Reklama

Myśleli, że to już koniec walki z bezprawiem urzędu. Niestety walka zaczyna się od nowa

16/06/2016 18:19


Kiedyś przynajmniej było wiadomo komu się poskarżyć. Dziś człowiek odbija się od ściany – mówią małżonkowie Bzura, którzy od pięciu lat walczą z bezprawiem urzędników i prezydenta Białegostoku. Wydawało się, że ich gehenna się skończy, tymczasem do sprawy włączył się nieoczekiwanie Przewodniczący Rady Miasta. Niestety, zadziałał przeciwko starszemu małżeństwu.

Wydawało się, że w końcu sprawiedliwości stanie się zadość. Kiedy Pani Maria Bzura odebrała pismo Komisji Rewizyjnej Rady Miasta o uznaniu jej skargi za zasadną, chciała tańczyć z radości. Dlatego, że do tego momentu, urzędnicy z magistratu zbywali ją i męża takimi pismami, których nawet nie można było zaskarżyć w trybie administracyjnym. Choć równolegle toczą się sprawy przed prokuraturą i sądem, to ich koniec jest jeszcze dość daleki. Dlatego małżeństwu zależało na pozytywnym rozpatrzeniu skargi złożonej na działalność prezydenta Białegostoku, co pomogłoby im również w postępowaniu przed wymiarem sprawiedliwości.

Chodzi o rozbiórkę parkingu, którą to sprawę nasza redakcja opisywała niemal od samego początku. Lekko ponad miesiąc temu wydawało się, że przynajmniej jedna rzecz zostanie załatwiona na korzyść małżeństwa Bzura, co dałoby im sporo wytchnienia i przywróciłoby wiarę w państwo prawa. Przypominamy, że chodziło o to, że państwu Bzurom Miasto siłą rozebrało parking ułożony za ich prywatne pieniądze. Bez żadnego dokumentu, bez żadnej decyzji, bez czegokolwiek, co można by było zaskarżyć, w asyście policji i straży miejskiej wjechały maszyny budowlane i siłą zniszczyły nieruchomość wartą około 200 tys. złotych. Od kilku lat państwo Bzura usiłują doprowadzić do odbudowy zniszczonej nieruchomości.

W kwietniu tego roku w końcu nad ich problemem pochyliła się Komisja Rewizyjna Rady Miasta. Pozytywnie rozpatrzyła skargę złożoną na działalność prezydenta Białegostoku. Chodziło o to, że prezydent nie wykonał decyzji wojewody podlaskiego. A był to kluczowy dokument w całej sprawie. Obok parkingu państwa Bzura przebiegała miejska inwestycja drogowa w postaci przedłużenia ulicy Piastowskiej. Decyzja wojewody natomiast wyraźnie i bardzo dokładnie określała, jakie fragmenty terenu należy oddać pod inwestycję drogową, gdzie są zachowane wjazdy na posesję i jaki zakres prac powinien być wykonany. Z decyzją wojewody podlaskiego małżonkowie się zgadzali od samego początku. Nigdy nie mieli zastrzeżeń do tego dokumentu i wykonali wszystkie prace nałożone na nich tą decyzją. Rozebrali więc część parkingu, którą wskazywał wojewoda podlaski i przekazali Miastu Białystok jako teren inwestycji drogowej. Problem polegał na tym, że prezydent Białegostoku postanowił pod inwestycję drogową zagospodarować cały parking, a nie fragment, który wskazywała decyzja wojewody podlaskiego. Dlatego też z polecenia urzędników, na posesję małżeństwa Bzurów wjechały maszyny budowlane i zniszczyły wszystko, czyli cały parking.



Prezydent Miasta Białegostoku nie wykazał, że musiał wykorzystać cały teren parkingu pod potrzeby budowlane, nie przedstawił także żadnych dokumentów, na podstawie których, mógłby domagać się rozbiórki całości parkingu. Z odpowiedzi Prezydenta Miasta Białegostoku wynika jedynie tyle, że całość parkingu miała charakter tymczasowy. O nim wspominał także wojewoda podlaski w swojej decyzji zezwalającej na realizację inwestycji drogowej, jednak utrzymał taki stan prawny, aby parking ogólnodostępny mógł nadal funkcjonować na dotychczasowych zasadach” – odczytał Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miasta – Piotr Jankowski.

Taki sposób załatwienia skargi miał być rozpatrywany na majowym posiedzeniu Rady Miasta. Państwo Bzura bardzo się zdziwili, że ten punkt w porządku obrad w ogóle się nie znalazł. Zdziwili się jeszcze bardziej, kiedy kilka dni temu otrzymali pismo od Przewodniczącego Rady Miasta, że skarga zamiast trafić pod obrady Rady Miasta, trafiła… do wojewody podlaskiego. Na dodatek, została przesłana według właściwości. Oznacza to tyle, że złożona przez nich skarga na działalność prezydenta rozpłynęła się w powietrzu. W praktyce jej nie ma, bo Przewodniczący Rady Miasta uznał najwyraźniej, że skarga na działalność prezydenta, nie dotyczy prezydenta.

W ogóle nie rozumiem tego pisma, które dostaliśmy. Od kiedy to wojewoda podlaski rozpatruje skargi na działalność prezydenta Białegostoku? Znam prawo w tym zakresie i wiem, że od tego jest Komisja Rewizyjna i zrobię wszystko, żeby moja sprawa tam wróciła. Dosyć już zamiatania sprawy pod dywan. Nie będziemy przechodzić wszystkiego od początku kolejny raz. Wiem, co było w skardze i jest tam wyraźnie napisane, że skarga jest na działalność prezydenta Białegostoku i dlatego trafiła do pana przewodniczącego Mariusza Gromko, żeby jako przewodniczący skierował skargę do pana przewodniczącego komisji rewizyjnej, a nie do wojewody – mówi naszej redakcji Maria Bzura.

Państwo Bzura są rozgoryczeni. Sami mówią, że w wyborach pomagali różnym politykom z Prawa i Sprawiedliwości, bo mieli dość bezprawia w wykonaniu zarówno prezydenta Białegostoku, jak i radnych poprzedniej kadencji. Zależało im na tym, żeby w końcu zaszły zmiany, liczyli, że będą to zmiany na lepsze. Są nękani od wielu lat przez magistrat na wszelkie możliwe sposoby i uważali, że radni obecnej kadencji podejdą rzeczowo i merytorycznie. Jak twierdzi Józef Bzura, nie chodzi o to, żeby ktoś spłacał wysiłek za pomoc w kampanii wyborczej, ale uczciwie podszedł do tematu.

Nie miałbym żalu za to, gdyby komisja taka czy inna, radny taki, czy inny, negatywnie rozpatrzył skargę. Jeśli jest jakaś nasza wina, że coś zrobiliśmy nie tak jak trzeba, trudno. Ale na pewno nie spodziewaliśmy się tego, że nikt nawet się nie pochyli nad problemem, tylko będzie znów przerzucał się pismami, jak pan Truskolaski ze swoją świtą urzędniczą. To trwa już stanowczo za długo. Jak pan przewodniczący Gromko chce pomagać prezydentowi, to niech się zapisze do jego radnych i tam pomaga, bo jest niewiarygodny w oczach swoich wyborców – mówi z żalem Józef Bzura.

W piśmie, które dostaliśmy jest napisane, że skarga została przesłana według właściwości do wojewody podlaskiego. To ja pytam, czy pan Gromko nie wiedział wcześniej do kogo dekretował skargi, które składaliśmy na jego ręce? Po co przekazywał to do komisji rewizyjnej? Żeby zyskać na czasie i pomagać panu prezydentowi? Po ponad pół roku zorientował się, że nasze skargi, które przekazywał do komisji rewizyjnej nie były do komisji rewizyjnej? W tej sytuacji, jeśli pan radny Gromko nie rozumie co czyta i nie wie, co dekretuje i do kogo, może powinien złożyć mandat, a na pewno nie powinien być przewodniczącym w Radzie Miasta, skoro nie wie, co robi – skwitowała Maria Bzura.

Sprawa rozbiórki parkingu jest obecnie przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Niedawno zostali powołani biegli w tej sprawie, ponieważ zdaniem sądu należało znacznie uważniej przyjrzeć się całości postępowania prowadzonego przez urząd miejski. Sąd, który zajmował się tą sprawą wyraźnie napisał w uzasadnieniu, że w urzędzie miejskim zabrakło logiki w wypełnianiu zobowiązań inwestycyjnych.

„(…) materiał dowodowy wskazuje, że po wybudowaniu obwodnicy poza ekranami na działce 1155 pozostawiono faktyczny ugór utrudniając życie mieszkańcom korzystającym z lokali użytkowych wybudowanych obok, co stanowiło też działanie na szkodę przedsiębiorców prowadzących tam działalność. Nie ma on też znaczenia z puntu widzenia owej inwestycji, ani z nią nie koliduje. Trudno też dopatrzyć się racjonalności takiego działania, gdy otoczony ekranami fragment działki jest nieutwardzony, podczas gdy Skarżąca chce przywrócenia jego dawnego stanu, tj. przywrócenia nawierzchni z kostki betonowej typu polbruk i jedynie w zakresie nie zajętym pod inwestycję” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu.

Państwo Bzura zapowiadają, że nie odpuszczą. Będą w dalszym ciągu dochodzić swoich praw. Jeszcze dziś na biurko wojewody podlaskiego ma trafić pismo, w którym pojawi się prośba o to, żeby wojewoda nie rozpatrywał skargi, która nie jest skierowana do niego. Małżonkowie mają poprosić o przesłanie całej dokumentacji i postępowania skargowego z powrotem do Komisji Rewizyjnej Rady Miasta i chcą, żeby to radni zajęli się w końcu swoją pracą i oceną działalności prezydenta Białegostoku.

Maria Bzura powiedziała także, że chce spotkać się z przewodniczącym Rady Miasta. Ma zamiar zanieść mu orzeczenie sądu, które już raz zapadło w sprawie rozbiórki parkingu. Właściwie chce zanieść oprawiony w ramki fragment uzasadnienia, którego jej zdaniem, najwyraźniej nie czytał, choć to orzeczenie w całości znajduje się w aktach sprawy skargi na działalność prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

„(…) korzystają oni jedynie ze swych obywatelskich uprawnień i wynikających zeń możliwości, zaś organ administracji nawet wobec najbardziej problematycznego petenta musi zachować pełnię obiektywizmu. Tymczasem naoczne zapoznanie się z sytuacją na gruncie powoduje prima vista wniosek o doprowadzeniu do sytuacji sprzecznej z logiką i zdrowym rozsądkiem, a przede wszystkim słusznym interesem przedsiębiorców i mieszkańców, co eksponuje trafnie Skarżąca”.

Teraz to pan przewodniczący swoim postępowaniem doprowadził do sytuacji sprzecznej z logiką i zdrowym rozsądkiem, skoro przesłał wszystko do innego organu, mimo że wyraźnie jest tam wskazany adresat, jak i treść, która odnosi się wyłącznie do skargi na działalność prezydenta Białegostoku – powiedziała Maria Bzura.

Dodamy tylko, że Komisja Rewizyjna, która rozpatrywała skargę małżonków Bzura przyjęła stanowisko, w którym zobowiązała Prezydenta Białegostoku do naprawienia szkody w postaci odbudowy rozebranego parkingu. Czy to stanowisko wobec aktualnych zdarzeń ma jeszcze jakieś znaczenie lub moc, będziemy się dowiadywać.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: materiały Państwa Bzura)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do