Jeżeli nie mamy 100-procentowej pewności, czy zebrane lub kupione grzyby są jadalne, nie ryzykujmy. Przynieśmy je do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Tam grzyboznawca bezpłatnie sprawdzi nasze zbiory, a potem wyda atest, który jest ważny przez 48 godzin. Podobne zaświadczenie powinny mieć osoby sprzedające grzyby na targowisku. Trzeba pytać o certyfikat, inaczej ryzykujemy zatruciem.
- Ok. 90% śmiertelnych zatruć spowodowane jest zjedzeniem muchomora sromotnikowego lub innych grzybów zawierających amanitynę. Ofiarami są często doświadczeni grzybiarze. Do pomyłek dochodzi, ponieważ zbierają oni małe grzybki, a np. muchomor sromotnikowy w postaci niewykształconej jest identyczny jak gąska zielonawa, kania czy gołąbek zielonawy – mówi serwisowi infoWire.pl Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Lepiej nie ryzykować z grzybami, co do których nie ma pewności. Niektórzy kupują je od sprzedawców na szosie pod lasem. Jeszcze inni, mogą je nabyć pod sklepami lub w innych punktach, w których nie brak dziś osób sprzedających dary lasu. Takich miejsc w Białymstoku jest dość sporo. A wystarczy jeden niewielki grzyb w potrawie, żeby trafić do szpitala.
Już niewielka dawka trucizny powoduje objawy, które przypominają zatrucie pokarmowe. Po nich następuje na jakiś czas poprawa. Niedługo potem jest już jednak za późno – wątroba zostaje uszkodzona i tylko przeszczep może uratować życie. Dlatego zachęcamy do pytania o certyfikat lub polecamy odwiedzić sanepid.
Komentarze opinie