
Był plan na przedstawienie i ewentualne przyjęcie stanowiska w sprawie apelu do marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, aby ten nie blokował środków z Unii Europejskiej. Plan był, ale wcielony w życie nie został. Nie dano nawet odczytać treści tego stanowiska, aby radni mogli zapoznać się z jego treścią.
Stanowisko stanowisku nie równe. A być może radni radnym nie równi. Bo kiedy jednym radnym daje się odczytać i przyjmować stanowiska w różnych sprawach, to innym radnym nie daje się takiej szansy. Tak jest w Białymstoku, co potwierdziła sytuacja z minionego poniedziałku. Tego dnia w porządku obrad znalazł się punkt dotyczący przyjęcia stanowiska, które miało formę apelu skierowanego do marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.
„Mamy głęboką nadzieję, że Pan Marszałek rozumiejąc trudną sytuację samorządów w Polsce przyczyni się do jak najszybszego uchwalenia ustawy, za sprawą której będziemy mogli efektywnie korzystać ze środków europejskich w Białymstoku” – tak zawarto we fragmencie projektu stanowiska przygotowanym przez białostockich radnych PiS.
Dziennikarze znali treść tego projektu stanowiska, ponieważ radni PiS poinformowali o niej kilka dni przed posiedzeniem Rady Miasta. Problem polegał na tym, że być może nie wszyscy radni zdążyli się zapoznać z pełną treścią apelu, a jeszcze większym problemem jest to, że nie było możliwości podyskutowania nad nim. Nie można było wyrazić ani słowa komentarza, wprowadzenia zmian, czy czegokolwiek innego. Przewodniczący Rady Miasta nawet nie dał odczytać go na sesji, tylko od razu poddał pod głosowanie punkt porządku obrad, w którym ten projekt mógłby być dyskutowany.
Głosami przede wszystkim radnych Koalicji Obywatelskiej wyrzucono zwyczajnie punkt z porządku obrad i nie odbyła się w związku z tym żadna dyskusja w tej sprawie. I w ogóle wszystko wyglądało tak, jak by tego stanowiska nigdy nie było. A sprawa jest o tyle istotna, że już trzeci tydzień marszałek Senatu blokuje możliwość głosowania nad ustawą o ratyfikacji decyzji, która zapewniłaby przypływ ogromnych środków z Unii Europejskiej. Chodzi, przypominamy, aż o 770 miliardów złotych.
- Jak widać Radni KO chyba nie chcą wzywać Marszałka Grodzkiego do natychmiastowego procedowania ustawy o zasobach własnych UE co pokazuje, że nie zależy im na funduszach dla Białegostoku. Jakoś mnie to nie dziwi, skoro prezydent w imieniu Miasta składa wnioski do Krajowego Planu Odbudowy na śmieszną kwotę 8.5 mln zł, to chyba są zdania, że nie bardzo jest o co zabiegać? Tym bardziej, że ich partyjni koledzy parlamentarzyści z posłem ziemi białostockiej Krzysztofem Truskolaskim wstrzymali się od głosu w tak ważnej sprawie dla Polski i Białegostoku, bo chodzi przecież o bardzo duże pieniądze rzędu 770 miliardów złotych – skomentował naszej redakcji szef klubu radnych PiS Henryk Dębowski.
Stanowisko, to czy inne, ma charakter bardziej symboliczny, ponieważ nie ma mocy sprawczej. Niemniej, jest to często w tej kadencji Rady Miasta, wykorzystywana forma prezentacji politycznej, ale i wręcz walki politycznej, z której mieszkańcy mają możliwość wyciągania własnych wniosków. W tym ostatnim przypadku, zostali właściwie pozbawieni takiej możliwości. Bo są stanowiska pasujące i nie pasujące lokalnym władzom samorządowym. Tylko można zadać pytanie – co to ma wspólnego z równością w tym samorządzie?
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie