Reklama

Pomnik odsłonięty z poślizgiem. Prezydent znów podzielił mieszkańców

02/03/2018 15:44

W tym przypadku można śmiało powiedzieć nie o podzieleniu, ale oddzieleniu się od mieszkańców. Uroczystości odsłonięcia pomnika Inki powinny łączyć, ponieważ powstał on z inicjatywy obywatelskiej. Ale to właśnie część obywatelska została pominięta, zignorowana i odsunięta. Ludzie zostali za barierkami słuchając szczątków hymnu polskiego i modlitwy.

W Białymstoku kolejny raz doszło do skandalu. Tylko w takich słowach opisują wczorajsze uroczystości ci wszyscy, którzy przyszli oddać hołd młodej dziewczynie rozstrzelanej tylko za to, że nie wydała kolegów z podziemia wojskowego. Nie zostali wpuszczeni na uroczystości, choć czuli się zaproszeni. Inni przyszli zwyczajnie z obowiązku patriotycznego. Prezydent ze swoją świtą odgrodzili się od mieszkańców barierkami i nie pozwolili wejść na miejski teren, nie mogli zapalić znicza, pomodlić się, ani złożyć kwiatów.

- Powinniśmy wszyscy razem cieszyć się z wolności. Pan prezydent też powinien pamiętać, że swoją władzę może sprawować tylko dlatego, że w Polsce ktoś o wolność kiedyś walczył, dzięki czemu mogły się odbyć wolne wybory. Przykre i niegodne doświadczenie spotkało mnie i wielu innych – mówi naszej redakcji Mirosław Wnorowski, współzałożyciel Solidarnych 2010.

To tylko jeden z komentarzy, jakie pojawiły się po czwartkowych (1 marca) uroczystościach Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych. Mimo, że pogoda nie sprzyjała, wielu mieszkańców Białegostoku przyszło na skwer Marii i Lecha Kaczyńskich, aby wziąć udział w odsłonięciu pomnika Inki Danuty Siedzikówny. Tym bardziej, że na ten pomnik wiele osób czekało. Nawet nasza redakcja informowała, że choć pomnik został wybudowany w listopadzie ubiegłego roku, nie doczekał się godnego odsłonięcia. To miało nastąpić w dniu 1 marca. Miało, ale nie nastąpiło.

Jeszcze przed godziną rozpoczęcia uroczystości przybywający na miejsce mieszkańcy Białegostoku zobaczyli barierki oraz panów w mundurach, którzy strzegli terenu. Policja i Straż Miejska pilnowała, aby nikt nie wszedł tam, gdzie miał wejść prezydent Tadeusz Truskolaski oraz zaproszeni przez niego ludzie. Tych wiele nie było. Sporo za to pozostało za barierkami. Skoro nie mieli zaproszeń, nie mogli wejść. To może dziwić w obliczu informacji, jaka wisiała od kilku dni na oficjalnej stronie Miasta Białystok.

- Piękne i wspaniałe wydarzenie w Białymstoku, jakim miało być odsłonięcie pomnika Inki. Urząd Miejski zapraszał, pan prezydent też. Jako mieszkaniec Białegostoku chciałem wziąć w nich udział. Na miejscu uroczystości nie wierzyłem własnym oczom i uszom. Teren ogrodzony barierkami, policja i straż miejska, która informowała, że wejście jest tylko za okazaniem zaproszenia. Przyznam, że się poczułem pewnie jak i pozostali uczestnicy nie wpuszczeni. Czyli, jak nie mieszkańcy Białegostoku. Było mi przykro, bo to nasze wspólne święto – mówi Dariusz Burza z Obozu Narodowo – Radykalnego.

Pan Dariusz, podobnie jak i inni, przyszli także złożyć kwiaty. Między innymi przyjechali rodzice Katarzyny Panasewicz, która była inicjatorką budowy pomnika Inki. Ona sama nie mogła przyjechać w czwartek do Białegostoku, ale za to przyszli z kwiatami jej rodzice. Niestety, nie mieli zaproszenia, więc nie zostali wpuszczeni na teren uroczystości. Warto przypomnieć, że to właśnie Katarzyna oraz inni działacze z fundacji Patria Mater złożyli projekt do budżetu obywatelskiego i zadbali o to, by mieszkańcy Białegostoku oddali głosy właśnie na ten projekt. Tak się złożyło, że były ich tysiące. Ale gdyby wszyscy przyszli na miejsce uroczystości, usłyszeliby wyłącznie szczątki hymnu polskiego oraz modlitwy… poza terenem uroczystości. Bo ta, jak się okazało, była zarezerwowana wyłącznie dla pana prezydenta i zaproszonych przez niego osób. Choć też nie wiadomo jakim kluczem zapraszał, skoro nie mogli wejść nawet rodzice inicjatorki budowy pomnika Inki.

