Reklama

Mimo zakazu przyjmowania odpadów, do Studzianek jeździły ciężarówki

07/03/2020 10:34

Niedawno informowaliśmy na naszych łamach, że wysypisko w Studziankach nie ma prawa już przyjmować ani jednego więcej worka śmieci. Tymczasem na to składowisko jechały chwilę później kolejne ciężarówki z odpadami. Zostały jednak zatrzymane i nie wpuszczone na teren zakładu.

Funkcjonariusze Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Białymstoku, Policja i inspektorzy z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska musieli udać się do Studzianek. Powodem był sznur ciężarówek, które chciały wjechać z nowymi ładunkami śmieci oraz odpadów. Transport trzeba było zblokować, ponieważ skutecznie cofnięte zostało pozwolenie na przetwarzanie odpadów, co oznacza, że nie mogą tam być przyjmowane żadne nowe śmieci.

Ciężarówki, jakie chciały wjechać na teren wysypiska, w większości nosiły rejestracje warszawskie. Okoliczni mieszkańcy mówią, że zanim przyjechała Policja oraz pozostałe służby, co najmniej kilkanaście z nich wjechało na teren zakładu w Studziankach. Mieszkańcy jednak nie wiedzą, czy z ciężarówek śmieci zrzucono, czy nie. Szacunkowo, w takich ciężarówkach na teren wysypiska mogło trafić nawet około 30 ton odpadów, które trafić tam nie powinny.

- Po otrzymaniu informacji z Inspekcji Transportu Drogowego, że zostały zatrzymane pojazdy transportujące odpady, zjawiliśmy się tam na miejscu. Na teren tego zakładu bowiem nie mogą być dowożone odpady. W związku z tym, przyjechaliśmy tam po to, żeby do tego nie dopuścić. Wszystkie transporty zostały zawrócone – mówi Monika Gałązka z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.

Z tym, że zawrócone ciężarówki w większości udały się na nieodległy parking, aby przeczekać kontrolę i blokadę na teren wysypiska. Jak mówią mieszkańcy, wjechać miały później, kiedy odjadą mundurowi i inspektorzy.

- O tu, tam przy wjeździe, dwóch kierowców na papierosie rozmawiało, że nie będą wracać z tym załadunkiem z powrotem na Warszawę. Jeden z nich mówił, że szef mu kazał czekać aż wszyscy pojadą i wtedy ma wywalić załadunek. I tak oni robią, a potem mamy pożary – mówi nam jeden z mieszkańców, który obserwował co się dzieje.

Przypominamy, że ostatni pożar miał miejsce zaledwie w minioną niedzielę, 9 lutego. W akcji gaśniczej brało udział około 80 strażaków, którzy walczyli z żywiołem przez kilka godzin. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi znów prokuratura. Poprzednie dochodzenia stwierdzały już podpalenia, ale nigdy nie udało się ustalić sprawców tych podpaleń.

Wysypisko w Studziankach będzie raczej musiało kończyć swoją działalność. Zgodnie z decyzją ministra klimatu, który podtrzymał decyzję marszałka województwa podlaskiego, cofnięto pozwolenia na przetwarzanie odpadów. To oznacza, że do Studzianek nie mogą, a w zasadzie nie powinny trafiać już żadne odpady.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: OSP Jurowce)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do