Klient bez spodni, klientka w jednym bucie, rozpad związku przy kasie sklepowej, a nawet kłótnia o brak samochodowej mapy Holandii – takie historie spotykają sprzedawców w sklepach nocnych naszego miasta.
Dziś wieczorem znakomita część mieszkańców Białegostoku wieczór spędzi na zabawach andrzejkowych. Z związku z tym sprzedawcy nocnych sklepów będą mogli liczyć zyski. Największe i tak mają w dni ustawowo wolne od pracy, jak Święta Bożego Narodzenia lub Wielkanoc. Ale poza nimi atrakcji i przygód nie brakuje. Większość klientów takich sklepów zaopatruje się w alkohol i papierosy. Niekiedy w proste produkty jak chipsy lub napoje.
Kupić chleb lub wędliny w nocnym sklepie nie jest prosto. Sprawdzaliśmy to już jakiś czas temu. Tylko nieliczni sprzedawcy mają je w asortymencie. U zdecydowanej większości uda się kupić to co wymieniliśmy wyżej. Ale obowiązkowo są też tabletki przeciwbólowe i prezerwatywy.
- Latem wpadł tu do sklepu taki mężczyzna. Na oko około 40 lat. Przyjechał taksówką w samych butach i koszuli, bez spodni. Na szczęście miał majtki. Wpadł po butelkę wina i po prezerwatywy. Chyba jakaś pilna randka się kroiła – opowiada nam Elżbieta, pracownica sklepu nocnego na osiedlu Piasta.
- Zazwyczaj pijani albo wypici przychodzą kupować. Dobrze, ze jest ochrona, bo samej to strach. Musi być nas co najmniej dwójka pracowników i ochroniarz. I nawet nie chodzi o to, że ktoś jest agresywny do nas. Tylko pamiętam jak w zeszłym roku przyszła do nas jakaś para. Wcale nie nastolatki, tylko już grubo po 50-tce. Wydawało się nawet, że byli trzeźwi. Ale tak się pokłócili w sklepie, że zaczęli się szarpać. A poszło o głupią paczkę papierosów. Ona nie chciała, żeby on palił i od słowa do słowa, zaczęli się bić. Zanim przyjechała policja to była jedna śmieszna sytuacja, bo już na zewnątrz kobieta zerwała mężowi perukę i wyrzuciła dalej chodnik. I w tym momencie przebiegł jakiś pies, chwycił ją i tyle po peruce. Potem facet krzyczał, że żąda rozwodu. Taka sytuacja – opowiada nam Joanna z innego nocnego sklepu.
Sklepy nocne to nieustające skupisko różnych dziwnych zdarzeń. Pracownicy niezbyt chętnie dzielili się swoimi przeżyciami. Ale z drugiej strony, kto nie lubi czasem poplotkować. Inna sprawa, że nie zawsze pewne historie chce się zatrzymać tylko dla siebie. Choć opowiadając niektóre z nich, można niekiedy narazić się na przypisanie talentu bajkopisarza. A dziwne sytuacje zdarzają się w wielu miejscach. Zaś tam, gdzie często włączony jest do gry alkohol, bywa czasem i śmieszno i straszno.
- Miałem tu jednego artystę. Przyjechał samochodem, więc musiał być trzeźwy. Ale zrobił mi awanturę. Bo nie miałem mapy samochodowej Holandii. No przecież jasne, że w nocnym sklepie mapa Holandii to absolutnie podstawowy towar, który rozchodzi się jak ciepłe bułeczki – powiedział nam Marek, który pracuje w sklepie nocnym na osiedlu Białostoczek.
Bywa, że z głupimi wybrykami wpadają studenci. Często są w przebraniu. Zawsze zachowują się głośno. Ale z nimi zawsze się da dogadać. Tak przynajmniej zgodnie twierdzili wszędzie pracownicy nocnych sklepów. Kobiety pracujące w takich miejscach często są obiektem westchnień. Średnio co kilka miesięcy padają propozycje zamążpójścia i to bez względu na stan cywilny. Na dodatek zawsze bywa to miłość od pierwszego wejrzenia. Ale zdarzają się też i nietypowe kobiety – klientki, które przychodzą nabyć drogą kupna co nie co.
- W sumie niedawno, bo jakoś na początku października około 1 w nocy przyszła po jedno piwo dość elegancka pani i to z pieskiem. Niby nic, ale przyszła do sklepu w jednym bucie. Kiedy jej zwróciłam uwagę, że nie ma buta, to mi powiedziała, że ma, tylko w kieszeni. I faktycznie miała. Powiedziała, że nie chciało się jej nakładać – opowiada Grażyna, która pracuje w nocnym sklepie.
Nocne życie miasta najciekawiej wygląda chyba jednak w centrum Białegostoku. Ale teraz, kiedy leży śnieg i jest zimno, ścisłe centrum ma nieco wolnego od takich historii. Aby do wiosny.
Komentarze opinie