
Nielegalni migranci oszukują, symulują, biorą na litość, aby tylko osiągnąć swój cel. Tym celem jest przedostanie się na zachód Europy, bo nie do Polski. tymczasem Polacy zrzeszeni w różnych grupach i organizacjach aktywistycznych pod granicą wcale nie ułatwiają pracy polskim mundurowym. Część z nich mówi wprost, że przeszkadzają i utrudniają im pracę. Tak jest między innymi z grupą występującą pod nazwą „Medycy na granicy”.
Zaledwie w minioną niedzielę, 10 października, do szpitala w Hajnówce trafił jeden z nielegalnych migrantów, który już na drugi dzień uciekł z placówki. Nie był sam, ponieważ towarzyszyła mu kobieta i dziecko. Migrantów odnalazła grupa „Medycy na Granicy”, ale nie poinformowała o tym Straży Granicznej. Jak przekazała rzecznik prasowa, najpierw aktywiści wezwali karetkę pogotowia do migrantów, następnie ją odwołali, ponieważ przekazali, że sami dowiozą znalezionych ludzi do szpitala. Tak też się stało, tylko nikt o tym zdarzeniu nie poinformował Straży Granicznej. Dlatego pojawił się apel mundurowych, aby wszystkie tego rodzaju przypadki im zgłaszać.
- Przekazywanie takich informacji może przyczynić się w istotny sposób do zapewniania skutecznej ochrony granicy w tym także, co ma istotne znaczenie, przyczyni się do skutecznego wykrywania pomocników w organizowaniu nielegalnej migracji, bo jak informowaliśmy już wcześniej, większość pomocników do organizowania nielegalnej migracji to także cudzoziemcy, którzy czerpią znaczne korzyści finansowe z tego procederu oraz, jak pokazuje praktyka, są to często osoby niebezpieczne. Zatem apelujemy o obywatelską postawę w tym zakresie – powiedziała w miniony wtorek rzecznik Straży Granicznej ppor. Anna Michalska.
Inni strażnicy graniczni są bardziej dosadni w słowach i nie szczędzą szczególnie tych krytycznych wobec takich aktywistów jak między innymi „Medycy na Granicy”. Podkreślają, że obecność takich aktywistów mocno utrudnia im pracę. Głównie dlatego, że nie mają żadnego doświadczenia w tego rodzaju obowiązkach i na dodatek zachowują się nieodpowiedzialnie – tak uważają polscy mundurowi.
- No i co, że zawieźli tych ludzi do szpitala? Po pierwsze to nie wiadomo kogo w ogóle tam zawieźli, po drugie nie powiadomili nikogo ze Straży Granicznej, a po trzecie, my też możemy zawieźć do szpitala. W czym oni pomogli w tym przypadku? Jak trzeba, to sami pomagamy i sami zawozimy, albo wzywamy karetki. Jedną, jedyną rzecz, którą ci tak zwani medycy powinni zrobić, to ewentualnie udzielić pierwszej pomocy, jeśli ktoś jej w ogóle potrzebował, a potem wezwać nas – mówi jeden ze strażników granicznych.
- Ci aktywiści są takimi samymi pożytecznymi idiotami, jak reszta. Pomagają i owszem, tylko w szerzeniu przestępstw przemytu ludzi. Nie mają bladego pojęcia o tym, że ci migranci niemal w 100 proc. kłamią, oszukują, symulują, aby tylko osiągnąć swój cel. Ich celem nie jest wcale schronienie w Polsce, tylko wyjazd na zachód Europy do swoich rodaków, którzy już tam są. Pomaganie bez weryfikacji czegokolwiek, bez sprawdzania, jest nieodpowiedzialne, głupie, niebezpieczne i przede wszystkim sprzyja dalszemu zarabianiu pieniędzy przez zwykłych przestępców, którzy czerpią z tego zyski. Dodam, ogromne, bo na jednym przerzucie zarabia się po kilka, albo kilkanaście tysięcy euro. Na jednym! – mówi inny z pograniczników.
Mundurowi nie mówią pod własnymi nazwiskami, bo nie mogą. Od tego są komendanci i rzecznicy prasowi. Ale mają dość takich „pomocników”, którzy utrudniają im wykonywanie obowiązków. Jednym z nich jest zapewnienie bezpieczeństwa ludziom mieszkającym w Polsce. Nie chodzi tylko o ochronę granic, ale także bezpieczeństwo. Dlatego, że Straż Graniczna zanim przewiezie jakiegokolwiek migranta do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców, prowadzi przesłuchania, ustala prawdziwą tożsamość, która często okazuje się być kompletnie inna od tej, o jakiej pierwotnie mówią zatrzymani już w Polsce migranci.
