Reklama

Prawda czasu, prawda ekranu. Silny samorząd Tadeusza Truskolaskiego to fikcja

16/07/2020 15:40

- Prosimy, apelujemy o współpracę, o poważne traktowanie samorządów, jak również o określony dialog i rozwiązania systemowe, które pomogą nam właśnie również w kolejnych latach, a nie tylko w jednym roku – takie słowa wypowiedział Tadeusz Truskolaski zaledwie w miniony czwartek na swojej tak zwanej konferencji prasowej, podczas której kolejny raz obarczył rząd za własną nieudolność. Kierowany przez niego samorząd, który miał być silny, okazał się słaby, a sam król kompletnie nagi.

Od ubiegłego roku mieszkańcy Białegostoku mieli okazję o wiele lepiej niż kiedykolwiek wcześniej zobaczyć kompletną nieudolność i ewidentne braki w wiedzy ekonomicznej prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Od tego bowiem czasu trwa nieustający spektakl obwiniania rządu i wszystkich innych poza sobą samym, za wszystko, a już najbardziej za mniejsze wpływy do budżetu miasta. Okazało się bowiem, że ten samorząd, który miał być silny, jest słaby słabizną swoich przedstawicieli. Ale aby przykryć ten fakt, przedstawiciel białostockiego samorządu znalazł pomysł, by winą za własną nieudolność obarczyć rząd i premiera.

Bezczelność Tadeusza Truskolaskiego w tym względzie objawiła się z całą okazałością w miniony czwartek, 9 lipca, kiedy podczas tak zwanej konferencji prasowej, obarczył winą za mniejsze wpływy do budżetu miasta właśnie premiera oraz rząd. Winą za mniejsze wpływy z podatków od nieruchomości, z biletów autobusowych, ze strefy płatnego parkowania, z opłat za żłobki i przedszkola, ale także innych rzeczy. Tyle tylko, że żadnej z tych opłat nie ustala rząd, tylko MIASTO BIAŁYSTOK kierowane i zarządzane przez tego samego Tadeusza Truskolaskiego. On sam żąda teraz, aby to rząd pokrył braki we wpływach, o których zdecydował Tadeusz Truskolaski ze swoimi radnymi z Koalicji Obywatelskiej.

- Proszę państwa, taka jest rzeczywistość, czyli można powiedzieć mówiąc o klasyku, prawda czasu, prawda ekranu. Na ekranach otrzymujemy pieniądze, których jeszcze nie ma. Dlatego, że jakby zapytać pana premiera jaki jest paragraf, jaki jest rozdział, jaki jest dział klasyfikacji budżetowych, w których znajdują się te pieniądze, to pewnie jeszcze takiej odpowiedzi by nie podał – mówił Tadeusz Truskolaski. – Musimy dotrzeć do państwa, że ta pomoc, która jest obiecana, jest na razie obietnicą, a straty są stratami realnymi. Dlatego stanął w naszym mieście bilbord z rachunkiem, który wystawiamy temu rządowi – dodał.

A skoro takie bilbordy stanęły, to wypadałoby kilka rzeczy o nich panu ponoć profesorowi ekonomii, powiedzieć. Na początek, że po 14 latach kierowania lokalnym samorządem, nie ma widocznie bladego pojęcia, skąd i jakim cudem pieniądze trafiają do budżetu miasta. I dlatego trzeba przypomnieć kilka spraw, o których Tadeusz Truskolaski nie mówi, a co jest faktycznym powodem braku wpływów do miejskiej kasy. Zatem przypominamy, że to na jego wniosek radni Koalicji Obywatelskiej jeszcze w ubiegłym roku podnieśli ceny biletów komunikacji miejskiej. Zrobili to, mimo protestów mieszkańców i wyraźnej ich groźbie, że przestaną korzystać z usług tej komunikacji, ponieważ się to nie opłaca. Wielu białostoczan mówiło wyraźnie, że tak drastyczne podwyżki cen biletów spowodują, że taniej im będzie jeździć własnym autem, co też po podwyżkach uczynili. I nie miało to nic wspólnego z decyzją rządu.

Identycznie było z podwyżkami opłat w strefie płatnego parkowania. Mieszkańcy także gorzko przełknęli kolejne podwyżki, które zaserwowali w Białymstoku radni Koalicji Obywatelskiej na wniosek Tadeusza Truskolaskiego. W tych wszystkich sprawach radni Prawa i Sprawiedliwości głosowali przeciwko. Ale co ważniejsze, o żadnych z tych podwyżek nie decydowali ministrowie, ani premier. Kwestie tych opłat i podwyżek od początku do końca ustalają samorządy w każdym mieście, zaś w Białymstoku ustalili wyłącznie radni Koalicji Obywatelskiej na wniosek Tadeusza Truskolaskiego.

