Reklama

Nawałnica zerwała ci dach? To nic. Za 3 tysiące naprawisz sobie wszystko

13/10/2017 15:35

Pomoc społeczna w Białymstoku działa dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mamy zespoły pracowników socjalnych i można na dodatek do nich zgłaszać różne zdarzenia losowe, w tym klęski żywiołowe. Urzędnicy mogą przyznać aż całe 3 tysiące złotych. Na zerwany dach wystarczy jak ulał. Inna pomoc mieszkańcom Białegostoku – zdaniem prezydenta – w ogóle nie jest potrzebna.

Pomóc innym by pochwalić się o tym w mediach, prezydent potrafił. Jak zwykle zrobił to najpierw ogłaszając zamiar, a następnie prosząc radnych o pieniądze. Bez ich decyzji i zgody nie byłby w stanie błyskać tak zwaną filantropią. Choć w obliczu faktów, które zaraz przedstawimy – filantropią wyłącznie na pokaz. Część mieszkańców nawet łapie się na takie gesty i docenia tak zwaną wielkoduszność i dobre serce prezydenta. Inni, którzy stykają się z realnym problemem na miejscu, już się na to nie łapią. Mają do czynienia z najprawdziwszą rzeczywistością.

Zapewne część osób pamięta, że Miasto Białystok przekazało gminom poszkodowanym na Pomorzu 300 tysięcy złotych. Te pieniądze pójdą w całości na infrastrukturę komunalną w gminie Czersk i Sośno. Nie ma w tym absolutnie nic złego. Wręcz przeciwnie, w obliczu krzywdy i ogromnych strat spowodowanych zdarzeniami losowymi, należy sobie pomagać. Problem tylko polega na tym, że mieszkańcy Białegostoku również ponieśli straty w trakcie tegorocznych nawałnic. Niektórzy jeszcze do chwili obecnej nie są w stanie odrestaurować i odbudować wszystkiego, co zostało zalane lub zniszczone. O nich upominał się niedawno szef klubu radnych PiS – Henryk Dębowski. Napisał interpelację do prezydenta o wydzielenie z budżetu miasta kolejnych 300 tysięcy złotych, które miałby pójść na pomoc białostoczanom poszkodowanym w wyniku zdarzeń losowych.

W związku z Pana deklaracją w sprawie udzielenia pomocy finansowej gminom Czersk i Sośno w wysokości 300 tys. zł z przeznaczeniem na usunięcie skutków nawałnic w miejscowościach Rytel oraz Zielonka, zwracam się z prośbą o zabezpieczenie dodatkowych środków finansowych w tegorocznym Budżecie Miasta Białegostoku również w wysokości 300 tys. zł, celem udzielenia pomocy finansowej mieszkańcom Białegostoku, którzy w wyniku ostatnich ulew paraliżujących miasto, ponieśli liczne straty na mieniu (zalane piwnice, garaże, uszkodzone samochody itp.) i do dnia dzisiejszego borykają się z usuwaniem skutków tegorocznych powodzi” – napisał w interpelacji radny Dębowski.

Interpelacja o tyle zasadna, że o zmiany w realizowanym budżecie do Rady Miasta może wystąpić prezydent. Później wszelkich zmian dokonuje już Rada Miasta, ale może to zrobić wyłącznie na wniosek prezydenta Białegostoku. Bo mimo, że to radni ustalają budżet miasta, zaś prezydent ma go tylko wykonać, to wszelkie zmiany w danym roku budżetowym, można głosować wyłącznie na wniosek prezydenta. Stąd właśnie prośba radnego o takie działanie. Czyli znalezienie 300 tysięcy złotych na pomoc mieszkańcom Białegostoku.

Pomocy nie będzie. Bo nie będzie też 300 tysięcy złotych znalezionych w budżecie na ten cel. Powody są dwa, a przynajmniej dwa główne wskazuje prezydent Białegostoku. Pierwszy to taki, że samorząd nie może zgodnie z prawem wspierać poszkodowanych mieszkańców indywidualnie. Po drugie – pomoc już została udzielona dostatecznie wysoko, a poza tym sama białostocka pomoc społeczna działa bardzo dobrze.

Uprzejmie wyjaśniam, że pomoc w wysokości 300.000 zł przyznana gminom Czersk i Sośno na podstawie art. 216 ust. 2 pkt 5 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych jest pomocą finansową skierowaną do tych gmin z przeznaczeniem na usunięcie skutków nawałnic w gminnej infrastrukturze. Środki te nie są przekazywane mieszkańcom gmin. W tej chwili nie widzę potrzeby wydzielania w budżecie Miasta kwoty 300.000 zł na pomoc mieszkańcom Miasta. Gdyby jednak środki na pomoc społeczną okazały się niewystarczające wystąpię do Rady Miasta z odpowiednim projektem zmian w budżecie” – odpisał radnemu zastępca prezydenta Adam Poliński.

To prawda, ale nie do końca. Bo jak to mówią – dla chcącego nic trudnego. Prawdą jest, że samorząd nie może przekazać środków finansowych indywidualnym mieszkańcom. Ale to wcale jeszcze nie znaczy, że w ogóle nie ma szans na ich przekazanie. Samorząd posiada bowiem instytucje mu podległe, które już takie środki mogą rozdzielać indywidualnym mieszkańcom. W Białymstoku na przykład mógłby to robić Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, który posiada pracowników socjalnych i możliwości oceny sytuacji szkód poniesionych przez mieszkańca w wyniku klęski żywiołowej lub zdarzenia losowego.

Gdyby te 300 tysięcy udało się znaleźć w budżecie Białegostoku, mogłyby zostać przekazane uchwałą rady Miasta do MOPR-u. Środki celowe, z przeznaczeniem na pomoc za takie szkody, jakie nawałnica na przykład wyrządziła jednemu z mieszkańców naszego miasta. Stracił on dach domu, auto oraz kilka innych rzeczy. Tymczasem prezydent zauważa, że przecież mieszkaniec otrzymał z MOPR całe 3 tysiące złotych, inni po tysiąc lub więcej, więc wszystko zostało już załatwione.

System pomocy społecznej funkcjonuje cały czas i pomoc osobom poszkodowanym przez wypadki losowe jest udzielana permanentnie. Udzielaniem pomocy zajmuje się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Na jego stronach wyczerpująco przedstawiony jest obowiązujący system pomocy społecznej. W Mieście funkcjonuje 9 Zespołów Pracowników Socjalnych rozmieszczonych w różnych częściach miasta. W Urzędzie Miejskim funkcjonuje infolinia. Na stronach portalu miejskiego również zamieszczone są informacje o pomocy społecznej. W 2017 r. wypłacono sześć zasiłków celowych z tytułu zdarzeń losowych m. in. pożaru, zalania mieszkania, upadku drzewa w kwotach od 1.000 do 3.000 zł.” – pisze w odpowiedzi na interpelację zastępca prezydenta Białegostoku.

Nie mamy pojęcia, jak dokonano szacunku, że naprawa zerwanego dachu, zniszczonego samochodu i uszkodzenia innych sprzętów oraz części domu zmieści się w kwocie 3 tysięcy złotych? Bo takie kwoty można wyliczać wyłącznie w sytuacjach, kiedy ktoś mieszkałby w lepiance, albo w szałasie i koszty naprawy takich uszkodzeń mogłyby faktycznie oscylować wokół 3 tys. złotych. Choć i to mało prawdopodobne. Ale możliwe, że prezydent ma jakieś własne doświadczenia w tym względzie i mieszka tak ubogo, że zasiłek celowy na pokrycie ogromnych szkód wystarczyłby na wszystko.

Oczywiście, że zadaniem samorządu i władz miasta nie jest pokrywanie całkowitych kwot naprawy czy zwrotu poniesionych wydatków na naprawę szkód, ale to jeszcze nie znaczy, że ludzi starszych lub tych, którzy są nieporadni życiowo, można zostawiać samych w takich sytuacjach. Nasze podatki powinny służyć również i takim celom. Jego stanowisko w sprawie pomocy mieszkańcom Białegostoku, którzy okazali się kompletnie nieważni, jest zupełnie karygodna. Zwłaszcza, kiedy popatrzymy na zaangażowanie w pomoc gminom na Pomorzu, dzięki którym miał swoje kolejne pięć minut w mediach jako filantrop. Jaki z niego jest w rzeczywistości filantrop, widać po traktowaniu własnych mieszkańców i odpowiedzi na interpelację radnego Dębowskiego. Jednym słowem – żaden.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do