Programy takie jak Mieszkanie dla Młodych, choć dają szansę młodym ludziom na zakup pierwszego mieszkania, to równocześnie przyczyniają się do wyludniania centrów miast. Polska potrzebuje więc lepszego planowania przestrzennego i myślenia perspektywicznego o budownictwie mieszkaniowym. Pomógłby także rządowy program wspierający budownictwo pod wynajem.
Wyludnianie centrów miast to poważny problem urbanistyczny i społeczny w Polsce. Obrzeża metropolii dają jednak większe możliwości inwestycyjne, a ceny są tam niższe. Źródło problemu tkwi w braku planowania przestrzennego i koordynacji. Problem ten dotyczy nie tylko dużych miast – polskie gminy planują przeznaczyć pod budownictwo mieszkaniowe tereny, na których można by wybudować lokale dla nawet ponad 200 milionów osób.
‒ Polskie miasta potrzebują tego, co jest istotą rozwoju każdej lokalnej społeczności, czyli dialogu. Dialogu urbanistycznego, który dotyczyłby właśnie problematyki zagospodarowania przestrzeni – przekonuje Olgierd Dziekoński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, dodaje, że nie zawsze problemem jest złe zagospodarowanie przestrzeni. Czasem w ogóle brakuje planów. Gminy, jak ocenia Płochocki, boją się zobowiązań finansowych wynikających z dokładnego zaplanowania przestrzeni, a brak takiej strategii ogranicza możliwość wpływania na inwestycje.
W Białymstoku raczej nie ma z tym problemu, o czym mówi Konrad Płochocki. Patrząc na to, gdzie i jak budują deweloperzy, a zwłaszcza jeden deweloper, wpływ na inwestycje ma większy niż mieszkańcy. Widać to zwłaszcza w centrum Białegostoku lub blisko ścisłego centrum. Bloki wciska się jak i gdzie popadnie. Często tam, gdzie nie ma zatwierdzonego planu zagospodarowania przestrzennego. Efektem takiego działania są przede wszystkim zaburzenia w przestrzeni publicznej, natłok samochodów, większy hałas. Ale nade wszystko gigantyczna cena działek pod zabudowę jednorodzinną. Bo taniej jest kupić mieszkanie od dewelopera niż znaleźć kawałek gruntu pod dom jednorodzinny.
- Nie chcieliśmy mieszkania w bloku. Chcieliśmy z żoną postawić niewielki domek drewniany, taki około 120 metrów. Nie uda się. Cena działki jest droższa niż dom z wykończeniem i umeblowaniem. Orientowaliśmy się na Nowym Mieście i na Wygodzie. Cena dochodzi już do 600 zł za metr kwadratowy. To jakieś szaleństwo – powiedział nam Tomasz Iwaniuk.
Ratunkiem na taki stan rzeczy mogłaby być budowa mieszkań komunalnych we współpracy z deweloperami. Miasto mogłoby partycypować w kosztach, zaś osoby, których nie stać na samodzielne mieszkanie mogłyby je po jakimś okresie czasu wykupywać na własność. Ale dopóki dzieje się inaczej, miasta, w tym Białystok, muszą ponosić większe koszty utrzymania z uwagi na suburbanizację. W końcu tam, gdzie przenoszą się ludzie, a w przypadku takich osób jak rodzina Pana Tomasza Iwaniuka, na obrzeża miasta lub w ogóle poza miasto, należy zapewnić komunikację miejską, szkołę, przedszkole, drogę dojazdową. W ten sposób tworzy się błędne koło inwestycyjne, za które koszty ponoszą głównie sami mieszkańcy.
W nowej perspektywie środków unijnych znajdą się zapisy umożliwiające tego rodzaju inwestycje. Ciekawe tylko czy władze Białegostoku zechcą tym razem skorzystać z tego rodzaju programów i zainwestują w prawdziwą rewitalizację przestrzeni w centrum Białegostoku.
Komentarze opinie