
Jak się manipuluje opinię publiczną widać po działaniach zarówno fundacji Ocalenie jak i redakcji OKO press. Od początku kryzysu na granicy polsko – białoruskiej sprzyjają białoruskiej propagandzie, niosą ją dalej, przy okazji drwiąc z logiki. Bo tak się składa, że ważniejsza jest gra na emocjach, która pomaga zbierać fundusze.
Ile pieniędzy udało się zebrać na tak zwane rzekome działania pomocowe, jest słodką tajemnicą. Fundacja Ocalenie nie jest skora do rozmowy na ten temat. Podobnie jak i inne organizacje czy grupy nieformalne, które zbierają środki na swoje działania. Być może dlatego, że granie na ludzkich emocjach jest dochodowe i to dość mocno. Wystarczy trochę dramatycznych przekazów, a strumień pieniędzy zaczyna płynąć wartkim nurtem. Zwłaszcza, jeśli ten przekaz niosą dalej media.
Tak jak robi to od początku kilku dziennikarzy, którzy nie zajmują się już opisywaniem rzeczywistości, ale przyjęli wyłącznie jedną postawę i usiłują za wszelką cenę udowodnić swój przekaz. Jak między innymi redakcja OKO press, która kilka dni temu podała informację o tym, że 17 osób próbowało przedrzeć się przez kordon mundurowych na granicy. Wśród nich miała być Pani Gul oraz dzieci. A chodzi dokładnie o szturm, jaki przeprowadzili nielegalni migranci pod Usnarzem Dolnym na Białorusi, którzy rzucali kłodami drewna i kamieniami w polskich żołnierzy, gdy inni zaopatrzeni w siekiery i noże próbowali rozrywać lub rozcinać ustawione przez wojsko polskie ogrodzenie.
Ale istotna jest tu akurat wspominana pani Gul i dzieci. Bo to jest ta sama pani Gul, która już w sierpniu umierała na oczach własnych dzieci. Wcześniej miała jeść liście i pić brudną wodę z sadzawki. Podobnie zresztą jak inne osoby przebywające w tym samym koczowisku. I to z kotem.
Pięćdziesięciodwuletnia Pani Gul niebawem umrze na oczach piątki swoich dzieci. Potrzebny jest ratunek TERAZ.
— Fundacja Ocalenie (@FundOcalenie) August 25, 2021
- Konieczne jest natychmiastowe dopuszczenie do niej lekarza i jej hospitalizacja. Dotychczas karetki i osoby, które chciały udzielić pomocy medycznej przebywającym w tym obozowisku, nie były do nich dopuszczane przez polskich funkcjonariuszy – to już słowa prezesa Fundacji Ocalenie Piotra Bystrianina.
Miesiąc od tego zdarzenia pani Gul nadal była w tragicznym stanie i nadal umierała. Żeby jeszcze miesiąc później znaleźć się w grupie nielegalnych migrantów, którzy siłowo zaatakowali polskich żołnierzy. Tyle tylko, że ani Fundacja Ocalenie, ani redakcja OKO press nie wspomina o tym ani jednym słowem. Za to poniosły dalej w przestrzeń publiczną nagrania białoruskich służb, które produkują od miesięcy propagandowe filmiki mające ukazać bezduszność, albo bezprawność działania polskich służb na granicy. Tradycyjnie nielegalni migranci nazywani są w przekazach publicznych uchodźcami i nie ma ani słowa o tym, że co prawda są narodowości afgańskiej, ale wszyscy przez długi czas mieszkali na terytorium Federacji Rosyjskiej. Nie są więc i nie mogą być uchodźcami z Afganistanu, bo znaleźli się w koczowisku pod Usnarzem kiedy tylko można było zacząć grać na emocjach. Zresztą koczowisko to rozpoczęło całe przedstawienie z rzekomymi uchodźcami, których wśród tych koczujących nie było.
„Dziś cudzoziemcy koczujący po str. białoruskiej na wysokości m. Usnarz Górny siłowo forsowali granicę. Osoby rzuciły kłody drzewa na zabezpieczenia graniczne. Rzucali kamieniami w stronę funkcjonariuszy SG i #żołnierzeWP, ich działaniom asystowały służby Białorusi” – poinformowała na swoim profilu na Twitterze polska Straż Graniczna i zamieściła nagranie z tego zdarzenia.
Dziś cudzoziemcy koczujący po str.białoruskiej na wysokości m. Usnarz Górny siłowo forsowali granicę.Osoby rzuciły kłody drzewa na zabezpieczenia graniczne.Rzucali kamieniami w stronę funkcjonariuszy SG i #żołnierzeWP, ich działaniom asystowały służby????????
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) October 20, 2021
????https://t.co/OjijObUdBm pic.twitter.com/5BXLs99Atj
- W stosunku do migrantów niszczących zabezpieczenia graniczne użyto środków przymusu bezpośredniego w tym gazu. 16 nielegalnych migrantów, którzy siłowo wdarli się na teren Polski zgodnie z rozporządzeniem MSWiA zawrócono na linię granicy z Białorusią – przekazała następnie już w komunikacie na swojej stronie internetowej polska Straż Graniczna.
Takiej informacji nie znajdzie nikt w materiale redakcji OKO press. Nie ma też ani słowa o tym, że ta pani Gul to jest to ta sama osoba, która umiera od dwóch miesięcy. Oczywiście na oczach swoich dzieci. Podobnie jak nie ma i samej informacji, że nielegalni migranci zaatakowali polskich funkcjonariuszy, że mieli przy sobie niebezpieczne narzędzia, a wcześniej rzucali kamieniami i ogromnymi drewnianymi kłodami. Nie ma też takiej informacji na nośnikach Fundacji Ocalenie. Za to jest ckliwy wpis, jak to polscy mundurowi potraktowali zdesperowanych ludzi z Usnarza, pobili ich i zabrali nie wiadomo gdzie.
Można więc w tej sytuacji zastanowić się czy łatwiej jest zbierać pieniądze na prawdziwym przekazie tego co się dzieje, czy na desperacji umierającej już 2 miesiące pani Gul na oczach jej dzieci? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tego rodzaju przekazy zmanipulowane, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością trafiają do przestrzeni publicznej i część osób nabiera się na kłamstwa, manipulacje oraz zwykłe oszczerstwa, na czym tylko korzysta reżim Łukaszenki i wszyscy ci, którzy zarabiają fortuny na przestępstwie przemytu ludzi.
Wydaje się zatem, że dopóki więc będzie zarobek, także na tego rodzaju przekazach, trudno zakładać, aby Fundacja Ocalenie czy redakcja OKO press zrezygnowały z dochodów. A imigranci przebywający za granicą Polski na Białorusi? W tym przypadku są bardziej narzędziami do zarabiania lub pozyskiwania pieniędzy. Tak niestety wydaje się naprawdę wyglądać rzeczywistość.
(Cezarion/ Foto: zrzut ekranu z YouTube.com/ Straż Graniczna)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie