Reklama

Miało być dobrze, wyszło jak zawsze. Czyli weszliśmy w nowy rok szkolny

18/09/2015 13:14


Rok bez zmian jest rokiem straconym. I to pewnie dlatego rządzący postanowili, że co roku zapewnią rodzicom dodatkowe atrakcje związane z rozpoczęciem roku szkolnego ich dzieci. Mieliśmy zatem festiwale z darmowymi podręcznikami, później z obowiązkiem szkolnym dla sześciolatków, a teraz na dodatek dzieci mają być zdrowsze, bo nie skorzystają na dotychczasowych zasadach z oferty żywieniowej w sklepikach szkolnych. To jeszcze nie koniec.

W tym roku szkolnym sześciolatki poszły do szkół. Tylko w naszym województwie w liczbie kilkunastu tysięcy. Część rodziców, która uważała, że ich dziecko lub dzieci nie są gotowe do rozpoczęcia nauki, zamiast spędzić czas z rodziną i dzieckiem, musiała pobiegać po poradniach specjalistycznych załatwiając kolejne dokumenty. Tylko z odpowiednim zaświadczeniem dziecko mogło pozostać z rodzicami nieco dłużej. Niemniej w tym przypadku ustawodawca nie zadbał należycie, aby wszyscy mieli równe szanse, o których się tyle obecnie mówi.

Ta nierówność szans polega na tym, że dzieci, których rodzice zaświadczeń nie mają, musiały pójść do szkół. Pozostałe dzieci muszą uczęszczać do przedszkoli. I niema tu opcji wyboru – muszą i już. Niby jedno i drugie to placówka edukacyjna, obowiązkowa w jednym, jak i drugim przypadku i tak samo zapewniająca opiekę. Różnica polega jednak na tym, że w pierwszym przypadku za pobyt dziecka płacić nie trzeba, w drugim przypadku, jeśli rodzice pracują, za przedszkole muszą ponieść opłaty. Jeśli już wprowadza się przepisy, warto by było pomyśleć o ich konsekwencjach, także tych finansowych. Ponadto, tyle się mówi o polityce prorodzinnej, a ta w obecnym wydaniu nie zachęca szczególnie do prokreacji.

Nasza córka nie jest na pewno gotowa na szkołę. Poza tym, jak sobie dobrze przypominam, w jednej szkole nie miało być dzieci starszych, a u nas jest tak, że pierwszaki chodzą tymi samymi schodami co nastolatki z gimnazjum, tymi samymi korytarzami i widziałam jak to wygląda. W ubiegłym roku syn mojej sąsiadki został popchnięty na schodach przez starsze dzieci i złamał rękę. To nie tak powinno wyglądać. Dlatego postarałam się o to, żeby Hania poszła do szkoły najpóźniej jak się da. Teraz chodzi do przedszkola. Płacimy za to, bo nie mamy możliwości wracać z pracy po 5-ciu godzinach. Babcie też jeszcze pracują, więc nie pomagają w opiece nad dzieckiem. Płacimy niewiele, ale jeśli już kogoś zmusza się do nauki, to powinno się zapewnić takie same warunki – mówi nam pani Karolina.

Odpłatność za przedszkola nie wynika jednak z ustawy rządowej, a z prawa miejscowego. W Białymstoku określa to uchwała Rady Miasta. I trudno jest winić tu lokalne władze, albo radnych, że wprowadzono tego rodzaju przepisy. Wszak za pobyt dziecka w przedszkolu płacą wszyscy rodzice. Jednak pewne rozwiązania, jeśli już zostają narzucane odgórnie przez władze państwa, powinny raczej być takie same dla każdego. Niestety nie każde dziecko, o czym doskonale wie minister edukacji, nadaje się w wieku 6 lat do uczęszczania do szkoły. W przeciwnym razie, nie byłoby przepisów, które umożliwiają nakaz rozpoczęcia nauki, z tym, że w przedszkolach.

Zgodnie z przepisami uchwały Nr XLIX/561/13 Rady Miasta Białystok z dnia 30 września 2013 r. w sprawie określenia czasu bezpłatnego pobytu dziecka w przedszkolu oraz opłat za świadczenia udzielane przez przedszkola prowadzone przez Gminę Białystok przedszkola i oddziały przedszkolne w szkołach prowadzone przez Gminę Białystok zapewniają bezpłatne nauczanie, wychowanie i opiekę w wymiarze 5 godzin dziennie. Poza czasem 5 godzin bezpłatnych, korzystanie z wychowania przedszkolnego jest odpłatne (w przedszkolu i oddziale przedszkolnym w szkole) – informuje nas Kamila Busłowska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.

Urzędniczka dodaje, że wysokość odpłatności wynosi 1 zł za każdą rozpoczętą godzinę pobytu dziecka w przedszkolu /oddziale przedszkolnym w szkole, za wyjątkiem sytuacji, w których rodzice uprawnieni są do ulg/zwolnienia z opłat. Dodatkowo rodzice wnoszą opłatę za wyżywienie. Zatem w tym przypadku nie ma mowy o takim samym traktowaniu uczniów w szkole i przedszkolu, choć jedni i drudzy są objęci nakazem edukacyjnym.

Miasto Białystok nie rozważa zniesienia opłat za przedszkola i oddziały przedszkolne w szkołach dla rodziców 6-latków – dodaje Kamila Busłowska.

To tyle, więc przechodzimy dalej. A kolejną kwestią są podręczniki. Jak udało nam się ustalić, te nie trafiły do wszystkich uczniów. Na pewno nie w dniu rozpoczęcia roku szkolnego. W niektórych szkołach w ogóle nie było żadnych podręczników, które są potrzebne od pierwszego dnia nauki. Część rodziców otrzymała informacje, że te pojawią się dopiero w połowie października. Sami nauczyciele mieli problem, ponieważ w księgarniach również podręczników nie było, aby można było choćby odbić na ksero niezbędne materiały, by rozdać uczniom. Nie tak to powinno wyglądać. Z naszych informacji wynika, że częściowo podręczniki już się pojawiły, ale jeszcze nie ze wszystkich przedmiotów.

Nie może i nie powinno być tak, że wchodzą jakieś przepisy i odgórne zarządzania, a my nie mamy możliwości nic zrobić, bo nie z naszej winy brakuje podręczników. Nikt nie pomyślał, jak mamy pracować z uczniami, skoro ani my – nauczyciele, ani uczniowie nie mamy na czym. Napisać i powiedzieć można wszystko, gorzej z wykonaniem. Zresztą w podręcznikach, z tego co już widziałam, są błędy – mówi nam jedna z nauczycielek z Białegostoku.

Podręczników jeszcze nie ma. Tak nam powiedziano w szkole na rozpoczęciu roku szkolnego. Nauczycielka mówiła, że może będą we wrześniu, może w październiku. Prosiła o zrozumienie – powiedziała nam Anna Jabłońska, mama pierwszoklasisty.

W tym przypadku także ze strony rządowej nie dopatrzono wszystkich szczegółów, aby dzieci i nauczyciele mogli normalnie pracować od nowego roku szkolnego. Nie jest to kwestia czepialstwa, ale rzetelnego przygotowania do nauki, jako takiej. Przecież o darmowych podręcznikach wiadomo już od roku. Jednak jak widać, nawet w dużych miastach były i są problemy z ich obecnością.

No i sprawa tak zwanego zdrowego jedzenia w szkołach. Oczywiście należy popierać intencje w kierunku właściwej edukacji i zdrowego stylu życia. Tyle, że w ślad za nowymi przepisami, znów po kieszeni dostali zarówno rodzice, jak i przedsiębiorcy prowadzący sklepiki szkolne. Jak zwrócił nam uwagę jeden z rodziców – jedzenie jest, tyle że dwa razy droższe. Zaś dzieci bardzo często przynoszą ze sobą do szkoły to, czego nie kupią już na miejscu.

Nasz Adrian lubi jeść. Zawsze dajemy mu do szkoły kanapki i batona. Ale na wypadek, gdyby zgłodniał ma zawsze drobne, żeby mógł kupić kanapkę. W tamtym roku kanapka kosztowała 1,65 zł, a teraz, podobna kanapka kosztuje już 3,20 zł. Co mam tu więcej dodać? Chyba to tłumaczy wszystko, kto zapłaci za reformę żywienia w szkołach – skomentował Karol, ojciec Adriana.

Do sprawy funkcjonowania sklepików szkolnych będziemy z pewnością jeszcze wracać. Na razie osoby prowadzące działalność mówią, że przepisy są restrykcyjne, zbyt restrykcyjne i sprzedaż spadła. Niemniej zbyt wcześnie jeszcze mówić, przynajmniej w Białymstoku, że jest dużo gorzej. Ci, z którymi rozmawialiśmy, mówią że faktycznie w sklepikach jest nieco drożej niż było. Więc może jest to kwestia cen, że sprzedaje się mniej, a być może uczniowie przynoszą teraz z domów to, co chcą jeść. Temat będziemy śledzić i za kilka miesięcy ponownie sprawdzimy skutki wprowadzenia odgórnych przepisów dotyczących jedzenia w szkołach.

Kiedy wprowadza się nowe przepisy, trzeba mieć przede wszystkim na względzie możliwość ich wykonania w praktyce. Należy także spojrzeć nieco w przyszłość, na kolejne lata, jakie będą miały znaczenie za trzy, pięć czy osiem lat. Warto również posłuchać, co społeczeństwo ma w danej sprawie do powiedzenia i na pewno nie wprowadzać niczego z marszu, bo kalendarz wyborczy tyka. Takie działanie może w konsekwencji przynieść skutki odwrotnie od zamierzonych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do