
Województwo podlaskie od dawna zajmuje ostatnie miejsce w kraju w wydawaniu środków unijnych. Ze źródeł zbliżonych do podlaskiego urzędu wojewódzkiego wynika, że nasz region nie ma wielkich szans na poprawę pozycji przed końcem tej perspektywy finansowej i grozi mu, że straci sporą część dotacji. Przed takim scenariuszem przestrzega Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju.
- Mamy takie regiony, które bardzo odstają, plasują się znacząco poniżej średniej krajowej i co ciekawe, są to te regiony, które mają duże opóźnienia w rozwoju – między innymi regiony Polski Wschodniej. Wśród takich maruderów mamy województwo podlaskie, lubelskie, warmińsko-mazurskie, świętokrzyskie czy kujawsko-pomorskie. Dlatego jednym z najważniejszych zadań będzie przyspieszenie w tym roku realizacji programów regionalnych. Jeżeli nie przyspieszą, to niektórym regionom grozi definitywna utrata środków unijnych; szacujemy, że zagrożone jest 1,2 miliarda euro - mówił minister Kwieciński w wywiadzie udzielonym PAP.
Podlasie najgorzej wygląda z tak zwaną certyfikacją. Mówiąc potocznie jest to suma środków wydanych na inwestycję i rozliczonych (skwitowanych) z Komisją Europejską. Pod tym względem podlaski urząd marszałkowski zajmuje ostatnie miejsce w stawce. Sytuacja jest o tyle poważna, że Podlasie - tradycyjnie zajmujące jedno z ostatnich miejsc w kraju pod względem inwestycji i wysokości przyznanych środków unijnych - nie wykorzysta wynegocjowanej pomocy z UE w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Nie jest żadną tajemnicą, że samorząd wojewódzki i podległe mu jednostki (głównie Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich) z wielkim trudem zdobywały pieniądze z krajowych Programów Operacyjnych: w tym z dedykowanej dla Podlasia Polski Wschodniej. PZDW pod wodzą dyrektora Józefa Sulimy parokrotnie nie potrafił złożyć prawidłowo i na czas wniosków na konkursy skierowane specjalnie dla Podlasia.
Zarząd województwa i marszałkowie tak ochoczo chwalący się nowymi inwestycjami - zwłaszcza drogowymi - oraz dotacjami, na temat kłopotów z wykorzystaniem środków dotąd milczał. Informacje o problemach z wydawaniem unijnych pieniędzy nie docierały także do radnych, którzy o problemach z wydatkowaniem środków mogli dowiedzieć się - okrężną drogą - tylko z urzędu wojewódzkiego, który informacje na ten temat otrzymuje do wiadomości z ministerstwa rozwoju lub z bezpośrednio z resortu.
Tuż po wyborach samorządowych - na początku kadencji - Mieczysław Baszko, który z namaszczenia PSL sprawował wówczas urząd marszałka województwa powiedział: - Najważniejsze obszary to służba zdrowia, infrastruktura drogowa oraz program rozwoju obszarów wiejskich. Nasze województwo jak do tej pory bardzo mądrze wykorzystuje środki finansowe i trzeba, żeby w tym sektorze żeby były wykorzystywane.
Słowa te padły w grudniu 2014 roku. Od tamtej pory PO i PSL miały dużo czasu i okazji, aby realizować ten program. Radni opozycyjnego PiS wielokrotnie naciskali marszałków, aby przyspieszyli realizację RPO. Za każdym razem padały uspokajające odpowiedzi. Tymczasem nie sposób nie zauważyć, że ogłaszane konkursy przez urząd marszałkowski po prostu nie przynoszą efektów: po prostu brakuje chętnych na dotacje.
- Wskaźniki, które są do osiągnięcia są chyba nieprzemyślane. Poza tym urzędnicy często czepiają się nieistotnych szczegółów w składanych projektach i ostatecznie odpadają one. Temat odrębny to realizacja. Tutaj też nie jest najlepiej. Ogólnie jest też zbyt duży formalizm w rozstrzyganiu konkursów, a potem także w ich rozliczaniu. No i te konkursy ogłaszane są zbyt późno. Jest mało czasu na realizację, więc chętnych do udziału za wielu nie ma i nie będzie - mówi jeden z przedsiębiorców aplikujących o dotacje w ramach konkursów na wzmocnienie konkurencyjności.