Jeszcze tragiczniej wygląda sytuacja, w której najpierw Tadeusz Truskolaski obarczył winą rząd za całkowitą nieudolność własną i swoich radnych, po czym poprosił ten sam rząd o pomoc i poważny dialog. Naprawdę tak to wyglądało i dokładnie w takiej kolejności. Z tym, że było tu coś jeszcze. Zarzucił bowiem jeszcze temu rządowi, że pomoc finansowa z jego strony w tym roku się nie pojawi, a kilka minut później narzekał, że przeznaczone na Białystok kwoty pomocowe z Funduszu Inwestycji Samorządowych w wysokości 40 milionów złotych jeszcze nie wpłynęły.

Pieniądze będą przyznawane w formie przelewów na wniosek samorządów – bez zbędnej biurokracji. To bezprecedensowe wsparcia dla każdej gminy i każdego powiatu w Polsce. Nie wskazujemy ostatecznego terminu na wydatkowanie środków przez samorządy. Terminy składania wniosków i przekazywania środków zostaną określone w uchwale Rady Ministrów. Spodziewamy się, że nabór wniosków od gmin i powiatów zostanie rozpoczęty w II połowie lipca lub w I połowie sierpnia” – tak brzmi oficjalna informacja zamieszczona na stronach rządowych, a dokładniej Ministerstwa Rozwoju.

Nam znalezienie tej informacji, że wkrótce ruszy nabór wniosków z Funduszu Inwestycji Samorządowych, zajęło 3 sekundy. Ale to zadanie przerosło około 1000 urzędników zatrudnionych przez Tadeusza Truskolaskiego, w tym jego czterech zastępców, którzy nie byli w stanie takiej informacji znaleźć, ani wykonać telefonu, by się dowiedzieć tego co nam zajęło 3 sekundy.

Pomijając już oczywiste bzdury o winie rządu za mniejsze wpływy do budżetu Białegostoku, bo wynika to wyłącznie z nieudolności Truskolaskiego i jego ekipy, trzeba jeszcze powiedzieć o epidemii, która przyczyniła się do mniejszych wpływów budżetowych wszędzie. Ale w tej sprawie widać jak na dłoni brak podstawowej wiedzy Tadeusza Truskolaskiego o tym skąd się biorą podatki. Otóż oświecimy ekonomistę. Biorą się przede wszystkim z podatków płaconych przez przedsiębiorców, którzy w wyniku epidemii nie mogli zarabiać nigdzie w kraju, ani za granicą. A skoro nie zarabiali, nie odprowadzali podatków do żadnej kasy. Przez co wpływów z tego tytułu nie było ani w kasie żadnego miasta, ani w kasie państwa. I to z tego względu rząd w pierwszej kolejności zadbał o przedsiębiorców oferując im pomoc w ramach kolejnych tarcz antykryzysowych, by mogli te podatki zacząć odprowadzać. Gdyby nie ta pomoc, Tadeusz Truskolaski pewnie powoli już pakowałby manatki ze Słonimskiej, bo pieniędzy nie byłoby kompletnie na nic, włącznie z jego wynagrodzeniem.

Rząd nie zostawił bez pomocy nikogo. Może pomoc nie była udzielona od razu, ale jednak została przygotowana w każdym obszarze. Dzięki czemu Polska dziś ma najlepsze notowania w całej Unii Europejskiej, jeśli chodzi o straty spowodowane epidemią koronawirusa. I wszelkie dane wskazują, że w przyszłym roku sytuacja gospodarcza Polski ma szansę wrócić do stanu sprzed epidemii. W tym samym czasie, kiedy rząd organizował pomoc wszystkim i znalazł pieniądze, także dla takich nieudolnych włodarzy jak Tadeusz Truskolaski, on sam nie zrobił prawie nic, by pomóc tym, którzy ucierpieli z powodu epidemii najbardziej. Stał tylko jak ta sierota z wiecznie wyciągniętą ręką po pomoc i krytykował wszystkich oprócz siebie, choć pożytek w czasie epidemii z jego pracy dla mieszkańców naszego miasta był niemal żaden.

Tu nie pomogą brednie powtarzane ze Słonimskiej podczas cotygodniowych seansów nienawiści. Są bowiem twarde dane ekonomiczne o tak zwanym rozwoju miasta na kredyt – o którym sam mówił wielokrotnie Tadeusz Truskolaski – to jest ta prawda czasu i prawda ekranu. Bo okazało się, że król jest kompletnie nagi w tej swojej sile, o której informował na banerach w całym mieście. I bez pomocy rządu, może co najwyżej z całą swoją siłą, wiedzą i doświadczeniem ekonomicznym stać z wyciągniętą ręką jak ten dziad pod kościołem. A co najgorsze, to jeszcze kąsa rękę, którą do niego wyciągnięto z pomocą.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do