Reklama

Szkoła jest, ale jej nie ma. Kto wypłaci odszkodowanie?

09/08/2016 13:09


Problemu zapewne nie widzą przedstawiciele samorządu województwa, choć to oni są powodem, dla którego teraz co najmniej kilku nauczycieli ma powód do zmartwienia. Zapadły pierwsze wyroki zasądzające odszkodowania wobec nauczycieli ze Szkoły Policealnej nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku, ale nie wiadomo kto ma je wypłacić.

Zwracaliśmy uwagę jakiś czas temu na kompletnie schizofreniczną sytuację, w jakiej znaleźli się pracownicy zlikwidowanej Policealnej Szkoły Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku. Szkołę zlikwidowano, ale sąd uchylił uchwałę radnych Sejmiku Województwa Podlaskiego w tym zakresie, więc teoretycznie powinna, co najmniej do końca sierpnia 2016 roku, pracować jako odrębna placówka. Ale nie pracuje, ponieważ zlikwidowaną szkołę zlikwidowano drugi raz nie bacząc na konsekwencje z tego wynikające. Politycy tak się spieszyli z likwidacją placówki, a w zasadzie z zamiataniem sprawy pod dywan, że konsekwencji własnych decyzji zwyczajnie nie wzięli pod uwagę.

Teraz jest sytuacja taka, że zapadły pierwsze wyroki w sądach, o które wnosili nauczyciele dotąd zatrudnieni w placówce podległej marszałkowi województwa podlaskiego. Sprawa rozbiła się o bezprawne zawieranie umów na czas określony. Zawierała je ówczesna dyrektorka, na której ciążą obecnie zarzuty korupcyjne. Niezgodnie z prawem, nauczyciele byli zatrudniani na czas określony zbyt wiele razy i sąd obecnie zasądził odszkodowania na ich rzecz za ten stan rzeczy.

Zapadły już dwa wyroki w sadzie pracy. Ośmiu nauczycieli, którzy mieli zawierane przez wiele lat przez byłą dyrektor Roszkowską umowy na czas określony, wystąpiło do sądu o odszkodowania. Gdyby mieli umowy zawarte zgodnie z prawem (czyli przez mianowanie lub na czas nieokreślony) zostaliby przeniesieni służbowo do szkoły policealnej nr 1 i nadal by pracowali, tak jak inni pracownicy naszej zlikwidowanej szkoły. Na razie 2 sprawy już się zakończyły pomyślnie dla nauczycieli. Sąd zasądził wypłatę odszkodowania w wysokości 15 tys. i 30 tys. złotych – mówi naszej redakcji jedna z osób pracujących w zlikwidowanej policealnej szkole z Ogrodowej.



Można powiedzieć – w czym problem? Otóż problem jest i to poważny. Dziś nie ma komu wypłacić odszkodowań. Teoretycznie, gdyby Policealna Szkoła Pracowników Medycznych i Społecznych istniała, to na obecnej dyrekcji placówki ciążyłoby zadośćuczynienie i wypłata odszkodowań. Ale szkoła, mimo, że teoretycznie jest, to w praktyce jej nie ma. Nie ma dyrekcji, nie ma księgowości, nie ma administracji, nie ma niczego, choć powinno być. Pozostała szkoła nr 1, do której przeniesiono pracowników ze zlikwidowanej placówki, jeszcze nie może realizować zobowiązań tej zlikwidowanej, bo… ta zgodnie z prawem istnieje.

To odszkodowanie zgodnie z prawem powinno iść z budżetu szkoły nr 2, ale szkoła nie ma budżetu, nie ma konta. Skandaliczne dla mnie w tym wszystkim jest to, że z publicznych pieniędzy nauczyciele dostaną odszkodowania. Zapłaci je najprawdopodobniej województwo podlaskie, czyli urząd marszałkowski. Na dodatek zapłaci za coś, czego nie nadzorował przez 10 lat i kontrolował tak, że właściwie nie kontrolował. A o źle zawieranych umowach przez swojego byłego dyrektora – Roszkowską – urząd był informowany niejednokrotnie, ale nie reagował. Za to teraz będą płacić z publicznych pieniędzy – komentuje sytuację były pracownik zlikwidowanej szkoły z Ogrodowej.

To już kolejna sprawa, gdzie odpowiedzialność zamiast na urzędników, którzy nienależycie wypełniali swoje obowiązki, spada po prostu na podatnika. Urząd Marszałkowski, ani żaden inny urząd, nie ma własnych pieniędzy. Wszystko, czym dysponuje, pochodzi z kieszeni podatnika. Zły nadzór i dotychczasowe prowadzenie placówki edukacyjnej skończyło się odszkodowaniami, za które zapłaci podatnik, a nie ten, kto zaniedbał własne obowiązki.

I słusznie były pracownik zlikwidowanej szkoły nazywa sytuację skandalem. Skandalem jest również i to, że dziś pracownicy szkoły, którzy należycie wypełniali swoje obowiązki muszą się martwić nie tylko o pracę, ale i o to, kto wypłaci im należne odszkodowanie. Jak dotąd żaden z urzędników, ani członków zarządu województwa podlaskiego, który prowadził Policealną Szkołę Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku, nie poniósł żadnych konsekwencji służbowych za ewidentne zaniedbania.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do