Reklama

Ponad 90 dni analizy tego co trwało zaledwie 36 dni

04/08/2016 13:07


Pamiętacie linię „C”, która jeździła na kampus uniwersytecki? Jeździła dokładnie przez 36 dni. Teraz urzędnicy przez trzy miesiące będą podsumowywać czy utrzymanie tej linii się opłaca. Tak się składa, że jeszcze nie wiadomo czy będzie wznowiona od 1 października.

Zaprawdę powiadamy Wam, że w tym mieście, gdyby głupota umiała fruwać, zapewne mijalibyśmy Marsa i to już siódmy raz w tym tygodniu. Bo chyba tylko tak można zobrazować niektóre z poczynań miejskich urzędników, niestety z prezydentem włącznie, a wręcz na czele. Najpierw nie dało się uruchomić jednej linii autobusowej na kampus. Później, kiedy poprosiła o to radna z prezydenckiego komitetu, w cudowny sposób linię uruchomiono w niecały miesiąc. Kursowała całe 36 dni roboczych i zakończyła kursowanie wraz z końcem roku akademickiego.

Te 36 dni jazdy linii „C” przez ponad 90 dni będą teraz analizować białostoccy urzędnicy. Najwyraźniej to tak skomplikowana operacja, że nie ma szans na szybsze podsumowanie czy się to opłaca, czy nie. Pytaliśmy urząd miejski ponad dwa tygodnie temu o to, jak wyglądał bilans, czyli ile kosztowało uruchomienie takich połączeń, ilu pasażerów skorzystało dotychczas z przejazdów na kampus, czy jest zainteresowanie tą linią w perspektywie dłuższego czasu i nade wszystko, czy linia zostanie ponownie uruchomiona z początkiem roku akademickiego. Okazuje się, że do tej pory nie ma żadnych danych w tej sprawie, bo wszystko dopiero trzeba zebrać.

Linia C do kampusu kursowała od 4 maja do 24 czerwca 2016, tj. przez 36 dni roboczych. W tej chwili trwa analiza danych dotyczących tej linii. Decyzja w sprawie działania linii C ogłoszona zostanie przed 1 października – informuje Anna Kowalska z Biura Komunikacji Społecznej urzędu miejskiego.



Wynika zatem, że analiza 36 dni kursów potrwać może prawie trzy razy dłużej. To też daje do myślenia, że nikt specjalnie na bieżąco nie przyglądał się kursom. Po co więc były uruchomione testowo? To już zagadka dla bardziej wybitnych umysłów, my się poddaliśmy i nawet nie spróbujemy tego dociekać. Nasuwa się nam natomiast jeden zasadniczy wniosek, dość istotny w całej sprawie.

Kampus nie jest budynkiem prywatnym. Uniwersytet w Białymstoku ze swoimi wydziałami, które przeniosły się na Ciołkowskiego – jest obiektem użyteczności publicznej i jakiekolwiek analizy, jak też bez względu na to, jak długo będą trwać, nie powinny w żadnym stopniu mieć znaczenia dla doprowadzenia tam linii komunikacji miejskiej. Obowiązkiem spółek komunikacyjnych, które świadczą usługi na rzecz mieszkańców Białegostoku, jest zapewnienie dostępu do wszelkich obiektów użyteczności publicznej, w tym do największej uczelni w mieście.

Do tego dochodzi fakt ponoszenia przez mieszkańców miasta utrzymania linii „C”, jako tymczasowej oraz wynagrodzeń pracowników, którzy będą analizować tymczasowe kursy trzy razy dłużej niż te w ogóle funkcjonowały. Już wiele razy wskazywaliśmy, że ekonomia w wydaniu białostockim przeczy logice i wszelkim znanym twierdzeniom, nawet najbardziej wybitnych umysłów. Na szczęście miastem zarządza ekonomista, który zapewne kiedyś to wyjaśni. Szkoda tylko, że nie płaci z własnej kieszeni za serwowane mieszkańcom własne pomysły.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: UwB)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do