- Przykro mi, że nie zostałem wpuszczony na teren uroczystości miejskich. Przykro zaskoczony tym bardziej, że rodzice Kasi nie zostali wpuszczeni. Mieli ze sobą wieniec od Fundacji Patria Mater – opowiada Mirosław Wnorowski.

- Gdy już wszyscy rodzimi oficjele szybko opuścili teren uroczystości mogłem złożyć kwiaty przy pomniku Inki. Jedna osoba z głównej uroczystości zachowała się tak jak trzeba. Ksiądz Aleksander, który już wcześniej wiedział o zaistniałym skandalu, poczekał na nie zaproszonych. Powiedział kilka słów i poprowadził modlitwę za śp. Inkę – mówi Dariusz Burza.

I kiedy dość duża grupa mieszkańców nie mogła wziąć udziału w uroczystościach, bo musiała stać za barierkami, prezydentowi najwyraźniej nie przyszła do głowy żadna refleksja. Raczej nie zorientował się, że w przeciwieństwie do Inki, która umiała zachować się jak trzeba, podobnie, jaki i kapelan, ksiądz Aleksander, Tadeusz Truskolaski nie potrafił zachować się jak trzeba. Po około 15 minutach opuścił miejsce wraz z policją i mundurowymi, a na profilach społecznościowych Miasta Białystok pojawiła się informacja, że uroczystości odsłonięcia pomnika były zaledwie z udziałem prezydenta. Choć to właśnie on okazał się być złym bohaterem tego dnia.

W Narodowym Dniu Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", z udziałem prezydenta #Białystok Tadeusza Truskolaskiego, uroczyście odsłonięto pomnik poświęcony bohaterskiej sanitariuszce Danucie Siedzikównie „Ince”. Pomnik, który znajduje się w Parku Planty, na Skwerze Lecha i Marii Kaczyńskich powstał dzięki realizacji jednego z projektów #BudżetObywatelski 2016” – czytamy na profilu Wschodzący Białystok.

W Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w parku Planty na skwerze im. Marii i Lecha Kaczyńskich został odsłonięty pomnik Danuta Siedzikówny ps. „Inka”, sanitariuszki z oddziału mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Niestety do udziału w uroczystości nie zostali dopuszczeni mieszkańcy miasta, którzy chcieli, w tak szczególnym dniu, złożyć kwiaty pod pomnikiem bohaterki, która oddała życie walcząc o wolną, niepodległą Polskę. Obywatele mogli uczcić pamięć Danuty Siedzikówny dopiero po oficjalnym zakończeniu uroczystości. Warto wspomnieć, że pomnik powstał z inicjatywy obywatelskiej, która została zgłoszona do projektu budżetu obywatelskiego już dwa lata temu” – a tak brzmi wpis posła Dariusza Piontkowskiego, zamieszczony po tych samych uroczystościach.

Mieszkańcy, którzy przybyli na miejsce, ale nie zostali wpuszczeni na uroczystości, mówią o skandalu. Nie szczędzą słów krytyki pod adresem prezydenta Białegostoku – Tadeusza Truskolaskiego. Niektórzy nazywają go wręcz rasistą, argumentując swoje słowa tym, że według własnego uznania dzieli ludzi na godnych i niegodnych obchodzenia z nim wspólnych wydarzeń.

- Nie mam innych słów, jak powiedzieć, że Tadeusz Truskolaski to rasista, a przynajmniej tak się zachowuje. To miała być piękna uroczystość, która powinna jednoczyć wszystkich. Białystok i jego przestrzeń nie jest prywatną przestrzenią pana prezydenta. Tym bardziej, że nie było ani żadnych prowokacji, ani awantur. Pan prezydent jak rasista podzielił ludzi na godnych i niegodnych, by być z nim w jednym miejscu. Ustawił się ponad wszystkimi. Przykre to doświadczenie, zwłaszcza w takim dniu, kiedy oddaje się cześć ludziom, którzy z takimi postawami walczyli oddając życie – powiedział naszej redakcji Jan Kowalczuk, który specjalnie przyszedł pod pomnik z wnuczką w mroźny wieczór.

Po takim zachowaniu, nie pojawiło się nawet słowo „przepraszam” wobec rodziców inicjatorki budowy pomnika, ani wobec tych wszystkich ludzi, którzy czekali bardzo długo na godne upamiętnienie Inki, pochodzącej z naszego regionu. Inkę ostatecznie upamiętniono, ale z godnością miało to niewiele wspólnego.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl oraz Facebook/ Dariusz Piontkowski)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do