
Nikomu z urzędu miejskiego do tej pory nie przyszło do głowy, że tak zwany biuletyn miejski, którego kolejny numer trafił właśnie do mieszkańców, źle i to bardzo świadczy o gospodarzu miasta. Bo miał trafiać do osób wykluczonych cyfrowo, a skoro trafił do praktycznie wszystkich mieszkańców, to znaczy, że nie mają oni dostępu do internetu. Zła wiadomość jest jeszcze taka, że większość białostoczan nie ma też dostępu do telewizji. A dokładniej do stacji TVN.
Nie jest to wymysł naszej redakcji, ani żadne dopowiadanie czegoś czego nie ma, bo taki przekaz oficjalnie wychodzi z urzędu na Słonimskiej. Wydawana od kilku miesięcy gazetka, zwana już przez część mieszkańców propagandnikiem, jest wydawana właśnie dlatego, żeby trafiała do mieszkańców wykluczonych cyfrowo. Czyli do tych wszystkich, którzy nie mają dostępu do internetu i kompletnie nie wiedzą co się dzieje w Białymstoku. Nawet jeszcze niedawno dokładnie pisał o tym sekretarz miasta, który odpowiadał na interpelację radnego Henryka Dębowskiego.
„(…) zamiast wydawać stosunkowo duże środki z budżetu miasta na gazetkę miejską, można byłoby nagrać film promujący nasze miasto i reklamować go w mediach społecznościowych w Polsce i UE w celu promocji wizerunku naszego miasta i przyciągania większej rzeczy turystów do Białegostoku” – pisał w interpelacji radny Dębowski.
„Biuletyn Bialystok.pl wydawany jest w wersji tradycyjnej, czyli papierowej. Jego celem jest docieranie do białostoczan wykluczonych cyfrowo, którzy są pozbawieni dostępu do informacji publikowanych przez Miasto na stronie www.bialystok.pl oraz w mediach społecznościowych” – odpisał z upoważnienia prezydenta sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Jako, że ta gazetka dociera prawie do wszystkich gospodarstw domowych w Białymstoku, to dlatego wychodzi na to, że prawie nikt w mieście nie ma dostępu do internetu. A to już tragicznie świadczyłoby o władzach miasta wojewódzkiego. Oczywiście, gdyby to była prawda. Ale jak to mówią, papier wszystko przyjmie, nawet największą bzdurę, to przyjmuje. Zatem i nasza redakcja, choć pracuje w internecie od ponad 7 lat, też najwyraźniej jest wykluczona cyfrowo, bo gazetkę otrzymuje do skrzynki na listy.
Ale to jeszcze nic, bo wygląda na to, że gazetka jest wydawana także dla wszystkich, którzy nie mają w domu telewizorów. A dokładniej stacji TVN. Bo w najnowszym numerze tej gazetki można przeczytać, że latem tego roku w Białymstoku dziennikarka tej stacji, Dorota Gardias, jeździła na rolkach po Plantach i zachwycała się parasolkami na ulicy Kilińskiego, których już nie ma. Do tego kilku innych dziennikarzy prowadziło program „Dzień Dobry Wakacje TVN”, a na Rynku Kościuszki ktoś tam coś gotował. Ale kto i co już nie napisano.
My z tego miejsca mieszkańców nie wykluczonych cyfrowo i posiadających telewizory poinformujemy, że gdyby komuś przyszło do głowy wziąć udział w takich przedsięwzięciach, to nic z tego. Program bowiem już był. W lipcu. Jeśli go nie widzieliście, to nie zobaczycie, bo powtórek nie przewidziano, a przynajmniej nikt o nich nie pisze, że będą. Jaka jest teraz przydatność z takich informacji w gazetce dla mieszkańców? Tego też nikt nie napisał. Ale może to i lepiej. Strach pomyśleć jakie byłoby uzasadnienie publikacji takich treści mając na uwadze, że wymyślono prawie 145 tysięcy gospodarstw domowych bez dostępu do internetu, co przekłada się na prawie wszystkich mieszkańców dużego miasta wojewódzkiego.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie