Czy w Białymstoku pójdziemy do urn, aby odwołać prezydenta Tadeusza Trsukolaskiego? Tego jeszcze nie wiadomo. Ale wiadomo, że Polacy ogólnie nie lubią chodzić do wyborów, a jeszcze mniej na referenda. W ciągu ostatnich dwóch lat w całej Polsce odbyło się ich 21, z czego tylko 3 były ważne.
Jak pisaliśmy niedawno, w 2013 roku białostoczanie mogli wypowiedzieć się w sprawie przyszłości spółki miejskiej MPEC. Jednak nie poszło do urn wyborczych wystarczająco dużo osób, aby wynik referendum był wiążący dla prezydenta Białegostoku. W efekcie MPEC został sprzedany, a prezydent tłumaczył swoją decyzję tym, że białostoczanie nie idąc do urn zgodzili się na tę sprzedaż. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z rzeczywistością, ponieważ nikt nie zbadał preferencji osób, które pozostały w domu.
W najbliższym czasie w Polsce odbędą się dwa referenda. Pierwsze, 4 września w gminie Wymiarki w województwie lubuskim. Drugie, 25 września w Dębicy Kaszubskiej w województwie pomorskim. Obydwa dotyczą odwołania władz, czyli wójtów. Być może w tym roku zapadnie też decyzja w sprawie referendum w Białymstoku. Ono również dotyczyłoby odwołania władz w osobie prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Ma to ścisły związek z brakiem absolutorium z wykonania budżetu za ubiegły rok. Ale zanim taka decyzja zapadnie radni naszej Rady Miasta – bo to oni decydują w głosowaniu imiennym o przeprowadzeniu referendum – powinni wiedzieć, że zachęcenie mieszkańców miasta do pójścia do urn łatwe nie będzie.
W ciągu ostatnich dwóch lat, czyli od początku aktualnej kadencji władz samorządowych, w całej Polsce odbyło się 21 referendów lokalnych. Wszystkie dotyczyły odwołania gospodarzy, niekiedy wraz z radami gmin. Ale tylko trzy referenda zakończone zostały powodzeniem – to znaczy, że były wiążące. I w tych wszystkich trzech przypadkach mieszkańcy, którzy w wystarczającej liczbie poszli do wyborów, pożegnali urzędujących wójtów lub burmistrzów.
Taki stan rzeczy powinien dać naszym radnym miejskim do myślenia. Po pierwsze tyle, że aby referendum było wiążące, musieliby wszyscy, co do jednego wykonać gigantyczną pracę, w celu zachęcenia białostoczan do pójścia do urn. Po drugie, to czerwone światło ostrzegawcze dla Tadeusza Truskolaskiego, który w przypadku ważności referendum, musiałby się liczyć z pożegnaniem się z gabinetem na Słonimskiej i to na dobre. W jego przypadku trudno, gdyby do referendum w Białymstoku doszło, byłoby tłumaczyć mieszkańcom, aby zostali w domach i nie brali udziału w głosowaniu, skoro przez cały czas podkreśla, że jest prezydentem obywatelskim, wsłuchującym się w głos mieszkańców, realizującym potrzeby lokalnej społeczności. Gdyby tu zachęcał do pozostania w domach i nie brania udziału w głosowaniu, jego wizerunek, jako wsłuchującego się w głos społeczeństwa, ległby w gruzach. Bo akurat wszelkie głosowania, to najlepszy sprawdzian z wsłuchiwania się w potrzeby mieszkańców.
Dodamy również, że liczba referendów odbywających się w różnych miastach lub gminach w Polsce rośnie z kadencji na kadencję. Dla zobrazowania podajemy, że w latach 2006-2010 przeprowadzono ich 81 w różnych miastach lub gminach w Polsce. W kolejnej kadencji 2010-2014 były już 122 referenda. Czekamy teraz na decyzję w sprawie referendum w Białymstoku.
Komentarze opinie