
Postępowanie jest zakończone i nie będzie więcej drążenia tematu. Prokuratura ustaliła, że pożar wysypiska śmieci w Studziankach nie pojawił się w wyniku podpalenia. I prawomocnie zakończyła umorzeniem śledztwo w tej sprawie. Pozostaje jednak szereg pytań, na które nie ma odpowiedzi.
Wysypisko w Studziankach paliło się kilka razy na przestrzeni ostatnich lat. Jeden z ostatnich pożarów musiało gasić ponad 100 jednostek straży pożarnej. W opanowywaniu żywiołu brał udział również samolot lasów państwowych, a nawet zamknięto czasowo drogę do granicy. Wszystko po to, aby zastępy straży pożarnej mogły szybko i sprawnie dojechać do miejsca pożaru.
Podobne pożary wysypisk śmieci w ubiegłym roku miały miejsce w całej Polsce. Nawet przedstawiciele rządu włącznie z premierem Mateuszem Morawieckim chcieli wiedzieć co się dzieje. Podejrzeń było wiele, ale już faktycznych ustaleń niewiele. Podejrzenia dotyczyły celowych podpaleń, w wyniku których nie trzeba by było utylizować odpadów. Z tym, że na tych podejrzeniach się skończyło, bo w zasadzie w żadnym przypadku prowadzone śledztwa tego nie wykazały, że wysypiska były podpalane.
Podobnie było z pożarem wysypiska w Studziankach koło Wasilkowa. Tu również zachodziło podejrzenie celowego podpalenia, aby zgromadzonych śmieci nie trzeba było utylizować, bo te w wyniku pożaru zwyczajnie spaliły się. Zwolniło się zatem miejsce na wysypisku i znów można było składować odpady nie płacąc za utylizację tych spalonych. Ale prokuratura jeszcze w listopadzie ubiegłego roku wykluczyła możliwość podpalenia. Po czym prawomocnie umorzyła postępowanie w tej sprawie. Winnych pożaru nie znaleziono, jak i samej przyczyny pożaru również.
- Na podstawie opinii biegłych śledczy uznali, że nie doszło do przestępstwa, a sam pożar nie stanowił poważnego zagrożenia ani dla zdrowia, ani dla mienia wielkich rozmiarów. Nie udało się natomiast ustalić, co spowodowało jego wybuch – czy był efektem nieuwagi czy przypadkowego zaprószenia ognia – przekazał w listopadzie ubiegłego roku szef prokuratury Rejonowej w Białymstoku Karol Radziwonowicz.
Sama akcja gaśnicza w Studziankach w sierpniu 2018 roku trwała kilkadziesiąt godzin. W opanowywaniu żywiołu brało udział łącznie 111 jednostek straży pożarnej. Był to już łącznie szósty pożar od momentu uruchomienia wysypiska pod Wasilkowem. Poprzednie pożary były niebezpieczne, zwłaszcza pierwszy z 2012 roku. Wówczas ekipy strażaków pracowały wiele dni zanim udało się opanować żywioł. Okazało się, że było to podpalenie, ale sprawców nigdy nie ustalono.
Sortownia śmieci w Studziankach wcześniej należała do jednej z firm zajmujących się gospodarką odpadami, która w tej chwili jest w zainteresowaniu prokuratury. Przypominamy, że byłemu prezesowi oraz członkom zarządu, stawiane są poważne zarzuty o wyprowadzanie majątku firmy, czym mieli działać na szkodę swoich wierzycieli. Chodzić może nawet o kilkanaście milionów złotych. Obecnie właścicielem wysypiska śmieci w Studziankach jest firma z Ostrołęki, ale na miejscu zarządza nim inny podmiot gospodarczy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: OSP Czarna Białostocka)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dobrze byłoby takowe wysypiska lokować na gruntach tych "biegłych ".