
Kilka dni temu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie wydał werdykt, który – choć w zasadzie dość oczywisty dla osób posiadających tak zwany "chłopski rozum" – dedykujemy dla władz Białegostoku. Teraz, w szczególności dla wiceprezydenta Adama Polińskiego, który odpowiada od kilku dni za planowanie przestrzenne i urbanistykę.
Od razu w tym miejscu wyjaśniamy, że chociaż orzeczenie mówi o gruntach rolnych, o które w Białymstoku dość trudno, (mimo, że pozornie wiele tu nieużytków) to sposób rozumowania sędziów ma zastosowanie również do gruntów miejskich. I – tu może pojawić się lekki szok wśród osób dziś zajmujących się urbanistyką i planistyką miejską, bo orzeczenie i sposób rozumowania sędziów dotyczy gruntów – tych o przeznaczeniu deweloperskim również.
Otóż sąd uznał, że kształtowanie i prowadzenie polityki przestrzennej na terenie gminy w szczególności poprzez uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego należy do zadań własnych gminy, a nie do inwestora! Ergo: to nie inwestor decyduje o kształcie planu zagospodarowania przestrzennego! To nie deweloperzy, ani i inne zacne firmy budujące w Białymstoku bloki i apartamentowce, wszędzie tam gdzie udało się im kupić ziemię, ale gmina! A konkretnie – Rada Miasta.
A jak sąd w Olsztynie doszedł do tego zaskakującego wniosku? Rzecz zdarzyła się w Miłomłynie, gdzie Rada Miejska uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego gminy. Wojewodzie nie spodobał się jeden z zapisów uchwały, który pozwolił inwestorowi na faktycznie dowolne lokalizowanie dojazdów, zatok postojowych oraz ścieżek rowerowych, przejść i ciągów pieszych na gruntach rolnych. Burmistrz wyjaśnił, że budowanie dróg, ścieżek, zatok postojowych itp. wynikają z potrzeb inwestora będącego właścicielem gruntu. A zatem niech to on sam zadecyduje. Bo jak chce się na swoich gruntach urządzić, to wyjdzie w trakcie obowiązywania planu. Niestety, WSA przyznał rację wojewodzie przypominając, że kształtowanie i prowadzenie polityki przestrzennej – także na gruntach nienależących do gminy – to zadanie własne gminy. I nie można go scedować na inwestora, ani właściciela gruntu. Ze swojej strony dodamy – nie tylko teoretycznie, bo faktycznie też!
Czyli. Jeśli inwestor ma jakieś swoje plany wobec gruntu, to gmina (także i prezydent) nie musi stosować się do jego oczekiwań. I uchwalać lub zmieniać planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego zgodnego z jego oczekiwaniami. Nawet wtedy, gdy inwestor zalicza się do osób bardzo życzliwych miastu i jego władz.
Zgodnie z orzeczeniem (już prawomocnym) WSA w Olsztynie gmina nie może przenosić swoich kompetencji w tym zakresie na żadne inne podmioty. A w związku z tym – nie może pozostawiać rozwiązań w takim zakresie dla inwestorów. I tu rzecz równie ciekawa "Uchwalając plan miejscowy rada ma obowiązek stosowania się do wymogów określonych przepisami ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, nie zaś kierować się zasadami urbanistyki, czy też względami praktycznymi. W związku z tym argumentacja zawarta w odpowiedzi na skargę odnośnie stosowanej praktyki urbanistycznej, czy też potrzeb, jakie mogą się ujawnić dopiero w trakcie obowiązywania planu mają charakter argumentacji pozaprawnej."
Liczymy na czytanie ze zrozumieniem. A dla pełnej jasności - zamieszczamy link do orzeczenia http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/89D210354F
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie