczeństwo chcą, aby działania w tym zakresie były podjęte jak najszybciej.

My, mieszkańcy ulicy Ostrowieckiej w Białymstoku zwracamy się z uprzejmą prośbą o zainstalowanie monitoringu na naszej ulicy z uwagi na nieustalenie sprawcy pożarów, które miały niedawno miejsce w naszej okolicy. Ostatni pożar był 11 maja 2017 r., palił się budynek gospodarczy przy ul. Ostrowieckiej 8, a zabudowa naszej ulicy jest drewniana, domy są postawione blisko siebie. Strażacy, którzy przyjechali gasić pożar powiedzieli, że jeszcze kilka minut i zapaliłby się budynek na sąsiedniej posesji pod nr 6. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni ostatnimi pożarami w naszej okolicy, a w szczególności pożarem budynku pod nr 6 na naszej ulicy, to było realne zagrożenie zapaleniem się sąsiedniego budynku; gdyby to było w nocy to stałaby się straszna tragedia, spaliłby się nie tylko dom, ale i mogli zginąć ludzie” – czytamy w piśmie mieszkańców do Prezydenta Miasta Białegostoku.

Mieszkańcy również wnoszą prośbę do prezydenta o zobowiązanie do rozbiórki właścicieli istniejących pustostanów na ulicy Ostrowieckiej, Angielskiej i przy Bema. Podkreślają, że takie opuszczone budynki to swoista prowokacja dla podpalacza lub podpalaczy. Tym bardziej, że znajdują się one niedaleko zabudowy drewnianej, w której mieszkają rodziny, także z małymi dziećmi.

Mieszkańcy chcieliby instalacji kamer monitoringu niezwłocznie, bo każdy dzień bez kamer, to kolejny dzień stresu i bezsenności. Liczą na to, że jeśli uda się zainstalować kamery, nagłe pożary przestaną się pojawiać. A być może uda się dzięki nagraniom ustalić, jak do nich w ogóle dochodzi.

Przy okazji okazało się, że rozpoczęte przez dewelopera prace budowlane na tym obszarze mogą być zagrożeniem dla życia lub zdrowia mieszkających w pobliżu i przypadkowych przechodniów. Pojawiły się głębokie wykopy, które – jak twierdzą mieszkańcy – są niezabezpieczone. I po zmroku można wpaść z głęboki dół. O podjęcie działań wobec dewelopera również mieszkańcy wnoszą do prezydenta.

Bardzo prosimy o spowodowanie zastosowania przez odpowiedzialne osoby zabezpieczenia prowadzonych prac ziemnych, aby uniemożliwić wpadnięcie do wykopu przypadkowych osób. Ze względów bezpieczeństwa jest wymóg, aby po zmroku, w porze nocnej i w okresie, kiedy prace w wykopie nie są prowadzone zostały ustawione wokół bariery ochronne zaopatrzone w światło ostrzegawcze koloru czerwonego informujące o niebezpieczeństwie” – piszą mieszkańcy do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

Czy mieszkańcom będzie żyło się lepiej, albo chociaż bezpieczniej, zależy w tym momencie już tylko od prezydenta. W sąsiedztwie jest masa starych drewnianych domów, które warto by było ochronić. A z pewnością kamery monitoringu przyczyniłyby się także do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa osób, które o to wniosły d prezydenta trzy dni temu.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: nadesłane przez czytelnika)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do