Białystok na przestrzeni ostatnich lat, z udziałem przecież ogromnych pieniędzy z Unii Europejskiej, nie stworzył niczego oryginalnego. Władze Białegostoku postawiły dokładnie na to samo, co władze innych miast. Z tą różnicą, że nasze miasto, leżało w bardziej zacofanym gospodarczo regionie. I mimo władowanych tu ogromnych pieniędzy – dalej jesteśmy zacofanym gospodarczo regionem i miastem. Nomen omen niestety z powodu papugowania.
Nasza redakcja od długiego czasu stara się zwracać uwagę na to, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Tłumaczymy i wyjaśniamy, skąd się bierze krytyka włodarzy, radnych i urzędników. Wiele osób wciąż nie jest jednak w stanie zrozumieć – skąd taka ocena się bierze. Być może poniższe informacje rzucą nieco światła na umysły i pojawi się refleksja, że być może mamy sporo racji.
Bylibyśmy nieuczciwi mówiąc, że Białystok się nie zmienił lub, że zmienił się na gorsze. W wielu miejscach nastąpiła wyraźna poprawa. Na przykład w transporcie i komunikacji. Dziś przyjemniej nam się jeździ zarówno własnym autem, jak i autobusem. Mamy nowy tabor, o czym wspominaliśmy wielokrotnie, nowe, bardziej estetyczne przystanki, równe drogi, więc w tym względzie powodów do narzekania być nie powinno. Niemniej jednak, tak patrząc na całość, wydaje się, iż przy okazji władze zapomniały, że istnieje jeszcze życie poza drogami i asfaltem. A tu znów kolejne duże inwestycje w Białymstoku sprowadzą się do tego samego – nowych dróg. Co to zmieni? Otóż niczego to nie zmieni, poza komfortem przedostawania się z punktu A do punktu B. I tyle. Za to faktycznie to wszystko odczujemy za kilka lat, kiedy trzeba będzie płacić za utrzymanie tych wszystkich dróg, kiedy zaczną się w nich robić dziury i skończy się okres reklamacyjny. Wówczas wszyscy odczujemy to bardzo mocno we własnych kieszeniach i portfelach.
- Pomoc unijna, z której tak bardzo się w oficjalnym dyskursie wszyscy cieszą, wyrządziła nam więcej szkody niż pożytku. Parę kawałków autostrad i rozmaite infrastrukturalne rzeczy nie były warte tego, że ogromne pieniądze, które wpłynęły do Polski, posłużyły zakonserwowaniu zupełnie nieracjonalnej struktury państwowej, a nawet jej rozrostowi – uważa dziennikarz Rafał A. Ziemkiewicz.
Ten rozrost widać bardzo dobrze na przykładzie naszego miasta. Przedsiębiorcy, zwłaszcza ci drobni, a już na pewno ci, którzy mają zdanie odmienne od urzędników i władz, nie mogą być pewni dnia, ani godziny. W każdej chwili mogą dostać decyzję o poprowadzeniu drogi, wjazdu, zastawienia ekranami przez środek ich posesji. Nikogo nie interesuje za bardzo, że to właśnie z ich podatków pensje otrzymują ci, którzy doprowadzają do nieodwracalnych w skutkach zniszczeń w lokalnej gospodarce. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzią na to są często środki unijne, które wciąż wielu postrzega jako prezenty. Te pieniądze jednak nie są żadnymi prezentami, nie pochodzą od dobrej cioci. Najpierw wpłacamy je solidarnie w podatkach do unijnej kasy, żeby później stamtąd wyjąć.
- Inwestycje zrealizowane w Białymstoku z pozyskanych środków unijnych nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Mamy tu stanowczo zbyt drogi stadion, przejście podziemne za ogromne pieniądze, tak samo drogi i wciąż niedokończony Park Naukowo – Technologiczny, bo który mimo odbioru, ciągle jest w budowie z uwagi na to, że kolejny raz trzeba poprawiać masę usterek. I co z tego wszystkiego? Gmina się zadłużyła na wkład własny, a teraz mieszkańcy muszą utrzymywać to, co zbudowano. Zadłużyliśmy się na inwestycje niedochodowe. Mieliśmy do czynienia z chwilowym efektem gospodarczym, który przy budowie dał pracę firmom budowlanym. Za to nie mamy żadnego trwałego efektu gospodarczego – ocenia Artur Kosicki, ekspert od inwestycji budowlanych.
Są oczywiście tacy, którzy powiedzą, że Białystok się zmienił, że stał się ładniejszym miastem. Zapominają jednak, że Białystok i wcześniej był ładnym miastem. Tyle, że był tak samo zaniedbany, jak większość innych miast w Polsce. Nie beton i nie asfalt świadczy o uroku stolicy Podlasia, ale jego mieszkańcy i zaangażowanie różnych grup społecznych, które robią zdecydowanie więcej dla promocji naszego miasta, niż wszystkie urzędy razem wzięte, które mają do dyspozycji ogromne pieniądze z naszych podatków. O charakterze Białegostoku nie świadczy wybetonowany Rynek Kościuszki, ani galerie i Biedronki w centrum. Ten charakter będzie widać tylko wtedy, gdy ktoś zechce tu częściej przyjeżdżać, zostawiać pieniądze lub osiedlić się na stałe.
Na razie nie za bardzo jest po co się osiedlać. Białystok to wciąż stolica województwa z najwyższym wskaźnikiem bezrobocia. Zarobki, jeśli już są, to są niskie w porównaniu do reszty kraju. Zaś oddolne inicjatywy mieszkańców, czy poszczególnych grup społecznych, są trudne do realizacji. Władza nie lubi, kiedy ktoś bywa mądrzejszy od niej i najczęściej rzuca kłody pod nogi ludziom przedsiębiorczym i kreatywnym. Dlatego nie mamy w naszym mieście żadnych zrealizowanych projektów, których nie ma nigdzie w Polsce, dla których warto właśnie tutaj byłoby przyjechać i osiąść, albo zrobić biznes na czymkolwiek. I prawdopodobnie, gdyby nie Suwalska Specjalna Strefa Ekonomiczna, która powstawała mimo wszystko w bólach, Białystok pozostałby z tą betonową masą, bez miejsc pracy.
- Moim zdaniem kładziemy zbyt słaby nacisk na realne powstanie tu obszarów przemysłowych, z właściwymi planami zagospodarowania przestrzennego. Mam na myśli tereny dobrze uzbrojone w granicach oddziaływania aglomeracji Białystok, nie koniecznie w granicach administracyjnych miasta – powiedział nam jeszcze rok temu Robert Żyliński, ówczesny prezes Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Papugowaliśmy inne miasta w Polsce zamiast zastanowić się nad tym, czego realnie potrzebujemy, co dźwignie Białystok z marazmu. Przecież dziś włodarze doprowadzili do takiej sytuacji, że praktycznie nie da się wyremontować kawałka chodniczka, jeśli nie będzie na to projektu unijnego. Białystok nie stał się silny siłą własnych obywateli. A tylko tak, na przedsiębiorczych ludziach i ich pomysłach, można budować gospodarkę na danym obszarze. Władze postawiły na ładny wygląd w folderach, które można dopasować do każdego innego miasta. Mieliśmy im dorównać? W rzeczywistości jedno od drugiego papugowało, powielając te same błędy.
- Łatwiej konkurować z Anglikami, Irlandczykami czy Amerykanami, niż tutaj walczyć z układem, który na szczeblu lokalnym bywa mafią, czasami bardzo potężną – mówi Ziemkiewicz, tłumacząc dlaczego Polacy wciąż emigrują z kraju.
Betonowy Białystok wciąż wydaje się nie zauważać problemu, że wyglądem i szerokością ulic nie da się tu zatrzymać zdolnych i kreatywnych ludzi. Co najwyżej łatwiej jest stąd wyjechać równą drogą. Wraca niewielu. Nie ma do czego. Czteropasmowa arteria nie zarobi na mieszkanie, ani na wyżywienie. Natomiast papugowanie tak zwanych nowatorskich rozwiązań, spowodowało konieczność jeszcze większego posłuszeństwa wobec zaplanowanych, nowych, betonowych inwestycji, za które zapłacimy w rzeczywistości dopiero za kilka lat.
Komentarze opinie