
Niedaleko Doniecka ma się znajdować potworne miejsce. Tam właśnie ma się znajdować wysypisko, na które Rosjanie zwożą ciała swoich zabitych żołnierzy. Poinformował o tym wywiad ukraiński, który twierdzi, że przechwycił rozmowę okupanta ze swoją żoną z samozwańczej republiki donieckiej.
O makabrycznym miejscu poinformowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy na swoim profilu na Telegramie. Ma ono znajdować się niedaleko Doniecka. Tak bowiem wynika z przechwyconej rozmowy żołnierza z sił okupanta ze swoją żoną, której opowiedział o zwożeniu ciał poległych i zabitych żołnierzy w jedno miejsce, które ma być ogrodzone od reszty i do którego nie są wpuszczani ani cywile, ani zwykli żołnierze. Z pewnymi jednak wyjątkami.
Z tej przechwyconej rozmowy wynika, że ciała zabitych żołnierzy rosyjskich zamiast do kostnicy lub na cmentarze trafiają na coś co przypomina wysypisko. Są po prostu rzucane jedno na drugie. Wysokość stosu ma sięgać nawet dwóch metrów. Rodziny zabitych nie będą miały w większości szans pochować swoich bliskich, ani się z nimi ostatni raz pożegnać w cywilizowany sposób, ponieważ od początku napaści na Ukrainę władze Rosji nie informują specjalnie o zabitych, ale o „zaginionych bez wieści”. Jak wygląda to zaginięcie w praktyce widać już było też wcześniej w innych miejscach, z których Rosjanie nie chcieli zabierać ciał swoich żołnierzy. Mimo, że ze strony służb Ukrainy, a także minister zdrowia, pojawiały się prośby i apele o zabieranie ciał, które stanowią zagrożenie biologiczne.
- To nie kostnica, to wysypisko. Ogromne pole czy coś takiego... Poligon, nie poligon. Ogrodzone, odgrodzone, nikogo nie wpuszczają. Tysiącami ich przywożą. Stos na wysokość człowieka – mówi w przechwyconej przez ukraińskie SBU rozmowie telefonicznej z żoną okupant z samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
Są jednak i dodatkowe elementy tej makabry, bo okazuje się, że Rosjanie poszli o krok dalej. Na takim postepowaniu jeszcze zarabiają duże pieniądze. Do tych, którzy pilnują tego wysypiska niedaleko Doniecka, przyjeżdżają rodziny zabitych żołnierzy, które płacą duże pieniądze za możliwość odnalezienia ciała swojego bliskiego. Niestety nie wiadomo czy pozwala im się zabrać ciało z wysypiska, czy – jak piszą o tym służby ukraińskie – ma zgnić na miejscu, rozszarpane niekiedy przez zwierzęta.
„Żołnierz” DRL dowiedział się o tym, gdy jego znajoma znalazła tam ciało brata. Tak więc rodzice, żony i krewni okupantów powinni się zastanowić – czy są gotowi, by ciała ich bliskich zostały rozszarpane przez psy albo zgniły na poligonie pod gołym niebem. A może powinni zrobić wszystko, co się da, by w ogóle nie szli na tę wojnę?” – wpis o takiej treści znalazł się na profilu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy na Telegramie.
Niedawno informowaliśmy na naszych łamach, że Rosjanie ciał swoich zabitych żołnierzy nie zabierają także z wielu innych miejsc. Ich ciała są rozciągane przez psy, dziobane przez wrony, albo gniją zwyczajnie tam, gdzie leżą. W samym Mariupolu, gdzie od początku wojny toczą się cały czas zacięte walki, ma unosić się fetor rozkładanych ciał, których także nie ma komu pochować. Przypominamy, że Mariupol, oprócz kombinatu Azovstal, jest całkowicie kontrolowany przez Rosjan.
(Cezarion Foto: Twitter.com/ Ukrinform)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie