
Wzrost cen biletów elektronicznych od 1 marca nie będzie tak drastyczny jak papierowych. W ten sposób urząd miejski chce zachęcić do kupowania właśnie ich. Tyle że to nic innego, jak forma zmuszania białostoczan do takiego wyboru w sytuacji, gdy zwyczajnie nie będzie ich stać na zakup biletów w tradycyjnej formie. Ciekawe, jak poradzą sobie osoby, które po prostu nie odnajdują się w świecie nowoczesnych technologii tak jak młodzi. Warto przy tym podkreślić, że choćby w ubiegłym roku sprzedaż biletów elektronicznych nie była nawet połową papierowych.
Z początkiem marca w życie wejdzie nowy cennik biletów komunikacji miejskiej w Białymstoku. Zniknie kilka popularnych rodzajów biletów, pojawią się nowe. Ceny mocno pójdą w górę, będą w większości wyższe niż w innych stolicach województw Polski Wschodniej. Według magistratu społeczeństwo się bogaci, więc podwyżka nie powinna być odczuwalna. Czy oby na pewno?
Zdaniem wiceprezydenta Zbigniewa Nikitorowicza inflacja i ceny w Polsce w ostatnich miesiącach zdecydowanie wzrosły, drożeje wszystko: żywność, energia elektryczna, koszty pracy, usługi, jak naprawa autobusów. Tak że - według niego - ta podwyżka jest umiarkowana i ma wyłącznie na celu zrekompensowanie podwyżki cen, jaka ma miejsce w otoczeniu, jakim działa Białostocka Komunikacja Miejska.
Obecne realia makroekonomiczne i pozytywne zmiany w gospodarce polskiej, w tym spadek bezrobocia i wzrost zamożności społeczeństwa pozwalają na bezbolesną zmianę rozwiązań taryfowych - czytamy w uzasadnieniu uchwały dotyczącej podwyżek cen biletów.
Sprawdzamy, jak ta bezbolesność ma wyglądać.
W przypadku biletów papierowych na pierwszą strefę taryfową jednorazowy ma kosztować 4 zł, a elektroniczny 3 zł - ulgowe dzielimy odpowiednio na pół. Dziś jednorazowy bilet jednoprzejazdowy papierowy kosztuje 2,80 zł, zaś elektroniczny 2,70 zł.
W najbliższych dniach rozpoczniemy akcję informacyjną wśród mieszkańców Białegostoku, która będzie zachęcała do kupowania tanich biletów komunikacji miejskiej, w cenie 3 zł za bilet normalny i 1,50 zł za ulgowy. Są to bilety elektroniczne. Chcemy jak największą liczbę mieszkańców i użytkowników komunikacji miejskiej zachęcić do korzystania z biletów elektronicznych - mówi wiceprezydent Zbigniew Nikotorowicz.
Według niego płatności elektroniczne to dziś zdecydowana większość w Polsce i na świecie.
Dziś mało kto przy sobie nosi gotówkę - uważa.
Sprawdzamy.
W 2019 roku sprzedanych zostało 8 990 060 sztuk biletów papierowych. Elektronicznych - zaledwie 842 212.
Nikitorowicz - promując bilety elektroniczne - zaznacza, że operacja ich zakupu jest prosta, dlatego zachęca mieszkańców do tego, by płacili 3, a nie 4 zł u kierowcy. Wyjaśnia, że bilet u kierowcy to ekstra dodatkowa usługa.
Ona praktycznie nie jest realizowana w innych dużych miastach w Polsce - podkreśla.
Kłamstwo!
Kontaktowaliśmy się z urzędem miasta w Lublinie. Tam ostatnio cennik zmieniono w kwietniu 2017 r. Bilet jednoprzejazdowy kosztuje tyle, ile od marca mają za niego płacić białostoczanie, czyli 4 zł. W stolicy lubelskiego funkcjonuje zresztą ciekawe rozwiązanie - ten rodzaj biletu można kupić wyłącznie u kierowcy. Zatem - według Nikitorowicza - Lublin nie jest dużym miastem, choć pod względem liczby mieszkańców większym od Białegostoku.
Chcemy żeby wszyscy mieszkańcy kupowali tańsze bilety - tłumaczy wiceprezydent Zbigniew Nikitorowicz, zachęcając do korzystania z formy elektronicznej.
Pozostaje pytanie, jak mają się przestawić mieszkańcy, którzy nie korzystają ze smartfonów, a telefony komórkowe mają wyłącznie do dzwonienia. Takich jest wielu.
(Piotr Walczak / Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie