Dawno temu zakochał się w klimacie przepięknych, przedwojennych kamienic i budownictwa podlaskiej wsi z początków wieku. Dziś Adam Poskrobko wraz ze współpracownikami dzieli się swoją pasją. I Wy możecie na tym skorzystać.
- Słowo „dom” sprawia, że nasze myśli biegną ku dzieciństwu. Bezpieczeństwu, wspomnieniom związanym z regionalną, pachnącą, podlaską kuchnią. Ciepłem domowego ogniska z tradycyjnego, opalanego wonnym, brzozowy drzewem pieca. Naturą, zapachem, tradycyjnym budownictwem i tym wszystkim, co kojarzy nam się z najpiękniejszymi chwilami w naszym życiu. Czas biegnie i nie da się go zatrzymać, ale my potrafimy go... zaczarować. Sprawić, aby obok współczesności znalazło się miejsce na enklawę spokoju i zgody z naturą – mówi Adam Poskrobko, pasjonat, spod ręki którego wychodzą niecodzienne już dziś rzemieślnicze skarby. Jego firma, FHU Greenbud teoretycznie zajmuje się budownictwem, ale tak naprawdę można ich nazwać fachowcami od podróży w czasie. W swojej pracy sięgają do zapomnianych już materiałów, czy technologii i udaje im się wyczarowywać rzeczy, które z powodzeniem mogłyby cieszyć oko w wystawnych salach białostockiego Ritza lub błyszczeć w przyciemnionych, rozparzonych pokojach kamienicy Ginzburga, sławetnych onegdaj na cały Białystok zamtuzów.
- Nasza filozofia jest prosta. Chcemy tworzyć i współuczestniczyć w tworzeniu miejsc, do których zawsze i zewsząd będziemy chcieli powracać. Nasza idea to tradycyjne, podlaskie, polskie budownictwo. Drzewo wypieszczone dłońmi cieśli, niejednokrotnie „nadgryzione” zębem czasu, szamot, tradycyjne tynki wykonane z naturalnych materiałów, piece kaflowe, fajerki, chleb z domowego pieca... – rozmarza się nasz rozmówca. I faktycznie, tak wykonanie, jak i użyte materiały to pełna naturalność. Nie ma mowy o szkodliwości, sztuczności, zbędnych alergenach. To, co wychodzi z ręki Adama Poskrobko, poza wartością materialną ma też inną: sentymentalną, estetyczną. Taką, która zagubionemu w meandrach współczesności, zestresowanemu człowiekowi może przynieść chwilę zadumy, ukojenia. Tak cenny spokój.
Na dwudziestoleciu międzywojennym oczywiście się nie kończy. Jeśli klient chciałby wybrać się w podróż do innej epoki, to też jest możliwe. Z równą pieczołowitością i troską, tak o potrzeby klienta, jak i szlachetny materiał, w którym nasz rozmówca tworzy. To zupełnie inne, od znanego z meblarskich sieciówek, podejście, gdzie design jest chłodny i powtarzalny. I nawet jeśli elegancki – zupełnie pozbawiony duszy. A w końcu dusza przesądza o tym, że chce nam się wracać do swojej prywatnej świątyni. Dusza jest najważniejsza.
Komentarze opinie