- Pytam tych medyków, a co jeśli jutro, albo za tydzień czy miesiąc taki czy inny cudzoziemiec, który może znów ucieknie ze szpitala, poderżnie komuś gardło, albo zgwałci kobietę, może dziecko? Pomyślał tam któryś medyk? To nawet nie musi być w Polsce, to może być w Niemczech lub Francji, obojętnie gdzie. I pytam, kto będzie odpowiadał na oskarżenia polskich służb granicznych, że nie zweryfikowaliśmy migranta, choć praktycznie był w naszych rękach, albo raczej powinien być? Ręce nie mają gdzie opadać na brak odpowiedzialności za takie postępowanie. Chcesz pomóc, pomóż, ale zgłoś to jeden z drugim do Straży Granicznej, żebyśmy mogli sprawdzić kto to jest, jakie ma zamiary. Jak ci medycy chcą, mogę im pokazać więcej zdjęć z kozami, dziećmi, albo czym innym. O zdjęciach z bronią już nie wspomnę. Takich tu zatrzymujemy bardzo często – mówi strażnik graniczny.
- Kpili niektórzy jak minister Kamiński pokazał tego migranta z krową, czy klaczą. A ja pytam, co to w ogóle za różnica jest? Aktywiści nie mają bladego pojęcia z kim mają do czynienia. Nie wiedzą, ile osób zatrzymujemy, które mają kryminalną przeszłość w Rosji. Nie mają pojęcia, że ci ludzie biorą dzieci na zakładników. I niekoniecznie swoje. Biorą cudze, aby tylko wydostać się z Białorusi. Nie mają pojęcia, że nawet rodzice tych dzieci, sami je oddają za pieniądze innym muzułmanom, jeśli mogą się takimi dziećmi podzielić, bo w rodzinie jest troje, czworo czy więcej. Wśród tych, co próbują wedrzeć się do Polski uchodźców praktycznie nie ma i oni w ogóle nie są zainteresowani ratunkiem w Polsce. Mogę to mówić i mówić, ale do tych zideologizowanych osobników i tak nic nie dotrze, nawet jak podstawisz im pod nos najczarniejsze fakty. Chcą sami się narażać, proszę bardzo. Ale niech swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem nie narażają innych ludzi – to słowa jeszcze innego strażnika granicznego.
Niedawno Grupa Granica z kolei informowała też o znalezionym piosenkarzu syryjskim. Aktywiści podawali w mediach społecznościowych, że z powodu wycieńczenia trafił on do szpitala. I w takim stanie miał już po zaledwie trzech godzinach zostać z niego wypuszczony z powrotem, a później zawrócony z powrotem na Białoruś.
- Żałosne, naprawdę. Ci aktywiści nie wiedzą, że migranci kłamią w żywe oczy. Żadna osoba, która trafia do szpitala w stanie faktycznego wycieńczenia, nie zostałaby z niego wypuszczona. A skoro ten został wypisany, to znaczy że mu nic nie było. Takich zgłoszeń, że migranci są umierający, mamy setki codziennie. Nasi ratownicy, a i załogi karetek, jakie przyjeżdżają, często jeżdżą na pusto, bo na miejscu lub w szpitalu okazuje się, że cudzoziemcy tylko symulowali. Większość z nich nie chce w ogóle naszej pomocy, nie chce w Polsce azylu. Ale jak tylko widzą media, albo aktywistów, to jest płacz, rozpacz i że Polska taka dobra. Na placówce, już na przesłuchaniu ton się zmienia, nie chcą już wtedy żadnego azylu, ale kolejny raz zaczyna się często symulowanie omdlenia i inne przedstawienia. Widzimy to codziennie – opowiada strażnik graniczny.
Podobnego zdania jest wielu innych polskich mundurowych i nie tylko ze Straży Granicznej. W identycznym krytycznym tonie wobec aktywistów wszelkiej maści wypowiadają się także inni polscy mundurowi służący na granicy z Białorusią albo blisko niej. Zgodnie twierdzą, że obecność aktywistów od samego początku w niczym i nikomu nie pomaga, tylko przeszkadza. Proszą teraz o to, żeby w przypadku znalezienia nielegalnych migrantów, przynajmniej zgłaszali takie przypadki do Straży Granicznej. Po to, żeby można było ustalić z kim w ogóle ma się styczność.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Straż Graniczna)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie