
W minioną środę z Michałowa był realizowany program „Kropka nad i” na antenie stacji TVN. Kolejny raz można było usłyszeć, jak gmina pomaga migrantom, jak pomagają aktywiści i nade wszystko, że gmina choć mała, to radzi sobie w tej trudnej sytuacji, a radni i mieszkańcy popierają działania władz gminy w tej sprawie. Z tym, że taka sytuacja jest raczej daleka od rzeczywistości.
Głównie dlatego, że do Michałowa nielegalni migranci nie docierają. Nie ma ich w punkcie pomocowym, jaki został utworzony jeszcze na początku października. Choć trzeba przyznać, że zebrane dary w tym punkcie, w postaci ubrań czy żywności są przewożone do szpitali lub placówek straży granicznej, ale samych migrantów w Michałowie nie ma. I nie było. Pojawiali się wcześniej w kilku wsiach położonych bliżej granicy z Białorusią. Jednak obecnie nawet i w tych miejscach ich po prostu nie ma.
Powodem tego stanu rzeczy jest, że w okolicy jest pełno funkcjonariuszy i żołnierzy, którzy uszczelnili granicę i nie wpuszczają praktycznie nikogo. Grupy aktywistów od tygodni już prawie nie mają co robić na miejscu. Jak twierdzą mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, eksponowanie pomocy udzielanej przez aktywistów migrantom to bardziej przypominanie, że wciąż są na miejscu w razie potrzeby. Ale realnie nie mają już co robić. Bo w lasach po polskiej stronie granicy migrantów już prawie nie ma.
- Jeszcze we wrześniu to zdarzało się, że ludzi w lasach trochę było. Jeździli tam ci aktywiści, ale nie widziałam, żeby tak bardzo dużo ich było. Próbowałam raz rozmawiać z taką młodą dziewczyną i tłumaczyłam jej, że powinni wzywać Straż Graniczną tam gdzie jeżdżą, ale powiedziała mi, że nie będą tego robić, bo Straż Graniczna wywiezie uchodźców pod granicę na Białoruś. Nie docierało do niej, że ci ludzie nielegalnie wchodzą do Polski i że przez takie dziewczyny jak ona, to siedzą po kilka dni w tym lesie, zamiast skorzystać z normalnej możliwości uzyskania pomocy. Do tych ludzi nic nie dociera. Tylko, że teraz to nie mają kompletnie co robić. Widać to choćby po tym, że nawet do Straży Granicznej mało kto jest przywożony – mówi naszej redakcji Anna, mieszkanka Michałowa.
- Tu nie ma żadnych migrantów, tu nie ma co robić i nie ma potrzeby, żeby przyjeżdżały tu jakieś media szukać sensacji. Żadnej sensacji nie ma i nie ma tu komu pomagać. Już wystarczająco Michałowo było na ustach wszystkich. Cała Polska śmiała się z tych trupów w rzece, z tego, że żołnierze wykupują nam chleb. To wszystko to bujda na resorach. Dobrze, że jest wojsko, bo pilnują, żebyśmy mogli tu spokojnie żyć. Burmistrz tylko chce, żeby go w telewizji pokazywali. Mądrze, czy głupio, nieważne. Robi sobie krzywdę i nam – to z kolei słowa Adama.
Oczywiście są mieszkańcy, którzy popierają władze Michałowa w tym co robią, że nagłaśniają problem związany z kryzysem migracyjnym, ale też zwracają uwagę, że są zmęczeni grzaniem tematu, który praktycznie w gminie nie istnieje.
- To są ludzie, trzeba im pomagać. I dobrze, że burmistrz o tym mówi. Jesteśmy ludźmi. Tylko komu kto tu pomaga, to ja nie wiem. Nie znam takich sytuacji, bo tu nie ma żadnych migrantów. Wojska jest dużo na granicy i nikt tu praktycznie nie ma szans się dostać – przekazała Joanna.
Już kilka tygodni temu mieszkańcy terenów przygranicznych i nie tylko z okolic Michałowa, ale także z okolicy Krynek i Szudziałowa, sami pisali do naszej redakcji, że w lasach nie ma już w zasadzie prawie komu pomagać. Zwracali uwagę na uszczelnienie granicy i brak potrzeby obecności grup aktywistycznych.
(Bernard Tymiński/ Foto: zrzut ekranu z TVN24)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie