Spotkanie 11. kolejki PKO Ekstraklasy Śląska Wrocław z Jagiellonią Białystok dla obu zespołów miało bardzo duże znaczenie.
Po dobrym starcie w tegorocznych rozgrywkach zespoły złapały zadyszkę i ich postawa w ostatnich meczach pozostawiała wiele do życzenia. Jeśli interesują Cię zakłady sportowe wypróbuj stronę bonus pzbuk. Gospodarze na komplet punktów czekali od pięciu a goście od trzech spotkań i w obu ekipach czuć było duże zniecierpliwienie tym faktem. Mecz jednak nie przyniósł przełamania dla żadnej z drużyn i zakończył się remisem 1:1 a o pierwszej połowie zawodnicy obu ekip chcieli by jak najszybciej zapomnieć. Pierwsze 45 minut należały bowiem do najnudniejszych tegorocznych rozgrywkach PKO Ekstraklasy .
Mimo przedmeczowych zapowiedzi trenerów o zaangażowaniu i walce od pierwszego gwizdka sędziego obie ekipy rozpoczęły pojedynek bardzo niemrawo i ospale. Jedynym wydarzeniem wartym odnotowania w pierwszej połowie spotkania było uderzenie Martina Pospiszila z rzutu wolnego które trafiło w sam środek bramki bronionej przez Matusia Putnockigo. Na wyróżnienie wśród graczy na boisku w pierwszej połowie zasłużył jedynie pomocnik Śląska Przemysław Płacheta bowiem 21-letni piłkarz przejawiał dużą ochotę do gry oddając dwa strzały na bramkę rywali. Oba uderzenie były jednak niecelne i nie sprawiły najmniejszych kłopotów Węglarzowi.
Druga połowa przyniosła zmianę w tempie gry obu drużyn na którą miała pewnie wpływ reprymenda jaką trenerzy w przerwie udzieli swoim graczom. Już w 50 minucie groźnie ponownie z rzutu wolnego dośrodkował Pospiszil jednak koledzy nie wykorzystali dogodnej sytuacji. Po chwili zagotowało się pod bramką Jagielloni jednak bardzo dobrej okazji nie wykorzystał Michał Chrapek. Pomocnik gospodarzy powinien zdobyć gola jednak jego uderzenie z powietrza nie trafiło w bramkę bronioną przez golkipera gości.
Ataki gospodarzy przyniosły efekt w 57 minucie gdy bardzo dobrą akcję całego zespołu celnym uderzeniem zakończył Robert Pich. Doskonałą asystę zaliczył obrońca Śląska Łukasz Broź i podopieczni Vitezslava Laviczka prowadzili 1:0.
Korzystny dla gospodarzy wynik utrzymywał się do 69 minuty kiedy to Juan Camara wyrównał stan meczu na 1:1. Hiszpański pomocnik wykorzystał podanie Patryka Klimali i zdobył swoją bramkę w trzecim kolejnym spotkaniu „Jagi”. Losy meczu mogły się rozstrzygnąć w końcówce spotkania jednak dogodnych sytuacji nie zamienili na bramki goście. Najpierw próbował po błędzie defensywy Śląska Klimala lecz jego uderzenie obronił Puntocky a po chwili sztuka ta nie udała się również Jesusowi Imazowi (uderzenie z rzutu wolnego).
Po ostatnim gwizdku sędziego Pawła Raczkowskiego zawodnicy i kibice obu drużyn czyli niedosyt gdyż wynik 1:1 nie zadowalał nikogo a na „przełamanie” trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Teraz bowiem w rozgrywkach PKO Ekstraklasy mamy przerwę na mecze Reprezentacji ( z Łotwą i Macedonią Północną).
Po przerwie Śląsk Wrocław zmierzy się na wyjeździe z Rakowem Częstochowa a Jagiellonia Białystok podejmie u siebie Cracovię .
Trenerzy obu ekip po meczu nie byli zadowoleni tak z wyniku jak i gry swoich podopiecznych. Trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot powiedział min. że jego drużyna na trudnym terenie potrafiła odrobić stratę jednej bramki i była bliższa sukcesu w całym meczu. Trener gości powiedział też, że jego drużyna wyjeżdża z Wrocławia z niedosytem po zmarnowaniu dobrych okazji w końcowych minutach.
Vitezslav Laviczka (trener Śląska Wrocław) po spotkaniu powiedział, że wynik uważa za sprawiedliwy ale jego oczekiwania przed meczem były większe. Za największy problem w meczu z Jagiellonią uważał utratę kontroli nad wydarzeniami na boisku po strzeleniu bramki na 1:0 co w grze jego drużyny jest zjawiskiem powtarzalnym.

(Artykuł sponsorowany)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie