Wsiąść do pociągu byle jakiego… tak brzmią słowa nieśmiertelnego hitu, który w latach siedemdziesiątych śpiewała Maryla Rodowicz (a wcześniej Czerwone Gitary). W taką podróż chcę wyruszyć - na Podlasiu o to może trudno z racji niewielkiej ilości dostępnych tras, ale piękno tych już istniejących w zupełności rekompensuje nam ich ograniczony wybór. Jedną z nich kolejowa wycieczka na trasie Suwałki – Białystok.
Powrót z północnej części naszego regionu w niedzielne popołudnie może wydawać się banalny, zwłaszcza dla mieszkańca Podlasia zakochanego w miejscu swego urodzenia. Nie polecam jednak zakładać niczego z góry. Ostatni raz miałem tę nieprzyjemność podróżować pociągiem do Suwałk i z powrotem w roku 2003. Muszę przyznać, że od tamtego czasu zmieniło się wiele. Zarówno na lepsze, jak i gorsze.
Przełom sierpnia i września. Śmiało można napisać, że światem zaczęła rządzić jesień, może jeszcze nie topi go w żółci i czerwieni. Chociaż to już blisko. Niedługo liście zmienią kolor więc tym bardziej warto wsiąść do naszego szynobusu niebylejakiego. O bagaż możemy nie dbać, o bilet jak najbardziej tak. Przecież zawsze możemy poprosić u miłego konduktora o kredytowy. Sama podróż z naszym regionalnym przewoźnikiem to przede wszystkim wrażenie estetyczno – widokowe. Przyznaję - sam szynobus to w porównaniu do wagonu TLK miejsce czyste i zadbane, zwłaszcza ubikacje. Czas przejazdu może nie powala, bowiem z polskiego bieguna zimna do Białegostoku jedziemy ponad dwie godziny, ale trasa którą pokonuje wspomniany szynobus przebiega przez tereny o których napisać, że są piękne to za mało.
Zaczynam w Suwałkach, z peronem i samym dworcem jak większość w Polsce… Mijamy miejscowości o swojsko brzmiących nazwach Płociczno, Szczepki, Blizna. Co zwraca uwagę to fakt, że od stacji początkowej jedziemy dosłownie leśnym tunelem, wśród igieł świerków i sosen. Gdzieniegdzie spośród gęstego lasu przebija się słońce, co tylko potęguje aurę tajemniczości. Uczucie to jest dodatkowo podtrzymywane przez prędkości jakie rozwija nasz szynobus – zdecydowanie mniejsze by równać się ze sławnym Pendolino.
Po kilkunastu kilometrach lasy powoli ustępują miejsca jeziorom. Wjeżdżam na stację Augustów Port, dosiadają się kolejni ludzie, których od stacji początkowej w Suwałkach razem ze mną wsiadło dosłownie kilkunastu. Dziwić to może wobec faktu, że ostatni niedzielny skład do stolicy naszego regionu składa się tak naprawdę z dwóch złączonych ze sobą szynobusów. Przestanie to być jednak dziwne w dalszej części podróży.
Główna Stacja w Augustowie wita nas jeziorami Necko i Augustowskim. Prawie pusty pociąg powoli się zapełnia i rusza w dalszą drogę. Mijam kolejne dworce, z których zdecydowana większość jest opuszczona i nieużywana. Na uwagę zasługuję jednak piękny, ceglany i przy tym zarośnięty budynek dworca w Kamiennej Nowej. Jadę dalej. Lasy iglaste i jeziora ustępują miejsca bagnom. Mam przyjemność podziwiać mokradła Biebrzańskiego Parku Narodowego ! Szynobus zaczął swoją trasę nieopodal Wigierskiego Parku Narodowego, teraz jestem nad Biebrzą a przede jeszcze sławna Puszcza Knyszyńska. Czy jest w Europie podobna trasa ?
Po dłuższej chwili krajobraz staje się lekko pagórkowaty. Kolejna większa stacja to Dąbrowa Białostocka. Pociąg z każda stacją zapełnia się coraz bardziej. Dalej jest Różanystok i największa na całej trasie Sokółka. Od tego momentu przestaje być dziwnym wspomniany przeze mnie fakt, że zestaw którym podróżuję składa się z dwóch szynobusów. Do samego Białegostoku wszystkie miejsca siedzące są zajęte i tym bardziej cieszy, że lokalni zarządcy kolei przewidzieli taką sytuację. Tuż przed Białymstokiem znowu wjeżdżam w las. Wspomniana Puszcza Knyszyńska nieustannie robi wrażenie.
Podróż pociągiem, a w wersji podlaskiej szynobusem ma w sobie coś magicznego. Mimo turkotu kół na niekoniecznie prostych szynach, mimo gwaru osób z którymi podróżujemy, pozwala się absolutnie wyciszyć, wyłączyć i oderwać od świata. Wystarczy przykleić nos do szyby. I podziwiać, zwłaszcza jeśli jest się fanem zapomnianych, przedwojennych dworców i przede wszystkim naszej lokalnej wspaniałej przyrody.
Po ponad dwóch godzinach docieram do stacji docelowej. Wita mnie znajomy widok najpiękniejszego dworca po tej stronie Wisły. Oto Mój Białystok.
Komentarze opinie