Reklama

Ogrzewanie wymienią, ale co później?

09/03/2017 18:08

Dość duże zainteresowanie towrzyszyło ostatniemu naborowi wniosków na wymianę ogrzewania w Białymstoku. Jednak nie wszyscy takie wnioski złożyli, którzy to zamierzali. Jak ustalilismy część osób świadomie nie zdecydowała się na dofinansowanie, bo wiedzą, że później nie będzie ich stać na tę nowoczesność.

- U nas to tak jest, że najpierw się robi, a później ludzi informuje, albo i w ogóle nie. W tym przypadku to sama się dowiedziałam, że po wymianie pieca na gazowy będę musiała płacić za opał prawie trzy razy tyle co teraz. Także dziękuję uprzejmie za takie nowości – mówi Teresa Kamińska z osiedla Wygoda.

- Ludzie często nie wiedzieli, że po zmianie grzewania będą musieli płacić dużo więcej niż teraz. Moim zdaniem więcej pożytku byłoby z tego, żeby dopłacić najbiedniejszym za drewno, albo inny opał, niż wymieniać im piece, na których utrzymanie nie będzie ich stać – komentuje Waldemar Pawluczuk z Nowego Miasta.

Możliwe, że ci mieszkańcy mają rację. Jest tak, że praktycznie nigdzie nie znajdziemy informacji o tym, że wymiana ogrzewania wiązać się później będzie z wyższymi kosztami zakupu opału. Dla porówniania – dom wielkości około 100m2 można ogrzać obecnie węglem i drewnem przez okres zimowy za średnio około 4 tysiące złotych i więcej. Po wymianie ogrzewania na gazowe koszt wzrośnie do ponad 7 tysięcy złotych. Choć jak twierdzą użytkownicy nowoczesnych instalacji, żeby było faktycznie ciepło, sezon grzewczy w domku jednorodzinnym może zamknąć się w kwocie nawet powyżej 8 tysięcy złotych.

Dotychczas urząd miejski nie wspominał nic na temat dopłat do ogrzewania, bez względu na to, czy instalacja zostanie wymieniona, czy nie. A to zdaniem eksperta z Politechniki Białostockiej miałoby większy sens niż sama wymiana pieca lub instalacji. Jego zdaniem w poprawie jakości powietrza lepsze efekty będzie miało podłączenie indywidualnych użytkowników do miejskiej sieci ciepłowniczej niż to, co chcą mieszkańcom zaproponować urzędnicy.

- Był taki pomysł, aby tworzyć spółdzielnie energetyczne, ale to jest bardzo trudne do realizacji. Najlepiej by było, gdyby jak najwięcej mieszkańców korzystało z miejskiej sieci ciepłowniczej, a najubożsi otrzymywali dopłaty do ogrzewania. Wówczas walka ze smogiem byłaby efektywna. Zwłaszcza w takim dużym mieście jak Białystok, powinno się rozbudowywać miejską sieć ciepłowniczą – wyjaśniał kilka dni temu prof. Piotr Banaszuk, Kierownik Katedry Ochrony i Kształtowania Środowiska z Politechniki Białostockiej.

Nie wiadomo jeszcze, czy część mieszkańców, którzy złożyli już wnioski na wymianę ogrzewania, nie zrezygnuje ze swoich planów, kiedy podliczy koszty opału w nowej instalacji. Świadomi tego stanu rzeczy nawet nie próbowali składać żadnych wniosków, ponieważ zdają sobie sprawę, że nie poradzą finansowo.

- Mieszkam sama i mam jedną emeryturę nieco ponad 1800 złotych miesięcznie. Z czego miałabym płacić? Kredyt mam brać na ogrzewanie? Zięć mnie uświadomił jak to wygląda w praktyce. Razem zdecydowaliśmy, że nie będziemy nic wymieniać. Może kiedyś tu wnuki zamieszkają i niech już oni radzą, co im trzeba – mówi Janina Korolczuk z Dojlid.

Pomysł z wymianą ogrzewania na pewno nie jest zły, ale dobrze by było uświadomić mieszkańców, z czym się wiąże. Inna sprawa, że w najbliższych latach Miasto Białystok powinno znaleźć środki w budżecie na dopłaty do ogrzewania dla osób najniżej sytuowanych. W przeciwnym razie może skończyć się tym, że w nowoczesnych instalacjach ci ludzie, których nie stać na ogrzewanie, będą palili tym samym, co do tej pory.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: K.)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do