Reklama

Spółdzielnia: lokal z inicjatywą i dla inicjatyw

31/08/2013 15:30
Coraz więcej na mapie naszego miasta lokali, które wymykają się tradycyjnemu pojęciu pubu, kawiarni, czy knajpy. Spółdzielnia to bez wątpienia jedno z nich.

Pomysł na Spółdzielnię powstał w Fundacji Forum Inicjatyw Rozwojowych. Od początku nie miała być po prostu zwykłą knajpą. Celem przyświecającym jej powstaniu było stworzenie miejsca, w którym różne inicjatywy, organizacje pozarządowe, czy wreszcie szary człowiek mogliby podyskutować na temat miasta – jego przestrzeni, kultury, albo pochwalić się swoją działalnością artystyczną. W końcu, jak mawiał Kantor: "Wszelką rewolucję kulturalną wywołują kawiarnie". W Spółdzielni jest więc miejsce na organizację debaty, wystawy, koncertu, czy performance"u. Dla przykładu - niedługo goście lokalu będą mogli głośno pozastanawiać się nad przyszłym kształtem centrum kulturalnego na Węglówce.

Zasadniczo wystarczy przyjść i się dogadać – choć lokal z zasady nie płaci wykonawcom i wystawcom, za to z chęcią udostępnia swoją przestrzeń. A przestrzeń owa jest wyjątkowo miła. Nowoczesna, ale ciepła, a gości od wejścia witają świeże jogurtowe koktajle. W przeciwległym kącie kawiarni buszuje właśnie jakiś berbeć, bo właściciele pomyśleli o kąciku dla najmłodszych, by mieli czym się zająć, kiedy ich mamy relaksują się przy kawie i rozmowie.

- Ważnym elementem naszej działaności jest wspieranie i aktywizacja bezrobotnych, niepełnosprawnych. Mamy w pełni przystosowany dla nich budynek i chcemy takim ludziom oferować możliwość rozwinięcia kwalifikacji i pójścia dalej. Ideałem byłoby zatrudnienie rotacyjne, aby móc uczyć jak najwięcej ludzi – mówi nam manager lokalu, Sławomir Sidoruk.

Ale Spółdzielnia to nie tylko miejsce, w którym uprawia się działalność społeczną. Jeśli ta tematyka jest nam obca, możemy zagościć tam tylko po to, by wziąć coś słodkiego na ząb i wysłuchać koncertu – a te bywają w Spółdzielni przeróżne: od operowych, po eksperymentalne; grała tu choćby Natasza Topor. W najbliższym czasie planowane jest też otwarcie pracowni fotograficznej. To duże ułatwienie w miejscu, gdzie odbywają się wystawy zdjęć. Spółdzielnia jest też księgarnią, choć w ograniczonym zakresie – tytuły są wyselekcjonowane. Ale to nie wszystko.

- Organizujemy strefę wolnej książki, co znaczy, że organizujemy wymianę. Książka za książkę. Sztuka za sztukę. Nie prowadzimy żadnych list, panuje zupełna swoboda. Za zamysłem stoi refleksja, że książka naprawdę ma wartość dopiero wtedy, kiedy zostaje przeczytana – tłumaczy Sidoruk.

Ale Spółdzielnia – co widać gołym okiem – poza ambitnymi celami społecznymi i artystycznymi, pełni też bardziej niepozorną, ale nie mniej ważną funkcję: stanowi fajny przyczółek, w którym oddech mogą złapać czy to zabiegani studenci wracający z pobliskiej uniwersyteckiej biblioteki, czy to starsze panie, które właśnie spenetrowały okoliczne warzywniaki. Wstęp ma tu każdy i każdy jest mile widziany. Szczególnie ci, którzy nie boją się wykazać inicjatywy i być twórczy.

-Spółdzielnia jest, można powiedzieć, platformą dla realizacji marzeń – zachwala Sidoruk. I dobrze. Oby więcej miejsc, w których myśli się w ten sposób, a nie tylko ślepo goni za zyskiem. Kufel piwa i drewniana ława, jako standard spędzania wolnego czasu w lokalu, odchodzi w naszym mieście do lamusa. I miemy nadzieję, że tego akurat lamusa nikt w przyszłości nie zechce otwierać.

 

[wzslider]

(Tekst: Paweł Waliński, Foto: Karol Rutkowski)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do