Reklama

Stadion Miejski: Groził walkower i 100 tysięcy

17/08/2016 18:12


Mecz Jagiellonia – Ruch mógł się nie odbyć. Dwie godziny przed meczem sędzia miał zamiar go odwołać. Powód – widoczne linie po futbolu amerykańskim. Skutek takiej fuszerki? Można było zapłacić ponad 100 tysięcy złotych.

Kilka tygodni temu kibice Jagiellonii oskarżali Adama Popławskiego, prezesa Stadionu Miejskiego, że boisko przed meczem Jagiellonia – Ruch Chorzów było na tyle źle przygotowane, że istniało realne zagrożenie, że spotkanie się nie odbędzie. Kibice wyraźnie mówili, że takiego zdania byli delegat PZPN i sędzia zawodów. Prezes Adam Popławski zaprzeczył. Wyjaśnił kilka dni później, że greenkeeper zatrudniony przez spółkę kosił, nawoził i malował trawę, tak aby klinie nie były problemem (czytaj były niewidoczne). Dodał, że rok wcześniej doszło do podobnej sytuacji we Wrocławiu. Tam także rozgrywano finał krajowy futbolu amerykańskiego, a kilka dni później odbył się mecz eliminacyjny do Ligi Europy: Śląsk – IKF Goeteborg. UEFA wówczas nie zgłaszała zastrzeżeń.

No cóż – nie wiemy co na ten temat faktycznie twierdziła UEFA, ale wiemy, że wyjaśnienia prezesa spółki odnośnie boiska w Białymstoku, są nieprawdziwe. Dotarliśmy do Pawła Raczkowskiego. To sędzia międzynarodowy, który prowadził mecz Jagiellonia – Ruch. Oto co nam powiedział po wysłuchaniu stanowiska spółki.

Miałem duże zastrzeżenia do stanu boiska, a zwłaszcza po tym gdy obejrzałem murawę z trybun. Dwie godziny przed zawodami zażądałem, aby linie pozostałe po zawodach futbolu amerykańskiego zostały natychmiast zamalowane na zielono. Były bardzo widoczne, co przy relacji telewizyjnej zawodów tworzyło realny problem. Poważnie zastanawiałem się czy w ogóle dopuścić do tego meczu i powiedziałem to bardzo wyraźnie do osób odpowiedzialnych za przygotowanie boiska. Dodałem, że jeśli te linie po poprzednich zawodach będą tak wyraźne jak dwie godziny przed meczem, to ten mecz się nie odbędzie. Linie w końcu zostały przemalowane na zielono i było je znacznie mniej widać. Jeśli właściciel obiektu twierdzi, że nie było zagrożenia dla organizacji tego meczu, to mija się z prawdą. Jestem zdumiony informacją, że władze spółki uważają, że nic się nie stało i nie było żadnego niebezpieczeństwa w związku z rozegraniem tego spotkania – powiedział Paweł Raczkowski redakcji DBB.



Zaznaczmy: Przepisy gry w piłkę nożną i regulaminy rozgrywek nie dopuszczają ŻADNYCH dodatkowych oznaczeń na boisku w ekstraklasie.

Na szczęście Paweł Raczkowski wykazał się elastycznością i mimo tego, że linie były trochę widoczne dopuścił do rozegrania meczu. Miał prawo uznać inaczej i decyzję o odwołaniu meczu obroniłby.

Jaka byłaby konsekwencja takiego podejścia? Możliwy był walkower, a pewne byłyby wysokie kary – nawet do 50 tysięcy złotych. Dodatkowo roszczenia mogłyby mieć wszystkie firmy, które podpisały umowy reklamowe i dodatkowo właściciel praw do transmisji zawodów – Canal Plus. Zostaje też kwestia zwrotu biletów dla kibiców, a w przypadku powtórzenia meczu koszty ponownego zatrudnienia całej rzeszy ludzi pracujących przy organizacji meczu. W sumie ponad 100 tysięcy złotych.

(Adam Remy/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do