Czy to oznacza, że Podlasie będzie musiało zwracać pieniądze i jakiego rzędu będą to straty? Odpowiedzi na to pytanie nie zna chyba nikt i to właśnie jest niepokojące. Bo jak nie znając choroby można skutecznie leczyć problem. A o to, że jest on realny i rzeczywisty przekonuje minister Kwieciński.
- Jeżeli zaczniemy porównywać różne programy, różne sfery, to jeden wniosek nasuwa się bardzo wyraźnie - programy krajowe nadal są realizowane znacząco lepiej od programów regionalnych, za które odpowiadają samorządy wojewódzkie. Przy czym to nie jest tak, że wszystkie samorządy sobie nie radzą. Wśród samorządów jest olbrzymie zróżnicowanie – z jednej strony mamy regiony, które nawet lepiej sobie radzą z funduszami niż szczebel krajowy (...) A z drugiej strony mamy takie regiony, które bardzo odstają. Wśród takich maruderów mamy województwo podlaskie (...) Znacząco odstaje od średniej, pomimo że, jak wiemy, mają znaczące opóźnienia rozwojowe i wydawałoby się, że szczególnie powinno chcieć jak najsprawniej, jak najbardziej efektywnie wykorzystywać fundusze europejskie. Dla mnie jednym z najważniejszych zadań będzie to, żeby w tym roku realizacja programów regionalnych przyśpieszyła. Jeżeli ona nie przyśpieszy, to niestety – o czym pisałem do marszałków województw – niektórym regionom będzie groziła utrata środków. Szacujemy, że zagrożone jest 1 miliard 200 milionów euro w programach regionalnych. Żal by było, żeby w roku wyborczym, kiedy będziemy bardzo dużo mówili o samorządach, pewne środki finansowe zostały zaprzepaszczone przez nieumiejętne zarządzanie programami - dodał minister.
Radni sejmikowi Prawa i Sprawiedliwości już zapowiedzili pytania do koalicji PO-PSL rządzącej województwem od 10 lat prosząc o szczegóły. Możliwe, że do pytających dołączy eks-marszałek Mieczysław Baszko, były poseł PSL i szef tej partii, a obecnie członek Zjednoczonej Prawicy, który chyba najlepiej od kuchni zna niedostatki i przyczyny błędów w realizacji RPO. I jeśli zechce tą wiedzą wykorzystać to w koalicji może zrobić się bardzo gorąco.
- Nie znam dokładnych danych, o których mówi minister Kwieciński, zwrócę się do ministerstwa o ich udostępnienie. Co drugą sesję pytamy marszałków o przyczyny zwłoki i dlaczego tak kiepsko nam idzie wydawanie unijnych pieniędzy. Pytamy dlaczego niektóre powiaty i tematy są faworyzowane kosztem innych. Otrzymujemy wyłącznie wymijając odpowiedzi, bez konkretnych danych i informacji. Jeszcze niedawno zapewniano nas na sesji, że w 2018 roku wszystko pójdzie jak z płatka i sytuacja się polepsza. Z wypowiedzi ministra wynika, że to nieprawda. Jestem zbulwersowana całą tą sytuacją i mocno zaniepokojona. Na najbliższej sesji w imieniu swoim i całego klubu poproszę o szczegółowe zestawienia i wyjaśnienia. Dwa lata temu były opóźnienia i to już było groźne, a teraz jest bardzo poważnie i nie ma już czasu na mydlenie oczu. Nie wierzę w zapewnienia, że wszystko da się nadrobić w 2018 roku. Trzeba poważnych zmian w całej strukturze i systemie działania urzędu poczynając od sposobu, w jaki pracuje zarząd województwa, bo nie nadrobimy zaległości i stracimy bezpowrotnie pieniądze i szanse rozwoju, jakie za nimi idą. Jako opozycja jesteśmy trochę bezradni: możemy ostrzegać, apelować ale koalicja robi co chce. Minister poszedł krok dalej - upublicznił powagę sytuacji. Żeby ratować sytuację my też musimy robić to samo: informować opinię i kontrolować- powiedziała Elżbieta Kaufman-Suszko, szefowa klubu radnych PiS w sejmiku.
(Adam Remy/ Foto: ASM)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie