
Zgodnie z ugodą zawartą w Sądzie Okręgowym w Białymstoku pozwany, czyli prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski (na zdjęciu), miał czas do 6 marca 2020 r. na publikację oświadczenia odnośnie słów, których użył wobec miejskiego radnego PiS Henryka Dębowskiego. Dzień przed tym terminem odpowiednie ogłoszenie zostało zamieszczone na oficjalnym portalu miasta (bialystok.pl) oraz fanpage'u na Facebooku (Wschodzący Białystok). Z pewnym niuansem - zabrakło podpisu autora.
"W związku z wydanym w dniu 22 lipca 2019 roku oświadczeniem, odnoszącym się do wydarzeń z dnia 20 lipca 2019 roku stwierdzam, że słowa użyte w tym oświadczeniu odnoszące się do osoby Pana Henryka Dębowskiego i jego udziału w wyżej wymienionych wydarzeniach nie miały na celu zdyskredytowania go jako osoby pełniącej mandat z wyboru obywatelskiego. Wypowiedziane sformułowania mogły zostać odebrane przez Henryka Dębowskiego jako krzywdzące i nie powinny być przeze mnie użyte" - tak brzmi (pisownia oryginalna) oświadczenie, które 5 marca znalazło się na białystok.pl i fanpage'u Wschodzący Białystok.
Brakuje informacji, kto kryje się za owym stwierdzeniem.
Poniższe screeny zostały zrobione około godziny 17.
Wypadałoby się podpisać pod oświadczeniem Panie Prezydencie Truskolaski - napisał na Facebooku Henryk Dębowski (pisownia oryginalna). - Oczywiście chodzi o pomówienie mojej osoby (...) podczas konferencji prasowej zorganizowanej dnia 22 lipca 2019 r., po wydarzeniach związanych z Marszem Równości w Białymstoku. W wyniku ugody sądowej zawartej dnia 24 lutego 2020 r. Pozwany czyli Prezydent Miasta Białegostoku Tadeusz Truskolaski wycofuje się ze swoich słów użytych podczas konferencji prasowej, które były dla mnie krzywdzące, jednak jak widać zapomina się podpisać pod wydanym przez siebie oświadczeniem!!
Przypomnijmy: 24 lutego przed Sądem Okręgowym w Białymstoku między Dębowskim a Truskolaskim doszło do zawarcia ugody. Sprawa dotyczyła słów prezydenta, który zarzucił radnemu "czynny udział w łamaniu prawa" podczas marszu równości w Białymstoku. Radny poczuł się urażony. Najpierw wezwał włodarza miasta do przeprosin, jak twierdził - nie dopuścił się łamania prawa. Wzywał prezydenta do zaniechania naruszania jego dóbr osobistych oraz usunięcia skutków tego naruszania poprzez złożenie przez Tadeusza Truskolaskiego stosownego oświadczenia. Jak pisaliśmy jeszcze w zeszłym roku, prezydent nie odpowiedział na to pismo, nie wydał oświadczenia ani w żaden sposób publicznie się nie ustosunkował do tego żądania. Nie wycofał się również publicznie ze słów, jakie wypowiadał pod adresem radnego.
Spór dotyczył wydarzeń z 20 lipca 2019 r., kiedy ulicami Białegostoku przechodził po raz pierwszy marsz równości. Wtedy to pod białostocką katedrą zebrali się kontrmanifestanci. W tym miejscu odmawiana była też modlitwa różańcowa. Na zdjęciach, które obiegły internet, widać było m.in. radnego Henryka Dębowskiego. Ten poczuł się urażony stwierdzeniami, jakoby miał brać czynny udział w ustawianiu blokad przeciwko marszowi i czynny udział w łamaniu prawa. Przekonywał, że uczestniczył w modlitwie. Na piśmie wezwał prezydenta do usunięcia skutków naruszenia jego dóbr osobistych poprzez złożenie oświadczenia, w którym Tadeusz Truskolaski przeprasza za użyte sformułowania i stwierdza, że są one nieprawdziwe.
Prezydent tego nie zrobił. Sprawa trafiła na wokandę. W lutym zawarta została ugoda, wedle której prezydent nie użyje słowa "przepraszam", ale wycofa się ze słów pod adresem radnego PiS, jakie wypowiedział zaraz po marszu równości w Białymstoku.
Tak też uczynił, z tym że zapomniał się podpisać. Tym samym mieszkańcy mogą mieć problem ze zdefiniowaniem, kto kryje się za opublikowanym oświadczeniem, którego screen zamieściliśmy powyżej. A ponadto... Czy oświadczenie bez podpisu jest ważne?
(Piotr Walczak / Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie