
Pod sporym znakiem zapytania jest nie tyle etyka, co zgodność z obowiązującym w Polsce prawem, działania tak zwanych pełnomocników, którzy nagle pojawili się pod granicą polsko – białoruską. Być może kierują się odruchem serca, ale ich posunięcia nie zawsze są do końca przejrzyste. Na pewno nie mają umocowania do tego, aby w imieniu danego migranta złożyć wniosek o ochronę międzynarodową, bo taki wniosek może złożyć wyłącznie osoba zainteresowana. I to w placówce straży granicznej.
W internecie, ale także w oficjalnych przekazach medialnych, często widać osoby podające się za pełnomocników tych migrantów, którzy nielegalnie przedostali się do Polski. Wielokrotnie widać było na licznych nagraniach, jak pokazują kartki, które mają być tymi udzielonymi im pełnomocnictwami, służącymi między innymi do złożenia wniosków w Polsce o ochronę międzynarodową. Takie jednak pełnomocnictwo może być niewiele, albo kompletnie nic nie warte, ponieważ migranci podpisują je najczęściej nie znając faktycznej treści, bez obecności tłumacza i bez obecności strażnika granicznego.
Jak ustaliliśmy, jest to działanie albo bezprawne, albo na pograniczu prawa. I przede wszystkim - co najmniej wątpliwe etycznie. Dość wspomnieć, że pod granicą, w miejscowościach, do których można dojechać, takich pełnomocników znaleźć nie jest trudno. Szybko znajdują się tam, gdzie migranci przedarli się nielegalnie do Polski i bardzo często mają już podpisane pełnomocnictwa, zanim jeszcze przyjedzie straż graniczna.
Choć ich obowiązkiem powinno być właśnie w pierwszej kolejności zawiadomienie strażników granicznych, a później załatwianie formalności w placówce SG, tak jak dyktują to procedury. Ale tu pojawia się podstawowe pytanie o to, czy spotkany gdzieś w lesie pełnomocnik może faktycznie być pełnomocnikiem reprezentującym cudzoziemca w kwestii ubiegania się o ochronę międzynarodową?
Może, ale trzeba pamiętać o jednym. Tę wolę złożenia wniosku musi złożyć cudzoziemiec osobiście, wola taka nie może być złożona przez pełnomocnika. Czyli jeśli taki pełnomocnik stawi się u straży granicznej, to straż graniczna powinna w trybie postępowania administracyjnego wezwać w terminie siedmiu dni do uzupełnienia braku formalnego, czyli złożenia oświadczenia woli przez cudzoziemca. Przykładowo: pojawia się straż graniczna i pełnomocnik mówi: "Przepraszam państwa, ten pan udzielił mi pełnomocnictwa do działania w celu zabezpieczenia jego interesów". I wtedy straż graniczna, jeśli spyta cudzoziemca, czy taka jest jego wola, a ten odpowie, że tak, to pełnomocnik jest legalnie pełnomocnikiem – wyjaśnia Janusz Trochimiak z Okręgowej Izby Radców Prawnych w Białymstoku.
Tak zwani pełnomocnicy, którzy krążą niedaleko granicy z Białorusią, jednak takich pełnomocnictw używają przede wszystkim jako dowodu, że dany migrant przekroczył granicę Polski. I dalej, teoretycznie, wszystko ma pójść tak, że składany jest wniosek o ochronę międzynarodową, a pełnomocnik będzie reprezentował danego cudzoziemca przed organami i instytucjami państwa polskiego, w tym przed sądami. Nie trudno się domyślić, że w takich warunkach jest to bardzo łatwy sposób na zdobycie klienta, za którego obsługę zapłaci skarb państwa.
Tu chodzi przede wszystkim o to, żeby móc dostać pieniądze jako zwrot kosztów zastępstwa procesowego. Zapłaci pan, pani, społeczeństwo zapłaci. My to wiemy i wiedzą też ci pełnomocnicy. W środowisku jest taka zmowa milczenia na ten proceder. Bo oficjalnie, z tego co wiem, to skarg do Izby (Okręgowej Izby Radców Prawnych - przyp. red.) nikt nie składał. I jak nie ma skargi, nie ma problemu. Ale problem jest z etyką przede wszystkim. Bo raz, że to szemrane zdobywanie klienta, a dwa - łatwy zarobek. Jeśli taki pełnomocnik będzie miał z 10 klientów, zwrot kosztów zastępstwa procesowego za te 10 osób, to 25 tysięcy (złotych - przyp. red.) i więcej. Wystarczy pobiegać z aktywistami po lesie i za jeden dzień mieć 10 i więcej takich pełnomocnictw – mówi naszej redakcji radca prawny, który chciał pozostać anonimowy w obawie o krytykę ludzi z własnego środowiska.
I nie jest to pierwszy głos w tym temacie, bo już kilka tygodni temu otrzymywaliśmy negatywną ocenę działań niektórych prawników. Jedni mówili, że to efekt otwarcia zawodów prawniczych i swobody działania w tym zakresie, inni – że zdobywanie klientów w taki sposób jest skandalem. Bo nie trudno sobie wyobrazić, że w niedalekiej przyszłości może się pojawić jakiś inny, znacznie chytrzejszy pełnomocnik, który odbierze je od cudzoziemca do zupełnie innych spraw. Choćby do zarządzania majątkiem pozostawionym w kraju pochodzenia lub ewentualnym spadkiem.
Dziś takie sytuacje jeszcze nie mają miejsca, a przynajmniej nie znamy ani jednego takiego przypadku. Niemniej, realne zagrożenie istnieje, o czym też mówił w rozmowie z nami Janusz Trochimiak z Okręgowej Izby Radców Prawnych w Białymstoku. Zwrócił on uwagę, że nie można mówić o braku etyki wobec tych prawników, którzy kierują się odruchem serca i chcą pomóc cudzoziemcowi. Co w przypadku nielegalnego przekroczenia granicy może się przydać.
Jeżeli pełnomocnik jest tam na granicy i przyjmuje pełnomocnictwo od cudzoziemca, to - moim zdaniem - etyka nie jest naruszona w zakresie, „że chcę działać, pomóc cudzoziemcowi, zabezpieczyć jego prawa". Pomoc osobie, która ma problemy czy to karne, czy administracyjne, na granicy jest etyczna – wyjaśnia Janusz Trochimiak.
W takim przypadku w grę mogą wchodzić trzy postępowania:
Drugą część artykułu opublikujemy jutro.
(Piotr Walczak/ Foto: Twitter.com/ Straż Graniczna)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie